Przewidywany na ministra edukacji i nauki Przemysław Czarnek w sobotę odwiedził babcię w szpitalu w Lublinie, mimo zakazu odwiedzin - napisała "Gazeta Wyborcza". Dwa dni po tej wizycie poinformował, że stwierdzono u niego zakażenie koronawirusem. Jak podał dziennik, na obecność posła PiS zgodził się kierownik oddziału, który sam jest teraz na kwarantannie. - Pacjentka jest w ciężkim stanie, a w takich sytuacjach odstępujemy od zakazu - tłumaczył w rozmowie z "GW" profesor Piotr Majcher. Czarnek w czwartek wieczorem potwierdził w mediach społecznościowych fakt wizyty, ale zapewnił, że odbyła się "zgodnie z procedurami, w pełnym reżimie sanitarnym", a on sam nie miał wówczas jeszcze objawów COVID-19.
W poniedziałek poseł PiS Przemysław Czarnek poinformował na Twitterze, że jest zakażony koronawirusem. "Chciałbym Państwa poinformować, że przed chwilą potwierdzono u mnie koronawirusa" - napisał. "Udałem się rano na badania w związku z bólem głowy nie chcąc narażać Prezydenta RP, Rady Ministrów i innych uczestników dzisiejszych wydarzeń. Czuję się dobrze" - dodał poseł PiS i zaapelował, aby nie lekceważyć objawów. We wtorek odbywało się zaprzysiężenie rządu, w którym Czarnek ma pełnić funkcję ministra edukacji i nauki.
Przemysław Czarnek odwiedził babcię w szpitalu
"Gazeta Wyborcza" podała w czwartek, że Przemysław Czarnek dwa dni przed wspomnianym oświadczeniem, w sobotę, odwiedził babcię na oddziale rehabilitacji w Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Lublinie, mimo zakazu odwiedzin wprowadzonego od początku pandemii na tym oddziale.
Informację o tym, że z odwiedzinami do jednej z pacjentek przyszedł na oddział Czarnek, dziennikarz dostał od jednego z pracowników placówki.
Kierownik szpitala widział się z Czarnkiem
Gazeta dowiedziała się, że w sobotę z przyszłym ministrem osobiście rozmawiał w szpitalu kierownik oddziału profesor Piotr Majcher. W rozmowie przez telefon z dziennikarzem "GW" przyznał, że widział się z Przemysławem Czarnkiem, ale nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Pacjentka, do której przyszedł, jest w ciężkim stanie, a w takich sytuacjach odstępujemy od zakazu [odwiedzin - red.]. I nie ma tu różnicy, czy chodzi o posła, ministra, czy zwykłego Kowalskiego - zapewnił prof. Majcher. - Są to sytuacje, gdzie sumienie nie pozwala postąpić inaczej - dodał.
Zapytany, czy gdyby wiedział, że jakiś odwiedzający ma koronawirusa, też by zrobił wyjątek, odpowiedział: - Wtedy bym go nie wpuścił, jak każdego.
Majcher od poniedziałku jest na kwarantannie i czeka na test na obecność koronawirusa.
Szpital: sytuacja jest kryzysowa
Pracownik szpitala poinformował "Gazetę Wyborczą", że w nocy poprzedzającej publikację przyszły wyniki wszystkich pacjentów i 90 procent ma koronawirusa. - Zakażeni są też lekarze, pielęgniarki i personel niemedyczny. Dziś na oddziale nie ma prawie nikogo, bo cały personel jest na kwarantannie albo w izolacji. Chorymi zajmują się pielęgniarki delegowane z innych oddziałów - twierdził pracownik.
Powstanie ogniska epidemii na oddziale rehabilitacji potwierdziła dziennikowi Beata Węgiel, odpowiedzialna w szpitalu za kontakt z mediami. - Sytuacja jest kryzysowa. Mamy zakażonych pacjentów i personel medyczny na kwarantannie - przyznała. Jak stwierdziła, o odwiedzinach Przemysława Czarnka dowiedziała się od dziennikarza. Zadeklarowała, że sprawdzi ten wątek, poprosiła o maila, ale mimo kilku telefonów nie wysłała odpowiedzi. Po pięciu godzinach - jak relacjonuje "GW" - poinformowała, że nie udzieli odpowiedzi, a po komentarz dziennikarz ma się zwrócić do Ministerstwa Obrony Narodowej.
