PODCAST POLITYCZNY

Co z rekonstrukcją rządu. "Obie strony będą grały ostro"

Posiedzenie rządu Donalda Tuska
W "Podkaście politycznym" o rekonstrukcji rządu. "Hołownia nie ukrywa swoich ambicji"
Źródło: TVN24+
Zbliża się zapowiadana rekonstrukcja rządu premiera Donalda Tuska. Czy koalicja postąpi zgodnie z zapisami umowy koalicyjnej? O tym i nie tylko w "Podcaście politycznym" w TVN24+ rozmawiali Maja Wójcikowska i Konrad Piasecki.

"Podcast polityczny" Arlety Zalewskiej i Konrada Piaseckiego można oglądać w TVN24+ co środę o godzinie 9 oraz jako wideo na żądanie.

Premier Donald Tusk zapowiedział, że w lipcu odbędzie się rekonstrukcja jego gabinetu. O jej szczegółach oraz nieoficjalnych doniesieniach rozmawiali w czwartek w "Podcaście politycznym" w TVN24+ Maja Wójcikowska i Konrad Piasecki. - Na pewno myśląc o tej rekonstrukcji, trzeba brać pod uwagę umowę koalicyjną, która jest podpisana - zauważyła dziennikarka.

Przypomniała, że według niej, w listopadzie lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty ma zostać marszałkiem Sejmu, a jednocześnie "Szymon Hołownia przecież cały czas nie ukrywa swoich ambicji, że on tym marszałkiem chciałby pozostać".

- Pytanie, na ile tę sprawę postawi na ostrzu noża. Rozmawiam z politykami Polski 2050 i oni mówią: "Tak bardzo chcemy, tak bardzo Szymonowi na tym zależy, ale nie do tego stopnia, żeby zrywać koalicję i na przykład doprowadzić do wrogiego głosowania", czyli że Czarzasty po prostu nie uzyskuje większości, bo na przykład część Polski 2050 czy część PSL-u go nie popiera - przekazał Piasecki.

Jak zaznaczył - odwołując się do słów polityków - "to by oznaczało koniec umowy koalicyjnej". - Myślę, że obie strony będą grały ostro, ale raczej argumenty są dzisiaj po stronie Lewicy, po stronie Czarzastego - dodał.

Wicepremier z Polski 2050? Hołownia ma "warunek"

Jak przekazał Piasecki, słyszy od przedstawicieli Polski 2050, że "początkowo Hołownia się bardzo wzdragał przed tym, żeby zostać wicepremierem w rządzie, ale teraz zaczyna patrzeć na to odrobinę bardziej pozytywnie, że jakiś ciekawy resort plus stanowisko wicepremiera, to może jest dla niego przyszłość".

Wójcikowska zastrzegła wtedy, że "jest warunek". - Jeżeli on wchodzi do rządu, jest wicepremierem, to wszyscy (liderzy - red.) mają wejść do rządu, więc tutaj to znowu kłóci się z umową koalicyjną - przekazała.

Jak przekazali dziennikarze, kandydatką do objęcia stanowiska wicepremiera jest również Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050. - Choć podobno chemii nie ma (...) na linii Donald Tusk - Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Usłyszałam nawet, że ona jest w każdym resorcie i że Donald Tusk miałby się na to nie zgodzić - ujawniła Wójcikowska. 

Piaseckiemu natomiast jeden z liderów koalicji przekazał, że "Tusk jest poważnym gościem" i "jak trzeba będzie współpracować z Pełczyńską-Nałęcz, to będzie z nią współpracował także na stanowisku wicepremiera".

Kongres PiS i "gender balance"

Dziennikarze rozmawiali również o sobotnim kongresie Prawa i Sprawiedliwości. - Prezes Jarosław Kaczyński nie raz zapowiadał, że to jest jego ostatnia kadencja i właściwie za każdym razem, jak to mówi to, wybierany jest prawie jednogłośnie, ale ciekawe są stanowiska wiceprezesów - przekazała Wójcikowska.

Jak ujawniła dziennikarka, w środę wieczorem "na miękko, ale miała być reprymenda ze strony Karola Nawrockiego pod adresem Przemysława Czarnka". - Oni się jeszcze wczoraj wieczorem mieli spotkać, bo Przemysław Czarnek miał aspirować do tego, żeby być wiceprezesem, ale ma być szefem Kancelarii Prezydenta i to Karolowi Nawrockiemu (...) miało się nie spodobać - powiedziała.

Wiceprezeską PiS może również zostać posłanka Anna Krupka, ale mówi się również o Barbarze Bartuś. - Słyszę, że tutaj gender balance (równowaga płci - tłum.) ma nastąpić w Prawie i Sprawiedliwości - mówiła. Wskazała również, że wiceprezesem ugrupowania może zostać Tobiasz Bocheński.

- Niedługo będzie tak, że członek Prawa i Sprawiedliwości, który wiceprezesem nie jest, będzie czuł się członkiem drugiej kategorii - zażartował Piasecki.

"Grzech pierworodny" kwestionowanej Izby

Wójcikowska i Piasecki komentowali również wnioski prokuratora generalnego i szefa resortu sprawiedliwości Adama Bodnara o ponowne przeliczenie głosów z niemal 1,5 tysiąca komisji wyborczych. Dwa z nich dotyczyły protestów złożonych przez doktorów Krzysztofa Kontka i Joannę Staniszkis. "Oba protesty zostały formalnie uznane przez Sąd Najwyższy za protesty wyborcze. Autorzy protestów załączyli materiały świadczące o możliwych nieprawidłowościach w procesie liczenia głosów. Ich zarzuty oparto na naukowo weryfikowalnej metodzie" - napisał wówczas.

- Procedura jest taka, że są dwa dni, żeby Adam Bodnar zajął stanowisko wobec tych protestów i Sąd Najwyższy nie poczekał na to jego stanowisko (...). Mimo że sam go poganiał i o to prosił, napisał, że zostawia sprawę protestu doktora Kontka bez dalszego biegu - przypomniała Wójcikowska.

Wtedy też Piasecki zwrócił uwagę, że skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jest "grzechem pierworodnym w tej historii orzekania o ważności wyborów". - Sędziowie tej Izby są osobiście zainteresowani w tym, żeby prezydentem był człowiek, który uznaje ich za sędziów i uznaje, że ta Izba powinna funkcjonować, a zatem gwarantuje im, że oni pozostaną w Sądzie Najwyższym - zauważył.

Izba ta powstała na mocy ustawy o SN z 2017 roku i tworzą ją osoby powołane po tymże roku na urząd sędziego na wniosek upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy z 2017 roku (w okresie rządów Zjednoczonej Prawicy).

Status tych sędziów jest kwestionowany, a w myśl wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie jest sądem.

Czytaj także: