Kobieta i czterech mężczyzn zginęło w niedzielę w pożarze budynku w Pszowie (Śląskie). Świadek zdarzenia, który razem ze znajomym wyprowadził na zewnątrz dwie osoby, mówi, że zaczęło się od tego, że w kuchni stanął w płomieniach garnek, w którym ktoś przygotowywał jedzenie. Na miejscu trwają oględziny.
- Mieszkałem na samej górze, siedziałem akurat na parterze u znajomego, gdy wybiegła kobieta, która mieszkała na dole i krzyczała, że strasznie się dymi - powiedział anonimowo świadek tragedii, do której doszło w niedzielę (13 kwietnia) w Pszowie.
Staż pożarna walczyła z pożarem przez kilka godzin. Ewakuowało się 12 osób, z czego jedna trafiła do szpitala. Zginęło natomiast pięć osób w wieku od 36 do 69 lat - kobieta i czterej mężczyźni.
Garnek zajął się ogniem
- Wybiegliśmy, bo myśleliśmy że coś się stało przy rozpalaniu w piecu - opowiada świadek pożaru.
Okazało się, że na kuchence stał garnek, który zajął się ogniem.
- Garnek "podpalił" całą kuchenkę i cały sufit. Spanikowaliśmy i szybko wybiegliśmy. Potem zaczęliśmy jakoś reagować, żeby uratować jak najwięcej ludzi. Udało nam się wyprowadzić dwie osoby - relacjonuje.
Ktoś przygotowywał sobie jedzenie
Dodaje, że w budynku były trzy kuchnie, z których korzystali mieszkańcy, a ta w której wybuchł pożar znajduje się przy samym wejściu do hostelu.
- Ktoś przygotowywał sobie jedzenie - zaznaczył mężczyzna.
Ustalają przyczyny tragedii
Dogaszanie trwało do godzin porannych. W akcji uczestniczyło 120 strażaków przy wykorzystaniu 34 samochodów.
Trwa szczegółowe ustalenia przyczyn tragedii. Na miejscu wciąż trwają oględziny z udziałem policji, prokuratury i biegłego w zakresie pożarnictwa. Burmistrz Pszowa ogłosił w poniedziałek jednodniową żałobę w mieście.
Autorka/Autor: tm/gp
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24