Przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii Błażej Kmieciak mówił w "Faktach po Faktach" o przedstawionym we wtorek drugim raporcie z wynikami prac komisji. - Przestępstwo, którego dokonuje osoba nosząca koloratkę dla mnie jako osoby wierzącej i praktykującej jest nadal szokujące, bolesne i trudne do jakiegokolwiek wyjaśnienia, nawet naukowego - przyznał. Dodał jednak, że "szczególne i mocne wrażenie" robi na nim liczba dotycząca rodziców podejrzewanych o wykorzystywanie seksualne dziecka.
We wtorek Państwowa Komisja ds. Pedofilii przedstawiła drugi raport z wynikami swoich prac. Łącznie prowadziła 513 spraw, w tym 318 nowych, czyli podjętych od czasu publikacji poprzedniego raportu z 25 lipca zeszłego roku. Większość sprawców czynów, którym przyglądała się komisja jest niespokrewniona z ofiarą, a wśród nich największą grupą byli duchowni.
W ostatnim roku komisja przekazała do prokuratury 96 zawiadomień o prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa, w tym dwa zawiadomienia dotyczyły kwestii zatajenia wiedzy o pedofilii. Od początku funkcjonowania komisja zawiadomiła prokuraturę już łącznie 233 razy.
Liczba 70. "Na mnie, jako na człowieku i ojcu, zrobiła szczególnie mocne wrażenie"
Przewodniczący komisji Błażej Kmieciak przyznał w "Faktach po Faktach" w TVN24, że największe wrażenie zrobiły na nim przedstawione liczby w raporcie. - Bo z jednej strony mówimy o liczbie 53 duchownych i to liczba, która jest i z którą nie ma co dyskutować. Ja zaznaczam, że dane, które przedstawia państwowa komisja to nie są dane populacyjne. To, że jest tam taka, a nie inna liczba, to nie znaczy, że jest to odzwierciedlenie rzeczywistości całego kraju, odzwierciedlenie rzeczywistości statystycznej - powiedział.
- Dla mnie rzeczywiście w ogóle liczby, które dotyczą zgłaszanych spraw, są bolesne. Chyba najmocniejszą rzeczą jest liczba 70. Tam jest 70 rodziców podejrzewanych o wykorzystywanie seksualne dziecka - dodał.
- Oczywiście przestępstwo, którego dokonuje osoba nosząca koloratkę dla mnie, też jako osoby wierzącej i praktykującej, jest nadal szokujące, bolesne i trudne do jakiegokolwiek wyjaśnienia, nawet naukowego. Natomiast na mnie, jako na ojcu, robią szczególne i mocne wrażenie, materiały, gdzie czytam, że ojciec, który ma być bastionem dla dziecka, fotografował swoją córkę nago i tłumaczy to swoimi zainteresowaniami albo gdy czytam, że ojciec jest podejrzany o zgwałcenie swojego czteroletniego dziecka, to proszę wybaczyć, ale to rzeczywiście ta liczba 70 jest taką liczbą, która na mnie, jako na człowieku i ojcu, zrobiła szczególnie mocne wrażenie - przyznał.
"O wielu przestępstwach nie wiemy"
Kmieciak mówił dalej, że w drugim raporcie komisja zwraca między innymi uwagę, że policja prezentuje co roku "pewne dane, o ponad 1100 przypadkach wykorzystania seksualnego, podejrzeniu wykorzystywania seksualnego dziecka".
- Ale ja niestety nie jestem w stanie zagwarantować, że to jest pełna liczba tych przestępstw, które miały miejsce w zeszłym roku, bo o wielu przestępstwach my nie wiemy, o wielu przestępstwach, na przykład w sieci, też nie wiemy. Może dowiemy się o nich za jakiś czas, a być może w ogóle się o nich nie dowiemy, bo z różnych przyczyn wynika brak informowania organów ścigania - wyjaśnił.
"Brak przekazywania dokumentów jest bardzo poważnym błędem"
W programie padło pytanie o współpracę z Kościołem. - Pewnej współpracy instytucjonalnej na poziomie przekazania dokumentów nadal nie ma - przyznał Kmieciak. Wymienił, że na pismo nie odpowiedziała komisji między innymi Nuncjatura Apostolska. - Nie otrzymaliśmy informacji zwrotnej, otrzymaliśmy informację z Watykanu - uściślił.
- Do Watykanu występowaliśmy łącznie trzy razy. Do instytucji Kościoła katolickiego w Polsce, jeśli chodzi o pewnego rodzaju zbiory: o biskupów, o sądy biskupie i delegacje kościelne, występowaliśmy również trzy razy - podał.
Skąd tak mała liczba? - Polityka Watykanu w tej kwestii jest jasna. W momencie, w którym dokumenty trafiają do Watykanu, należy zwrócić się na drogę prawną, międzynarodową. Nie rozumiem tej polityki, tej tamy, tej bariery, która została postawiona, ponieważ wiele działań edukacyjno-prewencyjnych Kościoła jest naprawdę wzorcowych. Natomiast brak przekazywania tych dokumentów jest bardzo poważnym błędem. Nie wiem czy wizerunkowym, bo nie jestem specjalistą od PR-u, natomiast jest błędem uniemożliwiającym wyjaśnienie tych spraw - ocenił.
- My na pewno, po znowelizowanej, mam nadzieję już niebawem, ustawie o państwowej komisji, będziemy bardzo mocno upominać się, mając twarde narzędzia i uprawnienia, o dostęp do dokumentów, także w Stolicy Apostolskiej, co już robiliśmy, ale niestety odpowiedziano nam negatywnie - powiedział Kmieciak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24