- Po przyjęciu pierwszej, a przed przyjęciem drugiej łapówki Beata Sawicka bardzo szukała kontaktu z innymi posłami Platformy. W dniu zatrzymania dzwoniła do Marka Biernackiego 19 razy - dowiaduje się "Gazeta Wyborcza". Według dziennikarzy, CBA zależało na tym, aby była parlamentarzystka skorumpowała innych posłów. Biuro odpowiada: - Takie sugestie są absurdalne.
Redaktorzy "Gazety" dowiedzieli się o co najmniej siedmiorgu posłów PO, z którymi Sawicka próbowała nawiązać kontakt po przyjęciu pierwszej łapówki. Wśród nich byli między innymi Julia Pitera, Marek Biernacki i Jarosław Wałęsa.
Grzegorz Schetyna, sekretarz PO, a dziś szef MSWiA uważa, że Sawicka była tylko pionkiem, który miał złowić inne grube ryby. - Sądzę, że była prowadzona przez CBA, by złapać w sieć kogoś z nas. Jego jednak Sawicka nie szukała. - Od półtora roku mieliśmy ciche dni i może to mnie uratowało - mówi Grzegorz Schetyna, szef MSWiA.
Julia Pitera zastanawia się natomiast, czy Sawicka nie została "odwrócona", to znaczy, czy nie skłoniono ją do współpracy.
Różne sposoby na połowy CBA zatrzymało Sawicką w nocy z pierwszego na drugiego października w gdyńskim hotelu Marina, kiedy przyjmowała 50 tysięcy złotych łapówki. Razem z nią wpadł burmistrz Helu Mirosław Wądołowski (wziął 150 tys. zł). Oboje mieli oferować agentom podającym się za biznesmenów ustawienie przetargu na działkę. Pierwszą część łapówki (50 tys. zł) Sawicka wzięła 8 września koło Sejmu - wtedy też została nagrana.
Właśnie do Mariny Sawicka usiłowała ściągnąć Biernackiego - posła speckomisji i byłego szefa MSWiA. Według źródeł "Gazety" pierwszego października dzwoniła do niego 19 razy - dodzwoniła się raz. Namawiała go na wieczorne spotkanie w hotelu. Gdyby przyszedł, mógłby trafić na moment wręczania łapówki i... na akcję CBA.
Sam Biernacki o telefonach nie chce mówić: - Mam o tym zeznawać w prokuraturze. Byłoby niewłaściwe, gdybym wcześniej wypowiadał się w mediach - zaznacza.
Jarosława Wałęsę, syna byłego prezydenta, Sawicka nakłoniła do spotkania pierwszego października. Wałęsa relacjonuje: - Zadzwoniła: Cześć, jestem w Gdańsku. Zaprosiłem ją na obiad. Przyszła z kolegą, teraz wiem, że to był agent CBA. Wtedy myślałem, że biznesmen. Usiłowała wciągnąć mnie w rozmowę o interesach na Helu. Nic o tym nie wiedziałem, starałem się rozmawiać o czymś innym, mnie interesowały listy wyborcze".
CBA prowadziło brudną grę - mówią posłowie PO 16 października, gdy CBA ujawniło materiały kompromitujące Sawicką, do mediów przeciekła informacja, że tuż po zatrzymaniu posłanka dzwoniła do Pitery i Schetyny. Dzień później mówili o tym posłowie PiS na konferencjach prasowych. Wkrótce okazało się jednak, że to nie Sawicka dzwoniła do Pitery i Schetyny, lecz funkcjonariusz CBA, rzekomo na jej prośbę.
Schetyna sądzi, że był to plan CBA: - Chcieli pokazać, że skorumpowana posłanka dzwoniła do swoich pomocników.
"Gazeta" zapytała wczoraj CBA, czy Sawicka nawiązywała kontakty z posłami PO z inspiracji Biura? Rzecznik CBA Piotr Kaczorek odpisał jedynie, że "sugestie zawarte w pytaniach są absurdalne". Sama Sawicka odmówiła rozmowy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24