Sędziowie już nie ukrywają, że stawiają opór obecnej władzy. Władza - jak dotąd bez dowodów - oskarża sędziów o popełnianie przestępstw i szkalowanie Polski. W tle toczy się spór z Komisją Europejską o przestrzeganie praworządności w Polsce. A w czwartek niezależność polskich sądów zbadają sędziowie europejscy.
Sędziowie z kilku regionów protestują przeciw działaniom wobec sądów i sędziów podejmowanych przez rząd i prezydenta na mocy nowych przepisów uchwalonych przez parlament. Chodzi o wymianę prezesów sądów dokonaną przez ministra sprawiedliwości bez porozumienia z sędziami, o ustawę o Sądzie Najwyższym przerywającej gwarantowaną w konstytucji kadencję pierwszego prezesa i wysyłającą w stan spoczynku 40 procent sędziów SN. I o działania nowej Krajowej Rady Sądownictwa - w której w ponad 90 procentach zasiadają bezpośrednio politycy, albo członkowie wybrani przez polityków. Organ ten ma stać na straży niezależności sądów od polityków.
Wypowiedzi i działania przedstawicieli rządu, otoczenia prezydenta oraz polityków rządzącego Prawa i Sprawiedliwości nie wskazują, aby władza wykonawcza miała choć częściowo ustąpić protestującej władzy sądowniczej. W ostatnich dniach pojawiły się kolejne ostre wypowiedzi polityków wymierzone w protestujących sędziów.
Naród powierzył większość, jakiej wcześniej nie powierzał
Rząd oraz jego polityczne zaplecze twierdzi, że ma demokratyczny mandat do wprowadzania zmian w sądownictwie, bo Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory.
- Pokażcie mi państwo które ugrupowanie uzyskało tak silne poparcie jak to, które dziś sprawuje władzę. Żadne! Po raz pierwszy po 1989 roku jest rząd, który nie jest rządem koalicyjnym. Naród powierzył taką większość, jakiej wcześniej nigdy nie powierzał. I z tego względu mamy prawo do reformowania kraju - mówił do wyborców w Gaci w Małopolskiem - członek Krajowej Rady Sądownictwa, poseł PiS Stanisław Piotrowicz.
Uzupełniając jego wypowiedź o fakty, należy wspomnieć, że:
:: zwycięzcy co najmniej trzech wyborów do Sejmu po 1989 roku uzyskali lepszy wynik niż Prawo i Sprawiedliwość. SLD w 2001 r. zdobyło 41% głosów, PO w 2007 r. - 41,5%, PO w 2011 r. - 39,2%, PiS w 2015 - 37,6%.
:: samodzielne rządy Prawa i Sprawiedliwości w tej kadencji wynikają z systemu wyborczego, wykluczającego z podziału mandatów wszystkie ugrupowania, które nie przekroczyły 5 lub 8 procent głosów. A im więcej komitetów wyborczych nie przekroczy tych progów, tym większą premię w mandatach otrzymuje zwycięzca.
Argument, że Prawo i Sprawiedliwość wprowadza zmiany, bo ma demokratyczny mandat, jest regularnie powtarzany przez polityków tego ugrupowania. Mandat ten jest jednak kwestionowany przez opozycję, organizacje broniące praw obywatelskich, samorządy zawodowe prawników - gdy zmiany budzą wątpliwości czy są zgodne z konstytucją.
Sędziowie protestują, minister odtajnia ich papiery
Właśnie naruszenie konstytucyjnej gwarancji mówiącej, że sądy są władzą odrębną od innych władz, zarzucają rządowi i jego politycznemu zapleczu protestujący sędziowie.
W Krakowie najpierw zebranie, a potem zgromadzenie sędziów okręgu krakowskiego żąda ustąpienia nowej prezes Dagmary Pawełczyk-Woickiej, powołanej na tę funkcję przez ministra sprawiedliwości, bez porozumienia z sędziami, co umożliwiają ministrowi nowe przepisy. Ostatnie uchwały wzywające prezes do dymisji zostały podjęte w poniedziałek 18 czerwca.
