Pracownicy ochrony zdrowia protestują kolejny dzień, czekając na spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim. Minister zdrowia zaprosił ich na wtorek do rozmów, jednak Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia konsekwentnie domaga się rozmów z szefem rządu. Tematem dnia we wtorek w "Białym miasteczku" przed kancelarią premiera jest chirurgia. Jak mówiła chirurg, doktor Renata Florek-Szymańska, "doszliśmy do takiego punktu, że ta niegdyś prestiżowa specjalizacja stała się nieatrakcyjna dla młodych lekarzy".
W sobotę pracownicy ochrony zdrowia w proteście przemaszerowali ulicami Warszawy, a następnie utworzyli w pobliżu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM) "Białe miasteczko 2.0". Zebrani w miasteczku protestujący zapowiadają, że pozostaną tam, dopóki nie zostaną zrealizowane ich postulaty. Domagają się między innymi wyższych zarobków i zmian w systemie. "Białe miasteczko 2.0", nawiązuje do protestu pielęgniarek z lata 2007 roku.
Według resortu zdrowia łączny koszt spełnienia postulatów wysuwanych przez protestujących to 26,05 miliarda złotych w tym roku, a w przyszłym - 104,7 miliarda złotych.
Zaproszenie od ministra zdrowia, protestujący chcą spotkania z premierem
Minister zdrowia Adam Niedzielski zaprosił na wtorek protestujących do rozmów w oparciu o konkretne szacunki złożonych postulatów, jednak Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia konsekwentnie domaga się spotkania z szefem rządu.
Szef resortu zdrowia w odpowiedzi na to oświadczenie oznajmił, że to nie jest jeszcze ten moment, w którym powinien uczestniczyć premier Mateusz Morawiecki. - Na tę chwilę ja prowadzę ten dialog, mam wszystkie upoważnienia do tego, żeby jako minister konstytucyjny prowadzić dialog z grupami społecznymi pracującymi w sektorze medycznym - powiedział.
Protestujący: to miasteczko będzie się rozrastało
Gilbert Kolbe, pielęgniarz anestezjologiczny i jeden z protestujących pracowników ochrony zdrowia, mówił we wtorkowy poranek w rozmowie z reporterem TVN24, że dołączają do nich kolejne osoby. - Codziennie mamy informacje, że chcą do nas przyjechać, biorą swoje namioty, biorą swoje śpiwory, to miasteczko będzie się rozrastało - mówił.
Przekazał, że obecnie w miasteczku przebywa od około 30 do 50 osób. - Ta liczba jest dość płynna, część się wymienia, wraca na dyżury do siebie po to, żeby na przykład za dwa dni przyjechać, natomiast na ich miejsce przyjeżdżają kolejni - tłumaczył.
- Pan premier mówił o dialogu, my się podjęliśmy tego dialogu, natomiast rozmawiamy głównie z pacjentami o ich problemach, o tym, co im przeszkadza na co dzień w ochronie zdrowia. I możemy dzięki temu na tym miejscu spotkań z nimi pomówić, opowiedzieć o naszej perspektywie, co z naszej strony jest złe w systemie i jak możemy im pomóc tutaj na miejscu - mówił dalej Gilbert Kolbe.
Zapytany, jakie są plany na kolejne dni protestu, odparł: - Na przyszły tydzień mamy też pewne plany, na dniach przedstawimy szczegółowy plan, tak jak to było w tym tygodniu.
Powtórzył, że będą protestować, dopóki ich postulaty nie zostaną spełnione.
Na uwagę reportera, że według resortu zdrowia spełnienie żądań protestujących jest nierealne, odparł, że "według niego [ministra zdrowia Adama Niedzielskiego - przyp. red.] są to nierealne nakłady, natomiast nierealnym jest także to, co przeżywają pacjenci, przeżywają pracownicy ochrony zdrowia".
Chirurdzy w "Białym miasteczku"
We wtorek w "Białym miasteczku" występują między innymi chirurdzy, bo to właśnie chirurgia jest głównym tematem tego dnia. - W tym momencie to, co widzimy od kilku lat, to że polska chirurgia się starzeje, z roku na rok średni wiek chirurga ogólnego wzrasta. W tym momencie jest to 59,5 roku. Natomiast największą grupę chirurgów ogólnych stanowią emeryci powyżej 70. roku życia. Jest to sytuacja nie tyle już niepokojąca, co niebezpieczna - mówił Krzysztof Hałabuz, szef Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Doktor Renata Florek-Szymańska, specjalistka z zakresu chirurgii ogólnej i naczyniowej, stwierdziła, że "doszliśmy do takiego punktu, że ta niegdyś prestiżowa specjalizacja stała się nieatrakcyjna dla młodych lekarzy".
- Lekarz specjalista, który zarabia według najnowszych danych, ustawy po podwyżce, w dziedzinie dla specjalistów pensję w wysokości 6 669 złotych i jednocześnie ponosi ogromną odpowiedzialność za ludzkie życie, a zarazem musi być jednym z najlepiej wyszkolonych fachowców, nie tylko manualnie, ale też intelektualnie. Spoczywa na nim odpowiedzialność zawodowa, cywilna i karna i za takie pieniądze pracuje - mówiła Florek-Szymańska. - Pamiętajmy, że bezpieczny lekarz to bezpieczny pacjent - dodała.
Nauka szycia na misiu
W jednym z namiotów w "Białym miasteczku" można nauczyć się chirurgicznego szycia na pluszowym misiu. Lekarz rezydent z chirurgii ogólnej obecny na stanowisku wyjaśniał, że szycie to najprostsza procedura medyczna. Dodał, że do jego stanowiska przychodzą między innymi studenci, aby zobaczyć uproszczoną lekcję szycia. Sam - jak tłumaczył - wybrał chirurgię "z pasji".
- Nie wyobrażałem sobie wystawiać recept do końca życia, gdzie jest to oczywiście konieczne i niezbędne dla poprawy zdrowia pacjentów, natomiast efekty są długoterminowe. Pacjent nie widzi poprawy po kilku dniach. W chirurgii te efekty są dużo szybsze. Oczywiście nie zawsze jesteśmy w stanie pacjenta wyleczyć, natomiast te efekty widać od razu - powiedział.
- Chirurgia ogólna jest jedną z najbardziej niedofinansowanych specjalizacji lekarskich. Jest traktowana jako koszt, a nie jako inwestycja dla naszych decydentów - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24