Działania, na które zdecydowało się PiS w tym momencie, są co najmniej dyskusyjne, jeśli chodzi o korzyści dla tej partii, które być może mieli z tyłu głowy - powiedziała na antenie TVN24 politolog doktor Barbara Brodzińska-Mirowska. Zwróciła uwagę, że partia rządząca w tym momencie "ponosi konsekwencje swoich reform sądowniczych".
Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej orzekł w zeszłym tygodniu o niezgodności z konstytucją prawa do aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu. Od czwartku w całej Polsce trwają protesty przeciw zmianom w prawie aborcyjnym.
Portal RMF FM napisał w poniedziałek, że władze Prawa i Sprawiedliwości dyskutowały do późnego wieczora w poniedziałek o tym, co zrobić, aby zminimalizować powstałe w wyniku protestów straty wizerunkowe. Z nieoficjalnych ustaleń dziennikarzy wynika, że politycy obawiają się, że bieżące wydarzenia w kraju zostaną odebrane jako utrata słuchu społecznego w partii.
PiS "ponosi konsekwencje swoich reform sądowniczych"
Do tych doniesień odniosła się w TVN24 politolog dr Barbara Brodzińska-Mirowska z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. - Biorąc pod uwagę to, co było motywacją Prawa i Sprawiedliwości do podjęcia tego tematu w takim momencie, to nie dziwię się - przyznała.
- Działania, na które zdecydował się PiS w tym momencie, są co najmniej dyskusyjne, jeśli chodzi o korzyści dla tej partii, które być może mieli z tyłu głowy - powiedziała.
Politolog mówiła, że widzi dwie motywacje partii do wyjścia z tematem zakazu aborcji właśnie w tym momencie. - Po pierwsze chodziło o odśrodkowe, duże problemy w PiS-ie, które wyraźne są co najmniej od kilku tygodni - wskazała. - Po drugie, to poczucie konieczności konsolidacji tego zwartego, konserwatywnego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości, aby go zjednoczyć i nie oddać go Solidarnej Polsce (koalicjantowi PiS - red.), czy Konfederacji - mówiła dalej.
Obie te motywacje - jak mówiła Brodzińska-Mirowska - były "wybitnie nietrafione ze względu na pandemię". - One będą dla Prawa i Sprawiedliwości długoterminowo niekorzystne - oceniła.
- Prawo i Sprawiedliwość w tym momencie ponosi konsekwencje swoich reform sądowniczych, a więc upolitycznienia między innymi Trybunału Konstytucyjnego - stwierdziła. Dodała, że ta konsekwencja jest "widzialna i namacalna". Podsumowała, że "upolityczniony Trybunał jest realnym narzędziem rządzącej partii".
Źródło: TVN24