Jedna z najważniejszych tajemnic handlarzy samochodami to tzw. korekcja licznika. Jak przekonał się reporter "Czarno na białym", to zabieg powszechny, a bez niego praktycznie nie da się funkcjonować na rynku używanych samochodów. Jaka jest tajemnica sprowadzanych samochodów z niskim przebiegiem, którymi - jak głosi jedno z nieśmiertelnych haseł sprzedawców - niepaląca pani jeździła jedynie na zakupy?
W Polsce jest ok. 14 mln samochodów, z których większość to auta sprowadzone z Europy Zachodniej.
Reporter "Czarno na białym" dotarł do Marka, byłego handlarza używanymi samochodami, który w branży przepracował ponad 20 lat. - Jak nie cofniesz [licznika - red.], to nie sprzedasz - nie pozostawia wątpliwości.
- Przyjeżdżasz do Polski, odkurzasz, myjesz, cofasz licznik, robisz zdjęcia i wystawiasz do sprzedaży - mówi krótko.
Oszustwo polega na tzw. korekcie licznika, czyli zmniejszeniu przebiegu samochodu.
- Przekręcaniem liczników i oszukiwaniem w branży motoryzacyjnej zajmuje się każdy - twierdzi Szymon Jadczak, producent motoryzacyjnego programu interwencyjnego "Turbo kamera" w TVN Turbo.
Domagać się certyfikatu
Co więc sprawdzić przy kupnie samochodu z zagranicy? Paweł Rzepka, przewodniczący Forum Rynku Samochodów Używanych mówi, by do handlarza żądać ostatniego certyfikatu badania technicznego wykonanego za granicą.
Sprzedawcy często nie mają takich dokumentów, dlatego organizacja Rzepki chciałaby zmian w prawie, by posiadanie takiego certyfikatu było obowiązkowe. Domagają się także zakazania cofania liczników samochodów.
"Jeżeli coś, to ja dam telefon do Niemca"
Reporter "Czarno na białym" razem z rzeczoznawcą samochodowym udał się do komisu. Ich uwagę przykuło Audi A6 z 2006 roku z turbodoładowanym dieslem o pojemności 3 litrów, 260 KM i prawdopodobnie przekręconym licznikiem. Według sprzedawcy samochód przejechał 150 tys. km. - Powinien być w lepszym stanie - zwraca uwagę ekspert.
Samochód ma książkę serwisową. Według niej w 2012 roku przejechał 106 tys. km. Ekipa "Czarno na białym" od zaprzyjaźnionego serwisanta dowiaduje się, że rzeczywiście samochód po raz ostatni był serwisowany w 2012 roku, tak jak mówi książka pojazdu. Co działo się z nim później - nie wiadomo. Właśnie takich samochodów szukają handlarze.
- Ludzie słuchajcie, wy jeździcie cały czas do serwisu? - pyta ekipę TVN24 handlarz, zirytowany kolejnymi pytaniami. - Ja nie użytkowałem tego samochodu. Jeżeli coś, to ja dam telefon do Niemca. Zadzwonicie, spytacie się, dlaczego tak jeździł.
#Trefnyvin
Autorzy programu "Turbo kamera" stworzyli specjalny hasztag #trefnyvin, w której demaskują motoryzacyjnych oszustów. - Na Facebooku i na naszej stronie internetowej umieszczamy te wszystkie trefne auta, wrzucamy numery VIN [numery nadwozia - red.] tych samochodów - wyjaśnił Jadczak. - Wystarczy kliknąć na hasztag #trefnyvin i w ten sposób trafiasz na ogłoszenie. Wiesz czego unikać, wiesz kogo unikać.
Bezpieczniej kupować młodsze auta, bo w nich nie tak łatwo cofnąć licznik. Reporter TVN24, podając się za właściciela volkswagena golfa, próbował "sprzedać" egzemplarz z 2014 roku. - Wie pan co, w tym modelu to nie pomogę. To zbyt świeże auto. Żeby zrobić to auto, trzeba wydać 20 tysięcy - stwierdził handlarz.
Autor: pk/ja / Źródło: tvn24