W kolejnych dwóch dniach na stronie Sądu Apelacyjnego w Krakowie zostały upublicznione 22 oświadczenia majątkowe z okręgu krakowskiego, które prezes Sądu Apelacyjnego utajnił ze względu na bezpieczeństwo tych sędziów. Decyzję prezesa unieważnił jednak minister sprawiedliwości. Większość z tych 22 odtajnionych oświadczeń dotyczy sędziów z protestujących sądów - okręgowego i apelacyjnego. Wśród nich sędziego Waldemara Żurka, rzecznika ostatniej Krajowej Rady Sądownictwa, do której sędziów wybierali sędziowie, a nie politycy. To on w poprzednich dwóch latach publicznie prezentował krytyczne stanowiska rady wobec zmian wprowadzanych przez PiS.
Upublicznienie oświadczenia majątkowego sędziego Żurka obwieścił rzecznik ministra sprawiedliwości Jan Kanthak.
- Pan sędzia Żurek jest jak każdy inny sędzia. Czas nadzwyczajnej kasty i jakiegoś uprzywilejowania jednych sędziów względem drugich się skończył - oświadczył rzecznik Zbigniewa Ziobry. I dodał, że "Ministerstwo Sprawiedliwości po wnikliwym przeanalizowaniu sprawy nie znalazło powodów, dla których należałoby utajnić takie oświadczenie".
Sędzia Żurek publicznie wspominał, że w związku ze swoją publiczną działalnością, otrzymywał pogróżki.
- Uchwalono takie, a nie inne przepisy, które moim zdaniem nie zapewniają ochrony. Oświadczenia majątkowe traktuje się instrumentalnie, chodzi o to, żeby oświadczenia jednych ujawniać, innych nie. Jest to uznaniowe, jak widać – powiedział Waldemar Żurek Polskiej Agencji Prasowej.
Prezes z nadania ministra tropi nieprawidłowości w szkoleniach
W tym tygodniu zostały też ujawnione inne dokumenty. Mianowana przez ministra sprawiedliwości prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmara Pawełczyk-Woicka "w trybie informacji publicznej" poinformowała, że jej poprzedniczka w 2015 roku zapraszała sędziów na szkolenia i konferencje organizowane odpłatnie przez Stowarzyszenie Sędziów Themis. Gdy sędzia Morawiec przestała być prezesem, stanęła na czele tego stowarzyszenia.
- Nie ma i nie było tu żadnego konfliktu interesów. Szkolenia organizuje dyrektor, on pilotuje całość od początku do końca. Prezes przekazuje mu zapotrzebowanie na przeprowadzenie szkolenia. Dyrektor organizuje przetargi i samodzielnie z wybranym podmiotem realizuje to zapotrzebowanie. Funkcja prezesa stowarzyszenia, którą objęłam na początku tego roku, jest funkcją społeczną. Żaden prezes stowarzyszeń sędziowskich nie osiąga z tego tytułu jakiegokolwiek wynagrodzenia - powiedziała nam sędzia Morawiec.
Przypomniała jednocześnie, że jest w Themisie od początku, od 2010 roku. A gdy została prezesem sądu, zrezygnowała z zasiadania we władzach stowarzyszenia.
- Uniknęłam konfliktu interesów. Stowarzyszenie protestowało przeciwko decyzjom ministra. Nie można więc było jednocześnie uczestniczyć w pracach zarządu stowarzyszenia i być urzędnikiem ministra. Do władz stowarzyszenia powróciłam dopiero w styczniu 2018 roku, po dwóch miesiącach od odwołania z funkcji prezesa sądu - tłumaczy Beata Morawiec.
