"Gazeta Wyborcza" dotarła do pisemnego uzasadnienia decyzji Sądu Najwyższego, który przeprowadził precedensowy "test niezależności" sędziego powołanego przez nową KRS.
Sprawa dotyczyła odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszny areszt. "W pierwszej instancji sąd zdecydował o wypłaceniu 10 tysięcy złotych odszkodowania, ale strona się odwołała, żądając 90 tysięcy złotych. W drugiej instancji Sąd Apelacyjny w Lublinie - z udziałem sędziego Jerzego Daniluka - kwotę odszkodowania podwyższył jedynie nieznacznie, do 20 tysięcy złotych" - czytamy w artykule Ewy Ivanovej. Od tego wyroku złożono kasację do SN. To właśnie w jej efekcie zapadła decyzja dotycząca sędziego Daniluka.
Test niezależności sędziego - czytamy - "wypadł negatywnie, co oznacza, że sąd z udziałem Daniluka był nienależycie obsadzony, a orzeczenie jako wadliwe musiało być uchylone".
Ten wyrok - ocenia "GW" - "to w istocie dokładna instrukcja, jak przeprowadzać test niezależności 2 tysięcy neosędziów, powołanych z udziałem upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa".
Test na podstawie uchwały trzech izb
Rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego zapadło 26 lipca w trzyosobowym składzie: Jarosław Matras, Małgorzata Wąsek-Wiaderek i Włodzimierz Wróbel.
Podstawą przeprowadzenia testu nie były nowe przepisy, wprowadzone niedawno nowelizacją autorstwa prezydenta, tylko uchwała trzech izb Sądu Najwyższego ze stycznia 2020 roku.
Według niej, przypomina "GW", "w przypadku neosędziów w sądach powszechnych postępowanie jest dotknięte bezwzględną przyczyną odwoławczą (sąd nienależycie obsadzony), jeśli dany sędzia był powołany z udziałem upolitycznionej KRS" i "jeżeli wadliwość procesu powołania prowadzi w konkretnych okolicznościach do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności".
"Gazeta Wyborcza" dotarła do uzasadnienia decyzji SN. Sędziowie przeanalizowali przebieg konkursu przed nową KRS, w którym Daniluk zdobył nominację na sędziego Sądu Apelacyjnego.
"Trudno uznać za prawidłowe i rzetelne"
Zwrócili uwagę na kilka etapów - nierzetelne opinie wizytatorów, negatywną opinię samorządu sędziowskiego, przebieg samej procedury przed KRS, dalszą karierę sędziego Daniluka oraz "kontekst sprawy i zachowanie neosędziego".
Sąd Najwyższy - przytacza "Wyborcza" - ocenił, że "treść opinii wizytatorów trudno uznać za pełną i nie budzącą wątpliwości", bo w dużej mierze oparta była o opinię pochodzącą z Ministerstwa Sprawiedliwości. Wizytatorzy "nie omówili też przyczyn uchylenia jednego z rozstrzygnięć Daniluka", który Sąd Najwyższy uznał za "wadliwy praktycznie we wszystkich płaszczyznach".
SN wskazał też, że Kolegium Sądu Apelacyjnego w Lublinie negatywnie zaopiniowało Daniluka, w przeciwieństwie do jego dwóch kontrkandydatów.
W uzasadnieniu decyzji - pisze "Wyborcza" - sędziowie zwrócili też uwagę, że w czasie procedury w KRS, kiedy Maciej Nawacki przedstawiał kandydaturę Daniluka, użył "stwierdzeń, które w znacznej części nie znajdują jakiegokolwiek potwierdzenia i mogły wprowadzić w błąd członków Rady". Dodatkowo z głosowania nad awansem Daniluka nie wyłączył się sędzia Zbigniew Łupina, zagłosował za. Wcześniej Daniluk poparł kandydaturę tego sędziego do KRS. To - zdaniem SN - "trudno uznać za prawidłowe i rzetelne".
"Mógł liczyć na szczególne względy kierownictwa" resortu sprawiedliwości
Dodatkowo SN twierdzi, że Daniluk "mógł liczyć na szczególne względy kierownictwa" Ministerstwa Sprawiedliwości.
"SN przypomniał także aferę dotycząca dodatku mieszkaniowego. Daniluk jako sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie został delegowany przez ministra sprawiedliwości do Sądu Apelacyjnego w Lublinie na czas pełnienia funkcji wiceprezesa i w związku z delegację wystąpił o dodatek mieszkaniowy. Dostał odmowę, bo oba sądy - okręgowy i apelacyjny - mieszczą się przecież w tym samym mieście. Ale wiceminister Piebiak umożliwił Danilukowi przeniesienie 'na papierze' do siedleckiego sądu okręgowego - i w ten sposób mógł dodatek mieszkaniowy otrzymać" - przypomina "Wyborcza".
SN stwierdził też, że Daniluk w Sądzie Apelacyjnym - już jako jego prezes - rozstrzygał w drugiej instancji sprawę (ws. zadośćuczynienia za niesłuszny areszt), gdzie pozwaną stroną był Skarb Państwa. Zdaniem SN "mógł więc być postrzegany - w ocenie przeciętnego obserwatora - jako sędzia, który może mieć negatywne nastawie do tej sprawy", a mimo tego nie wyłączył się z niej.
Sędziowie, którzy wydali decyzję - czytamy - "wytknęli także Danilukowi składanie skarg i domaganie się postępowania dyscyplinarnego wobec orzekającej trójki z powodu rzekomego braku bezstronności". Największe zastrzeżenia - dodaje "GW" - "Daniluk zgłaszał wobec sędziego Matrasa, bo wywodzi się z sądów lubelskich i 'jest towarzysko i rodzinnie powiązany z sędziami, którzy stracili stanowiska po roku 2016'".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: Fotokon / Shutterstock