Widziałam, że był trochę zmieszany, przerażony - mówi o prezesie PLL LOT Rafale Milczarskim zwolniona szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego w spółce Monika Żelazik, relacjonując chwilę, gdy przed nim uklękła. Spór związkowców z prezesem LOT stał się wojną personalną, której celem jest dymisja Milczarskiego. Ten jednak rezygnować nie zamierza i podkreśla, że stoją za nim dobre wyniki finansowe firmy. Materiał magazynu "Czarno na białym" TVN24.
Rafał Milczarski stoi na czele LOT od dwóch lat i właśnie przeżywa prawdopodobnie najtrudniejsze chwile w swojej karierze. Ale nie zamierza cofnąć się nawet o krok.
- Nie jest możliwa opcja zerowa, ponieważ te osoby zorganizowały strajk wbrew prawu, a Polska nie jest krajem bezprawia - wyjaśniał w RMF FM.
"To nie jest najlepsza sytuacja"
Michał Fijoł, członek zarządu LOT i jeden z najbliższych współpracowników prezesa twierdzi, że to właśnie Milczarski wielokrotnie wyciągał rękę do protestujących, która za każdym razem była jednak odrzucana.
- W żadnym razie nie jest to (protest - red.) porażka prezesa, nie można o tym w ogóle mówić w takich kategoriach - podkreśla.
Choć to właśnie Rafał Milczarski zwalnia dyscyplinarnie strajkujących, wysyła im faktury za odwołane loty i zawiadamia prokuraturę.
Pytany, "czy to nie jest dolewanie oliwy do ognia", Fijoł odpowiada: - Dla każdego menedżera tego rodzaju sytuacja, gdzie mamy pracowników, a z drugiej strony kilkudziesięciu strajkujących i tego rodzaju spór, to nie jest najlepsza sytuacja.
Sytuacja, w której prezes LOT na tym etapie sporu zaczyna być porównywamy do kontrowersyjnego szefa irlandzkiego RyanAir, który też twardo negocjuje ze związkowcami.
Związki "mogą napsuć krwi"
Ale postawą prezesa Milczarskiego niektórzy są zaskoczeni. - Mogę powiedzieć, że to bardzo miły człowiek, dlatego jestem zdziwiony jego bezkompromisową reakcją - mówi Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, który zna prezesa LOT od kilkunastu lat.
I podkreśla, że negocjacje z pracownikami w państwowej firmie wyglądają zupełnie inaczej niż te w prywatnej. A prezes Milczarski jako prezes państwowej spółki debiutuje.
- Tutaj nie da się tak po prostu (powiedzieć - red.): nie podobasz mi się, to na zieloną trawkę - mówi Furgalski. - Tylko jest kodeks pracy, jest ustawa o związkach zawodowych, więc trzeba mieć umiejętności dialogu - przyznaje. - Wiem, że czasami związki są, mówiąc wprost i brzydko, upierdliwe, ale, niestety, widziały gały co brały - dodaje, zaznaczając, że nie da się lekceważyć związków, bo "mogą napsuć krwi".
Symbolem dotychczasowych negocjacji stał się spór protestujących z prezesem o dostęp do toalet, toczący się przy udziale kamer.
- Widziałam, że był trochę zmieszany i przerażony, w końcu dziękowałam mu w XXI wieku za dostęp do sanitariatów - mówi Monika Żelazik, zwolniona z pracy szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego PLL LOT. - Wygraliśmy wojnę o sedes proszę pana, to jest bardzo ważna wojna.
Wojna o głowę prezesa
Spór o podwyżki przerodził się tymczasem w wojnę personalną, a jej celem stała się głowa prezesa.
Rafał Milczarski zapewnia, że nie poda się do dymisji i twierdzi, że stoją za nim coraz lepsze wyniki finansowe spółki. Tylko na przewozie pasażerów LOT zarobił w w ubiegłym roku 288 milionów złotych, ponad 100 milionów więcej niż w 2016 roku.
Ale każdy dzień strajku i kolejne odwołane loty, to straty finansowe. Według różnych szacunków do tej pory protest mógł kosztować spółkę nawet 30 milionów złotych.
Adrian Furgalski zauważa, że pat w negocjacjach "donikąd nie prowadzi". - Cierpi jedna i druga strona, a przede wszystkim cierpi marka, bo nie jest w tej chwili marką wiarygodną - ocenia.
- Oczywiście monitorujemy wizerunek naszej spółki i oczywiście, że spółka będzie musiała na tym stracić - przyznaje Michał Fijoł.
Dodaje jednak, że "odpowiedzialność za to ponoszą przedstawiciele związków zawodowych".
"Liberał z krwi i kości"
Rafał Milczarski to 41-letni ekonomista, edukację zdobywał w Wielkiej Brytanii. Jest absolwentem katolickiego liceum i Uniwersytetu Cambridge. Nie jest fachowcem w sprawach lotniczych. Pracował w brytyjskich firmach transportowych, a później przede wszystkim w branży kolejowej.
- To menedżer z dużą dynamiką wewnętrzną, zdecydowany, z silnym uściskiem dłoni, wiedzący, czego chce - mówi Radosław Omachel, dziennikarz "Newsweeka". - Jego poglądy raczej nie pasują do socjalnej ideologii Prawa i Sprawiedliwości, bo to jest liberał z krwi i kości - przyznaje.
Do LOT Rafał Milczarski miał trafić dzięki ówczesnemu ministrowi skarbu, Dawidowi Jackiewiczowi z PiS. Dziś, jak przyznaje, jest na szczycie swojej kariery. - Jestem prezesem poważnych linii lotniczych, wykonuję swoją pracę naprawdę na dobrym, światowym poziomie - twierdzi.
Pytanie, jak długo to potrwa. Bo premier, który jeszcze niedawno LOT pod kierownictwem Milczarskiego zachwalał i nad firmą ma bezpośredni nadzór, w tym sporze na razie milczy.
Więcej materiałów na stronie magazynu "Czarno na białym" TVN24.
Autor: mm//plw / Źródło: tvn24