Ryszard Wolny, polski zapaśnik i złoty medalista Igrzysk Olimpijskich w Atlancie nosił worki z piaskiem, dowoził lekarstwa i przewoził łodzią ludzi z dachów zalanych budynków w bezpieczne miejsce.
Ryszard Wolny, raciborzanin od urodzenia jest radnym miasta. Dziesięć lat temu budował dom w dzielnicy Ostróg, która została poważnie dotknięta powodzią. - To były dopiero początki budowy, więc szkody nie były duże. Nie było właściwie czego ratować - wspomina Ryszard Wolny. Zgłosił się do pomocy przy umacnianiu wałów. Potem łodziami dowoził podtopionym rodzinom leki i jedzenie. - Najgorzej było z wodą, bo tej pitnej o ironio brakowało. Żywność donosili ludzie, których powódź nie uwięziła - opowiada.
Pomagał także wydostać się raciborzanom z podtopionych domów. Ze wzruszeniem wspomina dwóch 60-letnich strażników, którzy przez dwa dni koczowali na dachu magazynu, którego mieli pilnować. Obaj mężczyźni cudem uniknęli śmierci. Wolny z załogą odnalazł ich przez przypadek. Jednak najbardziej bał się, gdy matka z zalanego domu oddawała mu swoje trzymiesięczne dziecko. - Przecież wystarczyłaby chwila nieuwagi, a niemowlę i mnie porwałby silny prąd rzeki. Nie mielibyśmy szans na przeżycie. Widziałem przerażenie w oczach tej kobiety. Na szczęście udało nam się dotrzeć na ląd - wspomina Wolny.
Zapaśnik podkreśla wspaniałą postawę mieszkańców Raciborza, którzy zupełnie bezinteresownie oddawali zalanym sąsiadom, co mieli. Zakasywali rękawy i brali się do pomocy. - Zdarzali się też tacy, którzy chcieli zarobić na tej tragedii. Powodzianie nie chcieli opuszczać domów, bo bali się szabrowników. Jakiś piekarz podniósł ceny chleba, bo wyczuł okazję - zauważa radny Raciborza.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24