W sprawie zapaści w psychiatrii dzieci i młodzieży alarm podnoszono od lat. Na Podlasiu nie ma ani jednego całodobowego oddziału psychiatrii dziecięcej. Ale nie tylko tam znalezienie pomocy specjalisty graniczy z cudem. - To pokłosie zaniedbań na przestrzeni kilkunastu lat - wyjaśnia krajowy konsultant w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży doktor Aleksandra Lewandowska. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Szpitalny Oddział Ratunkowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu kilka dni temu został zdemolowany przez nastoletniego pacjenta. Nie po raz pierwszy lekarze spotykają się tu z agresją. - To najczęściej są pacjenci pod wpływem różnych środków psychoaktywnych, którzy są zagrożeniem dla siebie, dla nas, jak i innych pacjentów - mówi zastępca kierownika SOR Katarzyna Hrnciar.
Lekarze są przygotowani i pomagają, ale z roku na rok jest to coraz trudniejsze. Zgłasza się coraz więcej pacjentów z problemami psychicznymi i często są to coraz młodsze osoby. Katarzyna Hrciar zwraca uwagę, że wiek osób "podejmujących się prób samobójczych i różnych okaleczeń, stosowania różnych leków i środków psychoaktywnych się obniża". - Często są to nawet dzieci po skończonym 10. roku życia - dodaje.
Z SOR-u pacjenci muszą trafić na oddział psychiatryczny, ale w Małopolsce są tylko dwa - często zapełnione. Dzieci wysyłane są więc do szpitali w innych województwach. Janusz Schwertner, dziennikarz Onetu i autor książki "Szramy" zwraca uwagę na kolejny problem, na jaki natrafia taki pacjent. - Absolutne przeludnienie oddziałów psychiatrii dziecięcej, czasami 2-krotne, a nawet 2,5-krotne - mówi.
Ministerstwo inwestuje w ośrodki terapii środowiskowej
Na mapie Polski nadal są takie czarne punkty jak Podlasie, gdzie nie ma ani jednego całodobowego oddziału psychiatrii dziecięcej. - To pokłosie zaniedbań dotyczących psychiatrii dzieci i młodzieży na przestrzeni kilkunastu lat. Pandemia ten problem tylko pogłębiła - wyjaśnia krajowy konsultant w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży doktor Aleksandra Lewandowska.
Ministerstwo Zdrowia chwali się nowymi ośrodkami terapii środowiskowej. Działa ich już ponad 300, czyli najwięcej w historii. Można tam skorzystać z porady psychologicznej albo sesji psychoterapii. Tylko mało osób o tym w ogóle wie. Wykaz miejsc można znaleźć na stronie NFZ. - Chodzi o to, żeby młodzi ludzie trafiali do poradni specjalistycznych, a nie do szpitali - mówi rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Doktor Lewandowska zwraca uwagę, że "to nie zmienia wzrostu liczby pacjentów w głębokich kryzysach psychicznych", dla których musi być miejsce w szpitalach, "bo to są dzieci i młodzież w stanie zagrożenia życia".
Zmiany w systemie lecznictwa psychiatrycznego dzieci i młodzieży
O braku lekarzy, profilaktyki i powszechnie dostępnej opieki Najwyższa Izba Kontroli alarmowała już w 2020 roku. Co najmniej od tego czasu wiadomo było, że system lecznictwa psychiatrycznego dzieci i młodzieży wymaga pilnych zmian. - Ten problem skrywany był za barierą wstydu, tabu i społecznego lęku. Nauczyliśmy się w Polsce pięknie milczeć na ten temat - uważa Schwertner.
Z powodu zbyt niskiej wyceny świadczeń wielu lekarzy przez lata rezygnowało z pracy. Szef resortu zdrowia zapewnia, ze przebudowuje cały system. - Mamy też zmianę wyceny opieki psychiatrycznej dla dzieci, bo był wyraźny głos ze strony środowiska - mówi minister Niedzielski.
To bardzo ważne, aby nie czekać z pomocą. Nie każda sytuacja kryzysu emocjonalnego musi wymagać wizyty w szpitalu. - Dziecko, które powie raz o swoich problemach, może nie mieć siły, żeby przyjść do nas drugi raz i powiedzieć: naprawdę jest mi źle i naprawdę potrzebuję tej pomocy, którą mi mamo, tato obiecaliście - podkreśla koordynatorka strefy pomocy serwisu zwjr.pl Lucyna Kicińska.
Działać trzeba szybko, bo co najmniej czworo dzieci w Polsce codziennie próbuje odebrać sobie życie. A o wielu próbach nigdy się nie dowiadujemy.
Pomocy można szukać między innymi pod numerami 800 12 12 12 czy 116 111 albo 800 100 100.
Aleksandra Kąkol, asty//now
Źródło: TVN24