Robert Bąkiewicz i zwołani przez niego narodowcy zakłócali w niedzielę prounijną manifestację na placu Zamkowym w Warszawie. Krzyki nie ustały nawet wtedy, gdy przemawiała Wanda Traczyk-Stawska, weteranka Powstania Warszawskiego. - To jest stały element naszej kultury demokratycznej. Bardzo często się tak zdarza, ze wszystkich stron politycznych - komentował Marek Pęk, wicemarszałek Senatu z Prawa i Sprawiedliwości. Politycy komentowali także manifestację, zauważając między innymi, że było to "zwycięstwo Polski obywatelskiej".
W niedzielę w wielu polskich miastach i miasteczkach odbyły się prounijne manifestacje. To reakcja na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że niektóre przepisy prawa UE są niezgodne z polską konstytucją. Główną warszawską demonstrację zwołał Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej.
W Warszawie w okolicy placu Zamkowego zebrała się też grupa kilkudziesięciu narodowców, której przewodził Robert Bąkiewicz. Zakłócali oni przemowy na prounijnej demonstracji, między innymi wtedy, gdy mówiła Wanda Traczyk-Stawska, weteranka Powstania Warszawskiego. W pewnym momencie powiedziała ona ze sceny do kontrmanifestantów: - Milcz głupi chłopie, milcz, milcz, chamie skończony. Pamiętam, jak krew się lała, jak moi koledzy ginęli. Po to tutaj jestem, żeby wołać w ich imieniu.
Straż Narodowa z 1,7 miliona złotych na organizację wydarzeń
O Robercie Bąkiewiczu i pieniądzach, które płyną do jego organizacji, mówił w TVN24 Artur Warcholiński, dziennikarz "Czarno na białym". - Robert Bąkiewicz to narodowiec wywodzący się z Obozu Narodowo-Radykalnego. W atmosferze trochę skandalu, trochę pokłócenia się z innymi członkami wraz z grupą współtowarzyszy wyszedł z ONR i zaczął angażować się w inne własne przedsięwzięcia - powiedział.
Te przedsięwzięcia - wyliczał - to Straż Narodowa, Stowarzyszenie Marsz Niepodległości i Roty Niepodległości. - Wszystkie te trzy stowarzyszenia w ostatnich miesiącach otrzymują potężne środki publiczne. Jest coś takiego jak Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej. Na jego czele stoi Jan Żaryn, były senator PiS. Ten instytut powołał fundusz patriotyczny. Z tego funduszu Robert Bąkiewicz, a właściwie jego Straż Narodowa otrzymała 1,7 miliona złotych dofinansowania. Na co? Na "bezpieczeństwo i profesjonalizm w trakcie organizacji i przebiegu wydarzeń patriotycznych" - mówił Warcholiński.
- Obserwując wczorajsze wydarzenia, każdy może sobie odpowiedzieć na pytanie, czy one wpisują się w tę definicję - dodał dziennikarz.
Pęk: zagłuszanie to stały element naszej kultury demokratycznej
O zakłócanie niedzielnej manifestacji przez narodowców dziennikarze pytali w poniedziałek wicemarszałka Senatu Marka Pęka z PiS.
- To jest stały element naszej kultury demokratycznej. Bardzo często się tak zdarza, że ze wszystkich stron politycznych następuje zagłuszanie. Na przykład wszystkie uroczystości smoleńskie są zagłuszane. Nie jesteśmy w stanie się spokojnie pomodlić, złożyć wieńców. Wczoraj rano wchodząc do kościoła, słyszałem obrzydliwy rechot i krzyki: "gdzie jest wrak" - odpowiedział senator.
Dodał, że "jest przeciwny takiemu zagłuszaniu demonstracji".
Kierwiński: policja bała się interweniować
Marcin Kierwiński z Koalicji Obywatelskiej mówił, że "smutnym obrazkiem było, kiedy policja nie interweniowała w oczywistej sprawie zakłócania naszej manifestacji przez skrajne, propisowskie środowiska". - Policja bała się interweniować. Wydawało się, że bardziej ochrania to nielegalnie postawione nagłośnienie - powiedział.
Protestujący "wiedzą, że Unia Europejska to kwestia bezpieczeństwa"
Politycy komentowali także prounijne demonstracje.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Katarzyna Lubnauer oceniła, że niedzielne manifestacje w całym kraju to "wielkie zwycięstwo Polski obywatelskiej". Wspomniała, że zgromadzeni protestujący chcieli powiedzieć "zostajemy" i "nie pozwolimy wypisać się PiS-owi z Unii Europejskiej".
- Ci ludzie wiedzą, że Unia Europejska to kwestia bezpieczeństwa, rozwoju gospodarczego, wartości i że to nie jest tylko kasa, o której mówi tak bardzo PiS - powiedziała.
Wiceprzewodnicząca klubu Lewicy Beata Maciejewska oceniła, że protestujący "pokazali, że chcą być dalej w Unii Europejskiej" - To było ponad barwami politycznymi - zauważyła. - Ludzie Lewicy byli w zasadzie we wszystkich miejscach, gdzie były te protesty, ale byli też zwykli obywatele, którzy nie należą do żadnej partii, ale chcą zostać w Unii Europejskiej - wspomniała.
Jej zdaniem "partia rządząca jest dzisiaj w szachu". - Bo Jarosław Kaczyński jest zakładnikiem grupki antyunijnych fanatyków, którzy zrobią wszystko, żeby niszczyć Polskę i wyprowadzać nas z Unii Europejskiej - tłumaczyła.
Poseł PiS i członek rady doradców politycznych premiera Mateusza Morawieckiego Robert Telus pytany o wniosek premiera do Trybunału Konstytucyjnego, odpowiedział reporterowi TVN24: - Pytał pan również o wniosek Niemców, Hiszpanów, Francuzów? Na wspomnienie, że wnioski, o których mówi dotyczyły innych rozwiązań i nie dotyczyły unijnych traktatów, Telus odparł, że "wiele innych krajów ma takie orzeczenia, że konstytucja w tych krajach jest najważniejsza".
Pytany w takim razie, w jakiej sprawie złożony został wniosek Niemców, o którym Telus sam wspomniał, poseł PiS nie odpowiadał. - To normalne, że każdy, kto walczy albo dba o suwerenność krajów, jak Niemcy, Hiszpania, Dania, jak i Polska, dba o to, żeby nasze prawo, nasza konstytucja była najważniejsza. Dla mnie i dla wielu Polaków jest to normalne - mówił.
Poseł PiS nie odpowiadał się na powtarzające się pytania reportera, w jakich sprawach zostały złożone wniosku niemieckie, duńskie i hiszpańskie. - We wszystkich tych wnioskach jest jeden cel tych orzeczeń: że prawo, konstytucja jest ważniejsze niż prawo unijne - utrzymywał.
Źródło: TVN24