Swój stosunek do szkolenia sędziów prezes Pawełczyk-Woicka wyrażała 15 czerwca w czasie posiedzenia Krajowej Rady Sądownictwa, której jest członkinią. Mówiła, że nie może być tak, że jedni sędziowie się szkolą, a inni pracują i że obecnie żąda szczegółowych informacji kto jest szkolącym i ile na tym zarabia, a kto szkolonym i ile za to płaci.
Krajowa rada wybrana przez Sejm chce interweniować
Wypowiedź prezes Pawełczyk-Woickiej w sprawie szkoleń była częścią obszernej informacji, jaką przedstawiała nowej KRS na temat konfliktu, który od pięciu miesięcy utrzymuje się między nową prezes a większością sędziów. Rada chce zająć się tym konfliktem nie wykluczając, że wkrótce komisja etyki nowej KRS rozsądzi kto ma rację, a niemającym racji wytoczy postępowania dyscyplinarne. Najpierw jednak specjalny zespół KRS miał wysłuchać reprezentację sędziów sprzeciwiających się prezesurze Dagmary Pawełczyk-Woickiej.
Krajowa Rada Sądownictwa postanowiła w piątek 15 czerwca, że na środę 20 czerwca zaprosi sędzię Beatę Morawiec na rozmowę. Daty są tu istotne, ponieważ była prezes nie przyjechała na posiedzenie zespołu do Warszawy. Reporterce TVN24 pokazała wydruk ze swojej poczty elektronicznej, z którego wynikało że o spotkaniu została zawiadomiona w przeddzień posiedzenia po godzinie piętnastej, więc nie było możliwe, by zdążyła zapowiedzieć nieobecność w pracy, przygotować się na spotkanie i dojechać do Warszawy.
Inny spośród protestujących sędziów Dariusz Mazur, zauważył, że Krajowa Rada Sądownictwa nie przysłała do sądu zaproszenia, tylko "przypomnienie". I nie wiadomo było - zdaniem sędziego Mazura - do czego to przypomnienie się odnosi.
Jak do tego doszło, że nowa KRS zdecydowała o zaproszeniu przedstawiciela (przedstawicieli) protestujących sędziów z Krakowa w piątek, a zawiadomienie zostało wysłane do Beaty Morawiec dopiero po czterech dniach? Przedstawiciele nowej KRS nie udzielili na ten temat dotąd konkretnej odpowiedzi. Wiadomo, że dalsze decyzje w tej sprawie podejmie prezydium Krajowej Rady Sądownictwa, a to zazwyczaj zbiera się w przeddzień posiedzenia całej rady. Najbliższe jest zaplanowane na 9 lipca.
Przewodniczący KRS sędzia Leszek Mazur (nie mylić z liderem protestu w Sądzie Okręgowym w Krakowie; obaj sędziowie mają jednakowe nazwiska ale noszą różne imiona - przyp. red.) kilka dni temu w wywiadzie dla Radia Olsztyn przyznał, że w pracy ciała, któremu przewodniczy, zdarzają się błędy.
- Musimy uczyć się wszystkiego od początku. Błędy są nieuniknione, ale staramy się je identyfikować i eliminować - wyznał sędzia Mazur.
"Mimo że nadal podtrzymuję swoje zastrzeżenia co do składu KRS, to ponownie muszę się z Jego wypowiedzią zgodzić" - skonstatowała dziś (w środę) pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf.
"Koniec bezkarności" obwieszcza prezydencki minister
Profesor Gersdorf wydała dziś oświadczenie w sprawie kolejnych publicznych wypowiedzi polityków związanych z obozem rządzącym wymierzonych w sędziów i sądy. Zarówno pierwsza prezes SN, jak i wcześniej liderzy sędziowskiej "Solidarności" z lat 1980-1981, jak też zgromadzenie sędziów okręgu krakowskiego, zaprotestowali przeciwko wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego.
Szef rządu tydzień temu w wywiadzie dla tygodnika "Gazeta Polska" zapytany o bunt w niewymienionym z nazwy sądzie w Krakowie, ale przeciw prezes powołanej przez ministra sprawiedliwości, odpowiedział między innymi: "Wszystko wskazuje (...) na to, że działała tam zorganizowana grupa przestępcza".
