- Państwo polskie przyznało, że Antoni Macierewicz wyrządził krzywdę polskiemu społeczeństwu, manipulując jego wiedzą w zakresie katastrofy smoleńskiej, lansując teorię zamachów i okłamując polskie społeczeństwo - powiedział dziennikarz "Czarno na białym" Piotr Świerczek, autor serii reportaży o katastrofie smoleńskiej i podkomisji Macierewicza. - Antoni Macierewicz był w pełni świadomy tego, przynajmniej od roku 2019, kiedy otrzymał część raportów, że okłamuje opinię publiczną - dodał.
W czwartek MON zaprezentowało raport z prac zespołu ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Ujawniono, że podkomisja smoleńska kosztowała Skarb Państwa ponad 81 mln zł. W związku z jej działaniami do prokuratury trafi 41 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa m.in. przez jej szefa Antoniego Macierewicza i byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka - zapowiedziało kierownictwo MON.
Prezentując raport, podkreślono, że prace podkomisji smoleńskiej były nierzetelne, jej członkowie nie mieli kwalifikacji do badania wypadków lotniczych, a opinie ekspertów zostały przemilczane lub przeinaczone tak, aby pasowały do hipotezy o wybuchu, do którego miałoby dojść na pokładzie samolotu Tu-154.
"Państwo polskie przyznało, że Macierewicz wyrządził krzywdę polskiemu społeczeństwu"
Do wniosków przedstawionych w czwartek w siedzibie MON odniósł się dziennikarz Piotr Świerczek z "Czarno na białym", autor serii reportaży o katastrofie smoleńskiej i podkomisji Macierewicza. - Państwo polskie przyznało, że Antoni Macierewicz wyrządził krzywdę polskiemu społeczeństwu, manipulując jego wiedzą w zakresie katastrofy smoleńskiej, lansując teorię zamachów i okłamując polskie społeczeństwo na temat tego, że w Smoleńsku mieliśmy do czynienia ze zwykłą katastrofą - podsumował.
- Antoni Macierewicz był w pełni świadomy tego, przynajmniej od roku 2019, kiedy otrzymał część raportów, że okłamuje opinię publiczną w zakresie katastrofy smoleńskiej. I to jest właściwie najważniejsze przesłanie - państwo polskie, organ publiczny w końcu to potwierdził - dodał.
Zwrócił uwagę na korespondencję wewnętrzną między członkami podkomisji. - Wciąż mi brzęczy w uszach jeden mail Wiesława Biniendy do przewodniczącego podkomisji Antoniego Macierewicza, który sugeruje, że trzeba się pozbyć tego głównego problemu, jaki stoi na przeszkodzie, by udowodnić zamach, czyli tej smoleńskiej brzozy: "To drzewo to wampir, nie można go zatłuc" - zacytował. Według niego to dowód na to, że "podkomisja świadomie pozbywała się dowodów, które stały w sprzeczności wobec tezy zamachowej".
"Smaczki" raportu
Dziennikarz stwierdził, że "arcyciekawym" wątkiem przedstawionym przez zespół płk. Leszka Błacha był kontakt Antoniego Macierewicza z obywatelem Federacji Rosyjskiej Aleksandrem Glaskowem. - Choć minister Cezary Tomczyk nie potrafił odpowiedzieć jasno na pytanie, czy ten kontakt był inspirowany przez obcy wywiad, kim był naprawdę ten człowiek i co znajdowało się dokładnie na tym pendrivie - dodał.
- Padło takie ogólne sformułowanie, że to nie były informacje wiarygodne, ale były na rękę Antoniemu Macierewiczowi w zakresie teorii zamachowej. Ten obywatel nigdy nie został zatrzymany. Przekroczył przejście piesze z obwodem królewieckim kilka dni po spotkaniu z Antonim Macierewiczem. Antoni Macierewicz też z opóźnieniem poinformował Służbę Kontrwywiadu Wojskowego na temat tego spotkania - zauważył Świerczek.
Wspomniał także o innych "smaczkach" raportu. - Cały czas uśmiechałem się na myśl o tym, że żona Antoniego Macierewicza z koleżanką dokonywała ostatecznych poprawek raportu podkomisji przed jego oficjalną publikacją. To był sierpień 2021 roku - przypomniał.
"Koszt tego samolotu mi trochę w tym raporcie zgrzyta"
Świerczek miał także pewne zastrzeżenia do obecnego kierownictwa MON. - Ja oczekiwałem, że państwo polskie przedstawi mi komplet oryginalnych dokumentów. Te dokumenty powinny być jawne i padła deklaracja, że będzie zmieniane w tej kwestii prawo i że być może uzyska się zgodę sądu na taką publikację, no, ale my tych dokumentów jednak wciąż nie mamy - zauważył.
Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że koszty działania komisji Macierewicza to 34,5 mln zł. - Do tego trzeba doliczyć nieodwracalne uszkodzenie, w efekcie zniszczenie samolotu TU-154, którego wartość wyceniono na 47 mln zł. Razem to daje ponad 81 mln zł, które Skarb Państwa poniósł na rzecz działania komisji pana Macierewicza - stwierdził minister.
- Ja jestem sceptyczny co do tej kwoty - przyznał Świerczek. Nie miał zastrzeżeń co do szacunku kosztów funkcjonowania komisji, ale wyraził wątpliwości, jeżeli chodzi o wartość tupolewa, którą wyceniono na 47 milionów złotych. - Już wtedy nawet ludzie z Agencji Mienia Wojskowego, którzy zajmowali się sprzedażą tego samolotu, wyceniali go realnie na 20 milionów złotych. Więc dopisywanie tej kwoty zniszczenia samolotu na 47 milionów, gdybym miał się do czegoś przyczepić, byłbym znacznie ostrożniejszy w całościowym formułowaniu, że całościowy koszt czy też strata wynikająca z działania podkomisji to aż 81 milionów złotych. Koszt tego samolotu mi trochę w tym raporcie zgrzyta - przyznał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Art Service