Oczekiwane zwolnienie warunkowe z więzienia polskiego imigranta Janusza Walusia wywołało falę emocji w podzielonej Republice Południowej Afryki. W 1993 roku zabił Chrisa Haniego, południowoafrykańskiego lidera ruchu walczącego z apartheidem.
Obecnie 69-letni Janusz Waluś - obywatel Polski, który wyemigrował do Republiki Południowej Afryki w 1981 roku - został w ubiegłym tygodniu zwolniony przez Trybunał Konstytucyjny w RPA po odbyciu prawie 30 lat kary dożywocia za zabójstwo Haniego.
Polak miał zostać zwolniony w tym tygodniu, ale we wtorek został pchnięty nożem przez współwięźnia i przechodzi leczenie. Jego warunkowe zwolnienie zostanie sfinalizowane po uzyskaniu zgody lekarzy – poinformowało ministerstwo sprawiedliwości.
Protesty po decyzji o zwolnieniu Walusia
Decyzja o zwolnieniu warunkowym Walusia spotkała się z ostrą krytyką i protestami w RPA, gdzie Hani jest wspominany jako bohater walki o zakończenie apartheidu. Demonstranci w Pretorii przybyli w minioną środę pod więzienie, w którym przebywa Waluś. Wdowa po Hanim udzieliła zaś emocjonalnego wywiadu w telewizji, nazywając decyzję sądu "koszmarną".
- Ta decyzja wywołała publiczne oburzenie. Ludzie czują, że konstytucja ich zawiodła, ponieważ pozwala odejść komuś, kto zamordował ich ukochanego bohatera, ukochanego aktywistę – powiedziała ekspertka prawa konstytucyjnego Ropafadzo Maphosa. Podkreśliła jednak, że Waluś miał prawo do zwolnienia warunkowego.
Śmierć Chrisa Haniego przyspieszyła upadek apartheidu
Hani był członkiem Afrykańskiego Kongresu Narodowego i szefem Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej – został zastrzelony przed swoim domem w Johannesburgu.
- Jego śmierć wywołała ogólnokrajowe zamieszki, które ostatecznie doprowadziły do przyspieszenia upadku apartheidu – uważa historyk Tshepo Moloi. – Z powodu śmierci Chrisa i sposobu, w jaki umarł, w ciągu niecałego roku mieszkańcy RPA wszystkich ras po raz pierwszy poszli do urn – dodał.
- Południowoafrykańczycy są wściekli, że zabójca Haniego został zwolniony warunkowo z zasady, ale oburzenie świadczy również o szerokiej frustracji z powodu braku postępów w niwelowaniu nierówności rasowych i ekonomicznych – podkreślił.
- Minęło już prawie 30 lat od wprowadzenia demokracji, ale większość czarnoskórych nadal żyje w nędzy, a ludzie, z którymi walczyli są w większości zamożni – zwrócił uwagę Moloi. – Ludzie łączą te rzeczy i pytają: "Czy to jest Republika Południowej Afryki o którą walczyliśmy? Nie, najwyraźniej" – dodał.
Źródło: Reuters