Będzie to dokładnie wyjaśnione - powiedział w "Jeden na jeden" szef MSWiA Marcin Kierwiński, pytany o jedno z nagrań z protestu rolników, na którym policjant rzuca czymś w kierunku protestujących. - Rozmawiałem z komendantem głównym policji, w ciągu kilkunastu najbliższych dni wszystko w tej sprawie będzie jasne - poinformował minister.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński mówił w "Jeden na jeden" w TVN24 o środowym proteście rolników, który wymknął się spod kontroli. Doszło między innymi do starć uczestników z policją.
Kierwiński: rozmawiałem z komendantem głównym policji
Minister został zapytany między innymi o umieszczone w mediach społecznościowych nagranie, na którym policjant rzuca czymś w protestujących. - Będzie to dokładnie wyjaśnione, i to będzie naprawdę wyjaśnione. Nie tak, jak było z zarządów PiS-u, że nic nie było wyjaśniane. Rozmawiałem z komendantem głównym policji, w ciągu kilkunastu najbliższych dni wszystko w tej sprawie będzie jasne - powiedział.
Przekazał, że na dziś nie wie, czym miał rzucać funkcjonariusz. - Nie wiem i chcę, aby to postępowanie zakończyło się. Wiem natomiast, że ten policjant zgłosił się do dowodzących akcją sam, z chęcią złożenia wyjaśnień w tej sprawie - dodał.
Nawiązując też szerzej do starć w czasie środowych protestów, dodał: - Jedno jest dla mnie oczywiste. Patrzyłem na to, jak reaguje wschodnia prasa na to, co zdarzyło się w Warszawie. I tam był po prostu entuzjazm.
Mówił też o osobach zatrzymanych podczas protestów. Już w czwartek informował, że łącznie było to 55 osób, w tym 26 osób zatrzymano wtedy, gdy doszło do starć z policją.
Jak mówił szef MSWiA, "chodzi o to, że były to osoby, które zachowywały się w sposób chuligański, agresywny i prowokowały to zajście". - Proszę zwrócić uwagę, jak wielu rolników odcina się od tego, co się zdarzyło - wskazywał.
- Wśród tych 26 osób zatrzymanych w tym najgorętszym okresie, prawie połowa z nich była pod wpływem alkoholu. Były tam trzy osoby, które wcześniej miały problemy z prawem. Dwie osoby są już skazane. 15 osób z tych 26 przyznało się do tych zarzutów, które stawiają policjanci - wyliczał.
Według niego "adekwatność działań policji była po prostu zachowana". - Naprawdę jestem spokojny, jeżeli chodzi o wszelkie postępowania wyjaśniające w ramach Komendy Stołecznej Policji. Bo wiem, że policjanci zachowywali się w sposób profesjonalny - zaznaczył.
Detektyw Obajtka. "Wiem, że w tej teczce jest raport dotyczący mojej małżonki"
Kierwiński mówił też o dokumentach, które wskazują, że były już prezes Orlenu Daniel Obajtek wynajął detektywa do śledzenia posłów opozycji wobec PiS. Wśród śledzonych miał być między innymi Kierwiński. Premier Donald Tusk informował, że na te działania wydano ponad milion złotych.
- Detektywa nie czułem, ale to, że władza PiS-owska zbiera na mnie, czy próbuje zbierać haki, to przecież wszyscy posłowie opozycji czuliśmy, to przecież nie jest żadna tajemnica - mówił. Pytany, czy ma informacje, co detektyw na jego temat zebrał, odparł: - Trochę tych informacji.
Jak ironizował Kierwiński, detektyw "ustalił, że w 2019 roku startowałem z okręgu płocko-ciechanowskiego". - To brzmi oczywiście trochę humorystycznie, bo rzeczywiście skala tych pieniędzy wydanych na taką publicystykę to jest po prostu czyste złodziejstwo, nie mam do tego żadnych wątpliwości - powiedział.
Pytany, jak duża jest teczka ze zgromadzonymi na jego temat informacjami, minister odpowiedział: - Wiem, że w tej teczce jest raport dotyczący mojej małżonki. Gdzie są zawarte jej dane, dane osobiste, dane dotyczące jej numeru telefonu, dane, które nie powinny być dostępne każdemu w tym zakresie.
Szef MSWiA został też zapytany, dlaczego detektyw zajął się jego żoną. - Kompletnie nie mam pojęcia. I to powinno być wyjaśnione, jak to jest, że w tych materiałach z tego śledztwa detektywistycznego są dane kontaktowe mojej żony, dane dotyczące jakichś aktów notarialnych. Przecież to jest coś niesamowitego. Orlen zbierał haki na żonę polityka, który zadawał pytania w sposób otwarty na temat tego, co dzieje się w Orlenie - mówił Kierwiński.
"To było państwo na podsłuchu"
Gość "Jeden na jeden" zastrzegł, że to tylko jego "domysł", ale przyznał, iż "nie wierzy, że ten milion był wydany na tego typu raporty". - Raczej zakładam, że te raporty są pewną podkładką pod znacznie bardziej agresywne działania, które były wykonywane wobec posłów opozycji - powiedział. Jego zdaniem, "jeżeli prezes Orlenu, czy w ogóle władze Orlenu, zlecały takie usługi, aby szukać haków na posłów opozycji, to to jest patologiczna władza".
