- Każdy z kandydatów jest równy i mogę spośród nich wybrać całkowicie swobodnie pierwszego prezesa Sądu Najwyższego - stwierdził w niedzielę w TVP Info prezydent Andrzej Duda. Zaznaczył jednocześnie, że "weźmie pod uwagę doświadczenie sędziowskie, a także ich postawę - czy prezentowali, zwłaszcza w ostatnim czasie, otwarcie swe poglądy polityczne".
W sobotę Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego wybrało pięcioro kandydatów na pierwszego prezesa SN. Są to: Włodzimierz Wróbel (50 głosów), Małgorzata Manowska (25 głosów), Tomasz Demendecki (14 głosów), Leszek Bosek (4 głosy) oraz Joanna Misztal-Konecka (2 głosy). Kandydatury te trafiły już do Kancelarii Prezydenta. W sobotę grupa 50 sędziów Sądu Najwyższego zaapelowała do prezydenta Andrzeja Dudy o namysł nad powołaniem nowego I prezesa SN.
- Taka była praktyka, że osoba, która miała więcej głosów, była powoływana przez prezydenta na stanowisko pierwszego prezesa Sądu Najwyższego - przyznał w niedzielę sędzia SN Wiesław Kozielewicz. Prezydent nie musi jednak wybierać kandydata z największą liczbą głosów oddanych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów. Andrzej Duda, powołując w 2017 roku na wiceprzewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego sędziego Mariusza Muszyńskiego, gratulował mu jednak "uzyskania większości głosów" zgromadzenia sędziów TK, dodając, że "to jest element najważniejszy".
Kryterium: prezentowane poglądy polityczne
W niedzielę w wywiadzie dla telewizji państwowej prezydent zapewnił, że "głęboko" zastanowi się nad wyborem, który przed nim stoi. - To jest decyzja, którą z całą pewnością podejmę z pełnym rozsądkiem, korzystając z prerogatywy prezydenckiej, jaką jest właśnie wybór pierwszego prezesa Sądu Najwyższego w sposób swobodny całkowicie, spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego - powiedział Duda.
Jak zauważył, kandydatów jest pięcioro i podkreślił, że w obliczu prerogatywy prezydenckiej każdy z nich jest "teoretycznie równy". - Prezydent może spośród nich wybrać całkowicie swobodnie, nie ma tutaj żadnych reguł, które prezydenta zobowiązują - dodał.
Zaznaczył jednocześnie, że przy wyborze pierwszego prezesa SN będzie kierował się doświadczeniem sędziowskim wskazanych kandydatów oraz ich "dotychczasową postawą - czy te osoby otwarcie prezentowały swoje poglądy polityczne czy też nie prezentowały tych poglądów politycznych, zwłaszcza w ostatnim czasie". - Dla mnie to jest ważne. I to jest istotny element w ogóle tego, jak powinien zachowywać się każdy sędzia, nie wspomnę już o I prezesie Sądu Najwyższego - dodał prezydent.
Przywołał casus z 2008 roku
Andrzej Duda przypomniał też, że w przeszłości przy wyborze pierwszego prezesa SN czy prezesa TK prezydenci nie zawsze kierowali się opiniami środowisk prawniczych lub wolą większości zgromadzeń ogólnych sędziów. Jak mówił, tak było w 1998 roku, kiedy to Aleksander Kwaśniewski na funkcję pierwszego prezesa SN wskazał profesora Lecha Gardockiego, a nie ubiegającego się wówczas o swą drugą kadencję profesora Adama Strzembosza.
- Pan profesor Strzembosz był wtedy pierwszym prezesem Sądu Najwyższego, który chciał przedłużyć swój mandat i został rzeczywiście wybrany przez sędziów większością głosów i był popierany przez elity świata prawniczego, a tymczasem pan prezydent Kwaśniewski zdecydował się na pana profesora Lecha Gardockiego, szerzej wtedy nieznanego - powiedział Duda. Dodał, że podobną sytuację miał w 2008 roku prezydent Lech Kaczyński przy okazji wyboru prezesa Trybunału Konstytucyjnego. - Wtedy też się wszyscy spodziewali i większość sędziów opowiadała się za panem sędzią Niemczyckim (chodzi o sędziego Janusza Niemcewicza - red.), a tymczasem pan prezydent zdecydował inaczej - wybrał pana sędziego (Bohdana) Zdziennickiego. I też były różne głosy oburzenia, a pan prezydent powiedział, że to jest materialna prerogatywa i materialne prawo wyboru prezydenta, a nie żadne formalne - mówił Andrzej Duda. - To prezydent całkowicie swobodnie, według własnych kryteriów, wybiera i to jest jego całkowicie swobodna decyzja - podkreślił.
Zaapelował, by uszanować jego swobodę decyzji. - A państwo sędziowie oczywiście mogą mieć swoje zdanie - przyznał.
Źródło: TVP Info, PAP, tvn24.pl