MON: nie podajemy danych personalnych osób odwiedzających oraz pacjentów
W komunikacie MON, przesłanym "GW", przekazano, że COVID-19 potwierdzono u 14 pacjentów oddziału rehabilitacji i siedmiu osób z personelu. 40 osób przebywa na kwarantannie. "Na oddziale wstrzymano przyjęcia pacjentów, jest on traktowany jako izolacyjny z podjętymi obostrzeniami dotyczącymi zabezpieczenia epidemiologicznego" - odpowiedział resort.
MON nie odniósł się do tego, że poseł PiS był na oddziale. "Zasadą jest, że ze względu na ochronę danych osobowych nie podajemy danych personalnych osób odwiedzających oraz pacjentów" - napisało Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej.
Jest odpowiedź posła
Przemysław Czarnek odpowiedział na artykuł "Wyborczej" na Twitterze. Potwierdził, że był w sobotę u babci w szpitalu. "W sobotę nie miałem żadnych objawów koronawirusa i nie byłem skierowany na kwarantannę. Wobec poważnego stanu mojej 88-letniej babci po udarze, widziałem ją krótko w szpitalu, zgodnie z procedurami, w pełnym reżimie sanitarnym" - napisał.
"Nie miałem żadnego bezpośredniego kontaktu z innymi pacjentami. Sugerowanie w tej sytuacji, że jestem źródłem zakażeń jest absolutnym nadużyciem" - dodał.
Wcześniej zwróciliśmy się do Przemysława Czarnka z prośbą o komentarz do artykułu "Gazety Wyborczej". Nie odpowiedział. Również "Wyborcza" pytała, dlaczego mimo zakazu poseł zdecydował się na odwiedziny w szpitalu. Także bez rezultatu.
Szpital ocenia: nie jest możliwe wskazanie źródła zakażenia
W czwartek wieczorem Wojskowy Szpital Kliniczny w Lublinie wydał komunikat. Nie zaprzeczył w nim, że Czarnek przyszedł do szpitala. Przekazał jedynie, że "nie jest możliwe wskazanie źródła zakażenia", a informacje gazety, które sugerują że źródłem zakażeń koronawirusem w szpitalu był Przemysław Czarnek są nieprawdziwe.
"Ze względu na 80 procent udziału przypadków bezobjawowych i skąpoobjawowych identyfikacja źródła jest mało prawdopodobna" - napisano.
"Na obszarze województwa lubelskiego wprowadzono poleceniem Wojewody Lubelskiego z dnia 12 marca 2020 r. zakaz odwiedzin pacjentów przez osoby spoza szpitala, jednakże dopuszcza się możliwość odwiedzin pacjentów w stanie bardzo ciężkim, których rokowanie co do przeżycia lub utraty zdrowia jest poważne" - tłumaczy szpital. Rzeczywiście, 12 marca wojewoda lubelski wydał polecenie o wstrzymaniu przyjęć planowych i zabiegów operacyjnych, za wyjątkiem sytuacji dotyczących pacjentów w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, zakazał odwiedzin pacjentów przez osoby spoza szpitala oraz wstrzymał wizyty przedstawicieli medycznych i handlowych w szpitalach i poradniach przyszpitalnych.
W komunikacie szpitala dodano: "Zgodnie z zasadą wyrażoną w art. 33 ust. 1 ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta pacjent podmiotu leczniczego wykonującego działalność leczniczą w rodzaju stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne ma prawo do kontaktu osobistego, telefonicznego lub korespondencyjnego z innymi osobami. Należy pacjentowi umożliwić kontakt z rodziną w sytuacji zagrożenia życia. Oczywiście w tej sytuacji, muszą być przestrzegane wszelkie reguły sanitarno-epidemiologiczne".
Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl