To była zła droga, zły kierunek, który narzuciła sobie Europa, ale trudno, musimy go realizować - powiedział w "Kawie na ławę" Bartosz Kownacki z PiS, wiceminister obrony narodowej. Komentował w ten sposób unijne ustalenia dotyczące przyjęcia uchodźców w Polsce. - Powinniśmy odwołać się do woli Polaków i ogłosić w tej sprawie referendum - przekonywał Stanisław Tyszka (ruch Kukiz'15).
Goście programu dyskutowali o tym, jakie skutki może wywołać seria napaści na kobiety. Do ekscesów doszło w sylwestrową noc m.in. w Niemczech, ale także innych europejskich krajach.
Bartosz Kownacki (PiS) przekonywał, że w wielu państwach pojawiają się głosy dotyczące wprowadzenia ograniczeń w przyjmowaniu imigrantów.
Dodał jednak, że rząd Beaty Szydło nie wycofa się z unijnych ustaleń w sprawie uchodźców, do których w imieniu Polski zobowiązał się jeszcze rząd Ewy Kopacz. - To była zła droga, zły kierunek, który narzuciła sobie Europa, ale trudno, musimy go realizować - stwierdził wiceminister obrony narodowej.
Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (ruch Kukiz'15) nie krył zdziwienia tą deklaracją polityka PiS. - Jeżeli PiS będzie się upierało przy respektowaniu tych zobowiązań sprzecznych z wolą narodu, to ja uważam, że powinniśmy odwołać się do woli Polaków i ogłosić referendum - powiedział Tyszka. Jak mówił, Polska nie powinna przyjąć ani jednego uchodźcy, bo jego zdaniem nie jesteśmy na to przygotowani.
"To nie były przypadkowe akcje"
- Są to akcje, które nie były tylko i wyłącznie przypadkowymi, pojedynczymi aktami przemocy wobec kobiet - mówił Sławomir Neumann. Z tego powodu przewodniczący klubu PO nie wyklucza, że zajścia, do których doszło w sylwestra, mogły być przemyślanym działaniem ze strony krajów, które są zainteresowane destabilizacją sytuacji w Europie. - Jest tylko jedno miejsce, które dzisiaj ma taki interes i ono jest na wschód od nas - dodał Neumann.
"Poważny niepokój"
Szefowa kancelarii prezydenta Małgorzata Sadurska wyraziła przekonanie, że o problemie uchodźców trzeba rozmawiać, bo ostatnie wydarzenia w Kolonii czy Stuttgarcie "mogą budzić nasz poważny niepokój". Jednak jej zdaniem skuteczną odpowiedzią na falę uchodźców nie będzie ich relokacja, którą w zeszłym roku uzgodniły kraje UE.
- Sztuczny, sztywny podział kwotowy na poszczególne kraje nie zda rezultatu - stwierdziła Sadurska.
- Zdecydowanie te tragiczne wydarzenia odbiją się na polityce Niemiec i na pewno pani (Angela) Merkel zostanie politycznie rozliczona z podjętych wcześniej decyzji - przekonywała Kamila Gasiuk-Pihowicz. Rzeczniczka partii Nowoczesna dodała, że Polska, decydując się na ulokowanie uchodźców w naszym kraju, powinna bardziej doprecyzować kryteria, według których mieliby być oni przyjmowani.
Marek Sawicki (PSL) zgodził się z tym, że seria ataków na kobiety mogła mieć charakter zorganizowany. Tłumaczył przy tym, że problem napływu imigrantów do Europy można rozwiązać tylko "na miejscu", stabilizując sytuację na Bliskim Wschodzie, w czym czynny udział powinni brać sami imigranci.
- Ci młodzi ludzie, zamiast tu szukać "uciech i rozrywki" w okresie chociażby sylwestra czy karnawału, powinni być przygotowywani do tego, żeby wyzwolić swój kraj - przekonywał były minister rolnictwa.
"Ich ojcowie mają krew milionów Polaków na rękach"
Politycy odnieśli się też słów szefa Parlamentu Europejskiego, który po raz kolejny skrytykował Polskę. Martin Schulz w jednym z wywiadów dla niemieckiej prasy ocenił, że demokracja w naszym kraju jest "prowadzona w stylu Putina", oceniając ją jako "niebezpieczną putinizację europejskiej polityki".
Zdaniem Kownackiego (PiS), niemieccy politycy jako ostatni powinni zabierać głos w sprawie polskiej demokracji. - Dziadkowie i ojcowie tych ludzi mają krew milionów Polaków na rękach, także moich przodków - mówił wiceszef MON, dodając, że takie "nieodpowiedzialne i idiotyczne" wypowiedzi szkodzą polsko-niemieckiemu pojednaniu.
- Nie bierzmy tego jako atak na Polskę - apelował Neumann (PO). Jego zdaniem to dobrze, że europejscy politycy troszczą się o losy naszego kraju, a PiS zamiast podejmowania gwałtownych działań, powinien skorzystać z szansy na wytłumaczenie swoich decyzji w ramach debaty o Polsce w europarlamencie. Przed "wymachiwaniem szabelką" w kontaktach z Berlinem czy Brukselą przestrzegał także Sawicki (PSL), który zwracał uwagę, że Schulz jest dziś nie tyle politykiem niemieckim, co unijnym.
Szefowa prezydenckiej kancelarii oceniła z kolei m.in. tę wypowiedź jako "sztuczne podsycanie atmosfery" na arenie międzynarodowej. - Polska jest krajem w pełni demokratycznym, władze w Polsce zostały wybrane demokratycznych wyborach i taki sygnał powinien pójść m.in. do pana kolegów w Parlamencie Europejskim - mówiła, zwracając się do polityka PO.
Autor: ts//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24