Odrzucenie wniosku o wotum nieufności dla ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka zarekomendowała we wtorek sejmowa komisja edukacji. Wcześniej posłowie większością głosów PiS odrzucili wniosek opozycji, by przerwać obrady w związku z tym, że sam Czarnek się nie stawił. Sejm zajmie się sprawą przyszłości szefa MEiN w środowy wieczór.
Spotkanie sejmowej komisji edukacji w sprawie wniosku o odwołanie Przemysława Czarnka z funkcji ministra edukacji i nauki rozpoczęło się we wtorek, 20 lipca o godz. 15, skończyło po godzinie 18. Ku zaskoczeniu posłów opozycji sam zainteresowany nie przyszedł na posiedzenie. W głosowaniu, które zamknęło obrady, 15 posłów było za pozytywnym zaopiniowaniem wniosku o wotum nieufności wobec ministra, 19 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Sejm na posiedzeniu plenarnym ma zająć się tą sprawą w środę wieczorem.
Opozycja chciała przerwania obrad
- Mamy debatować nad wnioskiem o odwołanie pana ministra Czarnka i dobrą tradycją jest to, że na taką dyskusję przychodzą ministrowie - rozpoczęła Krystyna Szumilas, posłanka Koalicji Obywatelskiej, w przeszłości minister edukacji w rządzie PO-PSL. Zwróciła się do posłanki PiS Mirosławy Stachowiak-Różeckiej, szefowej komisji: - Proszę panią przewodniczącą o to, aby spowodowała, abyśmy byli jako komisja poważnie traktowani i żeby na tę komisję przyszedł pan minister Czarnek.
Wtórował jej poseł KO Piotr Borys. - Minister powinien stanąć przed komisją, odpowiedzieć na nasze krytyczne uwagi. Żądamy, aby pani przerwała komisję i zawnioskowała o natychmiastowe przyjście ministra Czarnka. Nie może być tak, że minister, w stosunku do którego jest wotum nieufności, jest nieobecny i uchyla się od odpowiedzi na pytania komisji - podkreślił poseł i przypomniał, że Czarnek "notorycznie nie przychodzi na komisję".
Posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk stwierdziła, że jest tylko jedna okoliczność, która usprawiedliwiałaby nieobecność Czarnka. - To byłaby informacja, że pan minister Przemysław Czarnek podał się samodzielnie do dymisji. To znaczy uznał wniosek o wotum nieufności za zasadny - oceniła.
PiS-owi nieobecność ministra nie przeszkadza
Mirosława Stachowiak-Różecka poinformowała, że nie ma narzędzi, by zobligować ministra do przyjścia na komisję. Następnie posłowie - większością głosów PiS - odrzucili wniosek formalny o przerwanie posiedzenia.
Komisja toczyła się więc bez udziału ministra Przemysława Czarnka. Oficjalne powody jego nieobecności nie zostały podane, w mediach społecznościowych resortu w czasie jej trwania pojawiła się informacja, że minister spotkał się dziś z ambasadorem Peru w Polsce.
Konstytucyjne zarzuty i "pierwszy wagarowicz"
Wniosek o odwołanie szefa MEiN Przemysława Czarnka złożyli w Sejmie w czerwcu posłowie Koalicji Obywatelskiej. - Minister Czarnek musi odejść, jest ministrem złym i szkodliwym, pełnym pogardy i agresji. Jego wypowiedzi o młodzieży, o części polskiego społeczeństwa, dyskwalifikują go nawet jako parlamentarzystę, nie mówiąc o tym, że go w pełni dyskwalifikują jako osobę, która ma odpowiadać za przyszłość polskich dzieci - mówiła wówczas wiceszefowa klubu KO Barbara Nowacka.
We wtorek w imieniu wnioskodawców poseł Rafał Grupiński przedstawił "trzy zasadnicze konstytucyjne zarzuty", które wynikają z działań szefa resortu edukacji i nauki. Stwierdził m.in., że Czarnek narusza konstytucyjne prawo rodziców do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi podglądami, które to prawo wyrażone jest w Konstytucji RP. Minister ma też naruszać prawo uczniów do nauki w warunkach niezbędnych do ich rozwoju, oparte na zasadach solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności. Grupiński powiedział też, że szef MEiN narusza prawo do wolności słowa i autonomii szkół wyższych, również wyrażone w konstytucji. W czasie ponadtrzygodzinnej dyskusji posłowie opozycji przywoływali wypowiedzi i działania ministra z ostatnich miesięcy. Krytykowali m.in. plany polityki oświatowej na kolejny rok szkolny, zarzucając ministrowi, że nie przygotowuje szkół na czwartą falę pandemii. Wielokrotnie przypominali słowa jego współpracowników, np. o cnotach niewieścich. W czasie debaty wielokrotnie powracał temat wzmocnienia roli kuratorów oświaty i ograniczenia możliwości dyrektorów szkół. Posłowie zarzucali ministrowi również to, że "chce zamienić świeckie szkoły w placówki religijne".
Na posiedzeniu wielokrotnie komentowana była nieobecność ministra. - Do licznych wad pana ministra Czarnka, które powodują, że nie jest żadnym wzorcem wychowawczym dla młodzieży, możemy zaliczyć teraz także tchórzostwo - mówiła Katarzyna Lubnauer z KO. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk nazwała Czarnka "pierwszym wagarowiczem RP" i komentowała: - Tylko od psucia edukacji nie robi sobie wakacji.
Barbara Nowacka przekonywała z kolei: - Z powodu głupich wypowiedzi byśmy ministra nie odwoływali. Byśmy po prostu patrzyli, jak pogrąża siebie kolejna osoba z obozu rządzącego (...) Ale pomysłów na polską edukację i naukę nie ma żadnego.
Miał udowodnić posłom obłudę
Gdy posłowie Koalicji Obywatelskiej złożyli wniosek o wotum, sam Czarnek mówił: - Cieszę z tego wniosku, jeśli on zostanie ostatecznie złożony do laski marszałkowskiej, bo będę mógł z mównicy sejmowej pokazać pełną obłudę posłów PO.
Ostatecznie nieobecnego ministra bronili posłowie PiS. Zbigniew Dolata podkreślał, że wniosek opozycji nie ma merytorycznych podstaw. - Platforma Obywatelska trzykrotnie składała wniosek o odwołanie minister Zalewskiej. Przy trzecim powiedziałem, że przejdzie do historii jako wniosek najgorzej uzasadniony. Nie przewidziałem tego wniosku. A trudno sobie wyobrazić bardziej płytki wniosek, płytki jak Wisła w czasie suszy - komentował.
Była wiceminister edukacji, dziś posłanka PiS, Teresa Wargocka mówiła z kolei, że Czarnek "walczy z opozycją, żeby było normalniej". A wnioskodawcom wypominała - czyniąc z tego zarzut - m.in., że to za ich czasów do podręczników dla najmłodszych wprowadzono żeńskie końcówki np. pedagożki i psycholożki.
Po przeszło trzech godzinach głos zabrał - wbrew protestom opozycji, która podnosiła, że to nie jego dotyczy wniosek - wiceminister Tomasz Rzymkowski. - To nie jest przesłuchanie na komisji śledczej - wytykał opozycji wiceminister. I podkreślał, że jest "zażenowany", iż posłowie nie rozumieją, na czym polegają prace komisji".
- Ten wniosek jest na bardzo niskim poziomie - mówił Rzymkowski. Podkreślał, że się go nie boi i minister Czarnek "też nie ma się czego bać".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24