Mamy nadzieję, jak każda inna rodzina dzieci zaginionych, że nasze ukochane dziecko żyje - mówili w TVN24 rodzice Krzysztofa Dymińskiego, który zaginął w maju ubiegłego roku. - Nie możemy się poddawać - podkreślali.
W poniedziałek minie dokładnie rok od zaginięcia 16-letniego Krzysztofa Dymińskiego. 27 maja 2023 roku widziano go po raz ostatni - o godzinie 5.30 na moście Gdańskim w Warszawie. Tutaj trop się urywa, nie wiadomo, co działo się później. Służby i rodzina wciąż szukają nastolatka.
W niedzielę gośćmi TVN24 byli rodzice Krzysztofa - Agnieszka i Daniel Dymińscy.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Może jak jest Niebieska Karta, to powinna być jakaś Zielona albo Żółta Karta dla takich rodzin jak nasza?"
"Wiemy, że nie możemy się poddawać"
- Na własną rękę poszukujemy Krzyśka w dwóch obszarach. Przede wszystkim mamy nadzieję, jak każda inna rodzina dzieci zaginionych, że nasze ukochane dziecko żyje, więc szukamy go żywego na lądzie - mówił ojciec chłopaka. - Ale też szukamy w Wiśle - przyznał. - Bierzemy pod uwagę, że taka sytuacja też może mieć miejsce, że utonął - dodała matka.
Małżeństwo mówiło o emocjonalnym "rollercoasterze", którego doświadczają od roku. Na przykład wtedy, kiedy z Wisły zostaje wyłowione jakieś ciało. - Dużo jest emocji od razu, adrenalina, sucho w ustach. Za chwilę przychodzi też zmęczenie, zwątpienie, bezsilność - mówił Daniel Dymiński.
- Ale wiemy, że nie możemy się poddawać - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24