Jeżeli decyduję się na to, żeby pełnić funkcję publiczną, to powinnam w sposób transparentny informować na temat swojego majątku, ponieważ w trakcie pełnienia tej funkcji mogą być takie momenty, że mogę być narażony czy narażona na korupcję - mówiła na antenie TVN24 Róża Rzeplińska z mamprawowiedziec.pl. Odnosiła się do sprawy małżeństwa Szumowskich.
Ustawa w sprawie jawności majątku rodzin najważniejszych urzędników państwowych od października jest w Trybunale Konstytucyjnym. Skierował ją tam prezydent w trybie kontroli prewencyjnej, nie weszła więc w życie. Jak tłumaczył rzecznik prezydenta Błażej Spychalski, wątpliwości głowy państwa dotyczyły przede wszystkim sytuacji, w której ktoś ma wpisać do oświadczenia majątkowego informacje o majątku swych najbliższych, a tych informacji albo nie może zdobyć, albo mogą one być nieprecyzyjne.
Dyskusja na temat jawności majątków małżonków polityków była pokłosiem artykułu "Gazety Wyborczej", w którym napisano, że premier Mateusz Morawiecki wraz z żoną w 2002 roku kupili 15 hektrów gruntu za 700 tysięcy złotych od Kościoła we Wrocławiu (przed wejściem do polityki ówczesny członek zarządu banku BZ WBK przepisał ją na żonę), podczas gdy nieruchomość miała już w 1999 r. być warta prawie 4 miliony złotych, a obecnie około 70. Premier Morawiecki informował, że "GW" sprostowała wysokość kwoty, jakiej miałaby obecnie odpowiadać wartości działki. Według przedstawionej w sprostowaniu wyceny obecna wartość nieruchomości to około 14,3 miliona.
"Chodzi o bilans wejścia i wyjścia"
Sprawę komentowała w TVN24 Róża Rzeplińska z mamprawowiedziec.pl. Na pytanie, czy mamy prawo wiedzieć, jaki jest majątek żony ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, Rzeplińska odpowiedziała, że "nie mamy prawa wiedzieć, ponieważ nie mamy takiego prawa".
- Majątek współmałżonków osób pełniących funkcje publiczne nie jest ujawniany. Problem polega na tym, że politycy dosyć często przechodząc z sektora biznesowego do sektora administracji publicznej, przepisują majątek, dokonują rozdzielności majątkowej, czyli w zasadzie to, co pozostaje jawne w ich majątku jest tylko tą częścią, z której oni się sprawozdają - wyjaśniła. Dodała, że z kolei do tych części, które pozostają we wspólnym gospodarstwie domowym, obywatele nie mają wtedy dostępu.
Pytana, po co nam ta wiedza, odpowiedziała, że jest kilka kwestii. - Tutaj są dwa pytania. Pierwsze jest takie: na ile osoba pełniąca funkcję publiczną w trakcie jej trwania czerpie z niej dodatkowe zyski. I po to jest między innymi to oświadczenie majątkowe - po to, żeby ktoś transparentnie mówił: takie pieniądze zarobiłem - powiedziała Rzeplińska. - Chodzi o bilans wejścia i wyjścia. O to, na ile w trakcie pełnionej przeze mnie funkcji miałam dochody, na przykład zlecenie w jakimś przedsiębiorstwie, a już dziennikarze, czy organizacje pozarządowe mogą sprawdzić, na ile to przedsiębiorstwo było powiązane z decyzjami podejmowanymi przez danego urzędnika bądź przez urząd, w którym on pracuje - dodała.
"To też jest w interesie polityka"
Mówiąc o zamrożonej w Trybunale Konstytucyjnym ustawie, która zobowiązywałaby do ujawniania majątków rodziny, Rzeplińska stwierdziła, że "tak powinno być". - Jeżeli decyduję się na to, żeby pełnić funkcję publiczną, to powinnam w sposób transparentny informować na temat swojego majątku, ponieważ w trakcie pełnienia tej funkcji mogą być takie momenty, że mogę być narażony czy narażona na korupcję. To też jest w interesie polityka czy urzędnika, żeby być w tym maksymalnie transparentnym - powiedziała.
Stwierdziła jednak, że w naszej kulturze politycznej, do której jesteśmy przyzwyczajeni, ludzie boją się pełnej transparentności. Wyjaśniała, że politycy nie raz tłumaczą, że wtedy ich współpracownicy czy kontrahenci będą o nich za dużo wiedzieli bądź że pokazuje to, jakie kredyty ma dany polityk i może być podatny na to, że ktoś przyjdzie do niego, proponując, aby je wcześniej spłacił. - O takich sytuacjach tak naprawdę niewiele słyszymy. Na samym końcu istotą tego, że mamy prawo wiedzieć, jest to, żeby urzędnik był transparentny - dodała.
Zdaniem Rzeplińskiej, gdyby minister Szumowski pokazał transparentnie swój majątek, to dziś "w ogóle byśmy o tym nie rozmawiali". - To byłoby jasne i oczywiste i nie byłoby w sferze domniemań i domysłów, na ile jego wymijające wypowiedzi świadczą o jednak pewnych nieprawidłowościach - oceniła Rzeplińska.
- To jest zawsze problem, kiedy członek rodziny decyduje się na służbę publiczną. Dlatego że ta decyzja nie dotyczy tylko jego, jego kariery zawodowej, czy tej służby, którą on pełni, zadań, które będzie realizował dla kraju, ale również jego rodziny. To przejście pomiędzy sektorem prywatnym a sektorem administracyjnym jest przejściem bolesnym - stwierdziła.
Źródło: TVN24, PAP