Z wielu przedszkoli mogą od września zniknąć zajęcia dodatkowe, takie jak język angielski, rytmika, tańce czy dżudo. Zgodnie z nowymi przepisami rodzice nie mogą już za nie płacić, zaś samorządy, które finansują przedszkola, nie mają na ten cel środków. W przedszkolach zaś brakuje odpowiedniej kadry, która prowadziłaby zajęcia dodatkowe zamiast firm zewnętrznych.
Od 1 września w całym kraju rady gmin nie będą mogły już swobodnie ustalać opłat za przedszkola.
Zgodnie z nowelizacją ustawy o oświacie, opłata za każdą dodatkową godzinę opieki przedszkolnej - powyżej pięciu godzin bezpłatnych - wyniesie nie więcej niż jeden złoty. Ma to wyrównać szanse edukacyjne dzieci.
Do tej pory gminy same ustalały, ile rodzice będą płacić za każdą dodatkową godzinę opieki przedszkolnej.
W Polsce są takie gminy, które w ogóle nie pobierały opłat z tego tytułu, jak i takie, gdzie opłata wynosiła nawet kilka złotych za godzinę. Na obniżenie opłat wnoszonych przez rodziców za dodatkowe godziny opieki samorządy otrzymają dotację z budżetu państwa. Tyle samo na każde dziecko niezależnie od tego, ile czasu ono spędza w przedszkolu.
Dotacja na jedno dziecko (w wieku 2,5 - 6 lat) w okresie wrzesień-grudzień 2013 r. będzie wynosić 414 zł. W 2014 r. będzie to już 1242 zł na jedno dziecko (kwota roczna).
Za drogo, bez certyfikatu
Problem jednak w tym, że choć rodzice będą mniej płacić za przedszkole, ich pociechy mogą nie mieć zajęć dodatkowych takich, jak np. dżudo, szachy, taniec czy angielski, rytmika czy hipoterapia (średni koszt godziny takich zajęć to 20-30 zł).
Zajęcia te prowadziły bowiem najczęściej firmy zewnętrzne, a rodzice płacili miesięcznie nawet kilkadziesiąt złotych dodatkowo.
Za zajęcia dodatkowe mogłby płacić samorządy, które finansują przedszkola. Jednak twierdzą one, że na mają na ten cel środków, nawet uwzględniając dotacje z budżetu państwa. Będą płacić jedynie za zajęcia określne mianem wyrównywania szans, czyli np. za logopedię czy gimnastykę korekcyjną.
- Od września pozostają zajęcia, finansowane do tej pory przez miasto, czyli logopedia i zajęcia korekcyjne, a także religia. Nie będzie natomiast zajęć dodatkowych, płatnych dotychczas przez rodziców i organizowanych na ich życzenie, tzn. język angielski, zjęcia taneczne i rytmika - mówi TVN24 Justyna Maciejewska-Dębska, dyrektor przedszkola w Poznaniu.
I dodaje: - Muszę się trzymać litery prawa. Jeśli otrzymałam informację, że nie mogę organizować takich zajęć, to na pewno nie będę tego robić.
Zajęcia dodatkowe mogliby prowadzić nauczyciele z danego przedszkola, problem w tym, że zgodnie z nowymi przepisami muszą mieć odpowiednie przygotowanie metodyczne i posiadać certyfikat uprawniający do prowadzenia konkretnych zajęć.
Wielu przedszkolnych pedagogów ich nie posiada, by wiąże się to z dodatkowymi studiami za własne pieniądze.
Inne rozwiązanie to znalezienie kadry z odpowiednimi uprawnieniami, tyle że zazwyczaj wymaga to czasu.
Z budżetu przedszkola
Resort edukacji zaprzecza, jakoby zajęcia dodatkowe miały zniknąć od września z publicznych przedszkoli.
"Wbrew pojawiającym się informacjom, przedszkole nadal może rozszerzać swoją ofertę zajęć o tzw. zajęcia dodatkowe (czyli np. nauka języka obcego, szachy, garncarstwo czy taniec towarzyski)" - czytamy w oświadczeniu zamieszczonym na stronie ministerstwa edukacji.
Resort zaznacza jednak, że opłaty dla rodziców za przedszkole nie mogą być jednak z tego tytułu wyższe, a wszelkie formy organizacji zajęć tzw. dodatkowych muszą być finansowane z budżetu przedszkola.
"Dyrektor przedszkola, aby zorganizować prowadzenie zajęć tzw. dodatkowych może: powierzyć prowadzenie takich zajęć nauczycielom zatrudnionym w przedszkolu zgodnie z ich kompetencjami, zatrudnić nowych nauczycieli, posiadających odpowiednie kompetencje do prowadzenia konkretnego typu zajęć, podpisać umowę z firmą zewnętrzną na prowadzenie takich zajęć (nie zwalnia to dyrektora przedszkola z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa dzieci i opieki nad nimi)" - radzi resort.
Autor: MAC/ja / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 | TVN24