"Zarówno z prawnego, jak i zwyczajnie ludzkiego punktu widzenia, jest to czysta hipokryzja, którą równie dobrze można byłoby dosadniej nazwać obrazą polskiego społeczeństwa" - oświadczyła Gersdorf. Zauważyła jednocześnie "intelektualną więź", która łączy Morawieckiego i prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego.
Bo pierwszym adresatem oświadczenia Małgorzaty Gersdorf jest właśnie Szczerski. Prezydencki minister 10 czerwca stwierdził między innymi, że „w lipcu, kiedy ustawa o SN wejdzie w życie, skończy się w Polsce bezkarność”. Dodał, że „system sądownictwa był tak skonstruowany, że Sąd Najwyższy (…), do którego może trafić kasacja, był gwarancją, w tym układzie personalnym, pewnej bezkarności niektórych środowisk".
Za"najbardziej przykre i karygodne" pierwsza prezes SN uznaje w jego wypowiedzi "rażące naruszenie dobrego imienia sędziów SN, którzy ukończyli 65. rok życia przed 3 kwietnia 2018".
Gersdorf uważa, że za taką wypowiedzią Szczerskiego może stać albo cynizm, albo zła wola, albo brak wiedzy, albo wreszcie polityczna uległość Szczerskiego, którą prof. Gersdorf określa mianem "swoistego prawnego syndromu sztokholmskiego". Syndrom sztokholmski w potocznym rozumieniu oznacza uzależnienie emocjonalne ofiary od prześladowcy.
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego po raz kolejny podkreśliła, że zmiany wprowadzone przez PiS w wymiarze sprawiedliwości i Trybunale Konstytucyjnym są niezgodne z konstytucją.
Rzecznik KRS wzywa do nieszkalowania Polski
Ustawa o Sądzie Najwyższym jest ostatnią, która jeszcze nie w pełni weszła w życie. Ostatnie jej przepisy mają zacząć obowiązywać na początku lipca i przenieść w stan spoczynku sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia. W tym pierwszą prezes, choć jej sześcioletnią kadencję do 2020 roku gwarantuje konstytucja.
W sprawie zmian w polskim sądownictwie toczy się spór z Komisją Europejską. Komisja zarzuca polskim władzom naruszenie zasad praworządności, przejawiające się - zdaniem Brukseli - w nadmiernym podporządkowaniu sądów i Trybunału władzom politycznym.
Komisja Europejska nie ukrywa, że procedura ochrony praworządności w Polsce może być długotrwała. Tymczasem, jeżeli 40 procent najstarszych sędziów Sądu Najwyższego, przejdzie 4 lipca w stan spoczynku, a na ich miejsca prezydent powoła nowych, to nawet jeśli Bruksela stwierdzi brak praworządności w Polsce, to skutków tych zmian nie da się już cofnąć.
Dlatego część środowisk prawniczych apeluje, aby Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zawiesił obowiązywanie polskiej ustawy o Sądzie Najwyższym do czasu rozstrzygnięcia sporu Komisji Europejskiej z polskim rządem. Apel taki znalazł się między innymi w uchwałach sędziów okręgu krakowskiego i apelacji krakowskiej.
"Do żądań wzywających Komisję Europejską do skierowania ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej" przyłączyli się także" przedstawiciele sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie, podejmując uchwałę na zgromadzeniu 14 czerwca.
Na apele polskich sędziów oburzeniem zareagował członek prezydium nowej Krajowej Rady Sądownictwa i jej rzecznik prasowy sędzia Maciej Mitera. - Mnie nauczono, że pewnych rzeczy raczej nie wynoszę z domu. Mówiąc krótko, nie szkaluję swego kraju. Jedynym organem, który jest władny stwierdzić, czy coś jest konstytucyjne, czy nie, jest w naszym kraju Trybunał Konstytucyjny - oświadczył Mitera we wtorek 19 czerwca.