Na uwagę, że również CBA miało podsłuchiwać Obajtka, minister Kierwiński powiedział, że "tam każdy każdego nagrywał". - Każdy polityk chciał w ogóle mieć jakąś służbę. A potem każda z takich służb chciała być służbą specjalną. Każda chciała mieć możliwość inwigilacji, prowadzenia technik operacyjnych. To byli ludzie, którzy po prostu kochali podsłuchiwać. Oni mają tę inwigilację, to zaglądanie ludziom w życiorysy głęboko w swoim DNA - kontynuował.
- Jak dzisiaj słyszę to biadolenie pana (Mariusza) Błaszczaka, pana (Jarosława) Kaczyńskiego, to ja obu panom mówię: wy odpowiadacie za system państwa na podsłuchu. To było państwo na podsłuchu, które w ramach partykularnych rozliczeń interesów partii władzy mogły inwigilować każdego. I tej sprawy, proszę mi wierzyć, ja też nie zostawię - dodał.
Sprawa Black Hawka. "Będą doniesienia do prokuratury"
Szef resortu spraw wewnętrznych i administracji był także pytany, czy będą doniesienia do prokuratury w sprawie incydentu z policyjnym Black Hawkiem.
- Tak, będą doniesienia do prokuratury - poinformował Kierwiński. Dodał, że audyt w tej sprawie "jest zamknięty". - Natomiast chcę znaleźć ten właściwy czas, żeby na spokojnie przejrzeć wszystkie te wnioski i podjąć z prawnikami decyzję, ile tych zawiadomień będzie - uściślił. I dodał: - O tym wszystkim będę informował w ciągu kilku najbliższych dni.
- Słyszałem takie tłumaczenie niektórych polityków PiS-u: co to nadzwyczajnego, że ten Black Hawk poleciał na imprezę samorządową, imprezę patriotyczną w okręgu pana (byłego wiceszefa MSWiA Macieja - red.) Wąsika, w okręgu, gdzie dzieje się kampania wyborcza - wspominał. - Okazuje się, że w minione dwa lata tylko raz ten Black Hawk do takich celów był użyty. Właśnie wtedy. Cóż za przypadek. Cóż za przypadek, że w kampanii wyborczej, w okręgu pana Wąsika - wskazywał gość TVN24.
Wybuch granatnika i dwa zawiadomienia
Kierwiński mówił też o dwóch zawiadomieniach do prokuratury, które zostały złożone w związku z wybuchem granatnika w Komendzie Głównej Policji. - Są dwie kategorie zgłoszeń. Jedno dotyczy samego pana komendanta Szymczyka, i to dotyczy kwestii tego granatnika, w jaki sposób on nie dopełnił swoich obowiązków. I to jest przeciwko niemu. To złożył resort, czyli ja jako minister spraw wewnętrznych i administracji - mówił.
- I jest drugie zawiadomienie, czy też druga grupa nieprawidłowości zgłaszanych do prokuratury. To już jest skierowane wobec szerszej grupy osób, których tożsamość musi ustalić prokuratura. To jest niezarządzenie ewakuacji - wyjaśniał. W jego ocenie "wtedy powinny zajść typowe działania służące ochronie ludzi". - Tam naprawdę było o włos od katastrofy budowlanej - dodał.
Pytany, czy tak bardzo chciano to ukryć, że aż nic nie zrobiono, odpowiedział: - Tak mi się wydaje.
- Wygląda to tak, jakby o sprawie tego wybuchu miało być całkowicie cicho - dodał.
Nowy szef KGP. "Decyzja, jeżeli chodzi o wybór tej osoby, już jest"
Na pytanie, kiedy poznamy nowego komendanta głównego policji, Kierwiński odpowiedział, że "komendant będzie w ciągu kilku, góra kilkunastu dni". - Kto będzie komendantem głównym policji, to będzie decyzja pana premiera na mój wniosek - powiedział, zapewniając, że "będzie to osoba, która przywróci szacunek, która po prostu poukłada tę formację na nowo w sposób właściwy". - Jestem po rozmowach z panem premierem. Ta decyzja, jeżeli chodzi o wybór tej osoby, już jest - podkreślił.
Minister nawiązał też do sytuacji w policji, jaka panowała za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Mówił, że z prowadzonego audytu wyłania się "obraz takiego skrajnego upolitycznienia służby i awansów dokonywanych na zasadzie pytań: jak dobrze będziesz służył partii".
Kierwiński przytoczył też historię, którą usłyszał. Jak mówi, jeden z wysokich funkcjonariuszy z kadry dowódczej policji, który odszedł już do cywila, "usłyszał od jednego z wiceministrów rządu PiS-u pytanie: jaki jest pana stosunek do katastrofy smoleńskiej?" - I chyba odpowiedział nie tak, jak powinien, i potem odszedł na emeryturę - kontynuował. Minister dopytywany, czy funkcjonariusz ten został wysłany na emeryturę ze względu na swoją odpowiedź, odpowiedział: - Proszę pamiętać, że PiS wyrzucił niemal wszystkich komendantów wojewódzkich policji, niemal wszystkich zastępców komendantów wojewódzkich. Ta czystka w policji była naprawdę bardzo głęboka.
I kontynuował historię: - Jak pierwszy raz to usłyszałem, pomyślałem sobie, (że to) jakaś pewnie bardzo emocjonalna, ale jakaś wyjęta z kontekstu rozmowa.
- Ale potem usłyszałem drugi raz dokładnie tę samą opowieść od funkcjonariusza, który także w tamtym okresie odszedł na emeryturę. Więc coś jest na rzeczy - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24