Wiceminister obrony narodowej Paweł Bejda w "Faktach po Faktach" powiedział, że najprawdopodobniej rosyjska rakieta wleciała na teren Polski w ubiegłym tygodniu przez błąd, ale niewykluczone jest, że Rosjanie "testują, czy nasze procedury działają i czy w odpowiednim momencie jest reakcja ze strony Polski". - Jest to też okazja, żeby pokazać Zachodowi, żeby ludzie nie przyzwyczajali się do tej wojny - stwierdził Bejda, odnosząc się do działań wojennych w Ukrainie.
Gościem "Faktów po Faktach" był Paweł Bejda, polityk PSL, wiceminister obrony narodowej.
Został zapytany o aktywowanie dwóch myśliwców F-16 oraz sojuszniczego tankowca powietrznego w związku z "intensywną aktywnością" rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu w Ukrainie. O godzinie 10 w wtorek Dowództwo Operacyjne wydało komunikat, w którym poinformowało, że "ze względu na zmniejszenie poziomu zagrożenia, operowanie par dyżurnych polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej zostało zakończone".
"Nasze siły współpracują z siłami amerykańskimi"
Wiceminister został zapytany o współpracę polskich i amerykańskich żołnierzy. - To jest pełna współpraca. To są pewnego rodzaju algorytmy współpracy. Nasze siły współpracują z siłami amerykańskimi. Tu nie ma żadnej dowolności i żadnych przypadków - zapewniał wiceminister.
Bejda był pytany, czy zmieniły się procedury po tym, jak pod Bydgoszczą w grudniu 2022 roku znaleziono rosyjską rakietę. - Mogę tylko uspokoić, że absolutnie te procedury są właściwe, algorytm jest właściwy. (...) To wszystko też jest sukcesywnie modernizowane. Chcę też uspokoić opinię publiczną, że cała ta sytuacja jest absolutnie monitorowana. To są dwa samoloty AWACS. Są bardzo często w powietrzu - mówił.
Tłumaczył, że samoloty te umożliwiają monitorowanie "dużego obszaru Ukrainy" - Te samoloty są po to, żeby śledzić zagrożenie ze strony rosyjskiej w Ukrainie - powiedział.
- Ważna jest polityka informacyjna, bo nasi poprzednicy tej polityki nie prowadzili. Opinia publiczna powinna o pewnych rzeczach wiedzieć, powinna być uspokajana. To nie może tak być, że interes partii, a w tym przypadku partii PiS-u, był ponad interesem Polski. U nas, zgodnie z Wincentym Witosem, kiedy zaczyna się interes Polski, kończy się interes partii - powiedział wiceszef MON.
Bejda: zakładamy też, że Rosjanie testują, czy nasze procedury działają
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w piątek (29 grudnia), że "w godzinach porannych w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy, aż do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne systemu obrony powietrznej kraju". W rejonie miejscowości Sosnowa-Dębowa (Lubelskie) trwała akcja poszukiwawcza po przelocie rosyjskiej rakiety.
- Rakieta, która przez te trzy minuty wleciała w naszą przestrzeń powietrzną, po prostu zawróciła. Miała taką trajektorię lotu prawdopodobnie na skutek pomyłki. Rosjanie programują tego typu rakiety. Ona miała zaatakować Lwów od strony zachodniej. Mamy to sprawdzone również przez stronę ukraińską i naszych sojuszników, że ta rakieta uderzyła w składy po stronie ukraińskiej - mówił wiceminister.
Bejda powiedział, że jeszcze nie można potwierdzić, że rakieta wleciała na teren Polski z powodu błędu. - Również zakładamy to, że Rosjanie po prostu testują naszą czujność. Zakładamy, że testują, czy nasze procedury działają i czy w odpowiednim momencie i przez odpowiednie siły jest reakcja ze strony Polski - mówił wiceminister MON.
- Jest to też okazja, żeby pokazać Zachodowi, żeby ludzie nie przyzwyczajali się do tej wojny. To jest ogromna okazja, żeby pokazać, że ta wojna w Ukrainie jest. Agresor rosyjski nie przypadkiem atakuje przed świętami, w święta, w Nowy Rok. To jest po to, żeby zniszczyć i łamać morale ludzkie - stwierdził Bejda.
- Powinniśmy mocno, jako politycy, mówić również i na Zachodzie, że wojna w Ukrainie jest. My jesteśmy państwem przyfrontowym, nam również potrzebna jest pomoc. Potrzebna nam jest większa opieka NATO - twierdzi Bejda.
"Polska nie jest w stanie wojny, tylko w stanie pokoju i obowiązują nas procedury w stanie pokoju"
Gość "Faktów po Faktach" był pytany, jak może wyglądać ostrzejsza reakcja Polski w związku z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie rakiety.
- Polska nie jest w stanie wojny, tylko w stanie pokoju i obowiązują nas procedury w stanie pokoju. W tym momencie ograniczamy się do stanowczych reakcji, ale dyplomatycznych - powiedział.
Czytaj też: "Ponowienie tego typu prób spotka się z ostrzejszą reakcją". Chargé d'affaires Rosji odebrał notę
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24