Sędziowie, którzy czują na sobie presję władzy
Ale sprawa legalności wyboru części sędziów i prezesa obecnego Trybunału Konstytucyjnego również objęta jest unijną kontrolą praworządności. Komisja Europejska żąda od Polski "przywrócenia niezależności i legitymacji Trybunału Konstytucyjnego przez zapewnienie, aby Prezes i Wiceprezes byli wybierani zgodnie z prawem".
Rzecznik nowej KRS dowodzi, że wnioski z Polski do unijnych instytucji zajmujących się ochroną przestrzegania prawa, wprowadzają w błąd europejską opinię publiczną.
- Reperkusje są takie, że słyszę rzeczy od kolegów europejskich sędziów, które po prostu nie mieszczą się w głowie - oświadczył w poniedziałek Mitera.
Jedną z instytucji, która zdaniem sędziego Mitery dysponuje zniekształconym obrazem sytuacji w Polsce, jest Europejska Sieć Rad Sądownictwa (ENCJ). To organizacja zrzeszająca ponad dwadzieścia niezależnych od władzy wykonawczej rad sądownictwa, stojących na straży niezależności sądów z państw europejskich, które takie rady posiadają.
ENCJ nie uznała dotąd wybranej przez Sejm nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Sytuację na miejscu ma zbadać delegacja ENCJ, która w czwartek 21 czerwca spotyka się z KRS.
W tym tygodniu, gdy wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans przyjechał do Warszawy w związku z wszczętą procedurą ochrony praworządności i gdy ENCJ ma zapoznać się z sytuacją polskich sądów po wprowadzonych zmianach, w brytyjskim "The Guardian" ukazał się artykuł ukazujący sylwetki trzech polskich sędziów:
:: Wojciecha Łączewskiego, który skazał za przekroczenie uprawnień w przeszłości, obecnego ministra Mariusza Kamińskiego. Kamińskiego ułaskawił prezydent jeszcze przed prawomocnym wyrokiem, a w sprawie sędziego Łączewskiego toczy się postępowanie karne. Postępowanie to ma ustalić czy w jawnym uzasadnieniu wyroku skazującego Kamińskiego Łączewski złamał prawo, ujawniając nazwiska tajnych agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
:: Igora Tulei, który podważył ustalenia prokuratury, według których nie doszło do przestępstwa w czasie obrad Sejmu w Sali Kolumnowej, gdy posłowie Prawa i Sprawiedliwości mieli uniemożliwiać opozycji udział w głosowaniu. Tuleya nakazał dalsze prowadzenie śledztwa, które prokuratura chciała umorzyć i ostatecznie, mimo sprzeciwu sądu, umorzyła. Nazwisko sędziego Tulei zostało wymienione w czasie jednego z posiedzeń nowej KRS, w pierwszym szeregu sędziów, którzy powinni ponieść konsekwencje zawodowe za swoje orzeczenia w sprawach z udziałem polityków i innych służb państwa
:: Waldemara Żurka, którego oświadczenia majątkowe kontroluje Centralne Biuro Antykorupcyjne, a w związku z pogróżkami jakie otrzymuje, prokuratura prowadzi postępowanie. Żurek twierdzi, że prokuratura sprawców nie ustaliła, za to chętnie pod pozorem potrzeby śledztwa, weszła w posiadanie wielu informacji z prywatnej sfery jego życia.
Sędziowie, których wypowiedzi cytuje "Guardian", zgodnie twierdzą, podając opisane wyżej przykłady, że jest na nich wywierana polityczna presja.
Europejska Sieć Rad Sądownictwa, której delegacja przyjeżdża w czwartek do Warszawy, na ostatnim plenarnym posiedzeniu 1 czerwca przyjęła tzw. deklarację lizbońską. Wymienia w niej dwa europejskie państwa, w których niezależność sądów jest zagrożona - Turcję i Polskę.
Autor: jp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Szymczuk/KPRP, tvn24