- Chcemy ustalić, od kogo Zbigniew S. otrzymał materiały dotyczące śledztwa ws. afery podsłuchowej - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Dodał, że przedsiębiorca nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.
Zbigniew S. został we wtorek zatrzymany w sprawie publicznego rozpowszechniania wiadomości ze śledztwa dotyczącego podsłuchów. Po tym, jak prokurator przedstawił mu zarzut, przedsiębiorca został wypuszczony do domu. Wcześniej na profilu S. opublikowano zdjęcia kilkunastu tomów akt śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej, które prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.
- Gdybyśmy nie zatrzymali Zbigniewa S., w nocy mogło dojść do publikacji kolejnych materiałów - ocenił Nowak.
Nie przyznał się do winy
Dodał, że "Zbigniew S. został przesłuchany w charakterze podejrzanego". - Nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień - zaznaczył. Poinformował, że prokurator zastosował wobec przedsiębiorcy trzy środki zapobiegawcze: dozór policji, zakaz opuszczania kraju oraz nakaz "powstrzymania się od prowadzenia działalności polegającej na publikowaniu rozpowszechniania informacji z postępowania przygotowawczego". Dodał, że złamanie tego nakazu nie jest przestępstwem, ale "wskazuje, że zastosowany środek zapobiegawczy jest nieskuteczny i prokurator może rozważyć konieczność zastosowania skuteczniejszego środka".
Podkreślił, że postępowanie jest kontynuowane, a prokuratura "stara się zablokować stronę, na której materiały były publikowane". We wtorek przeszukano dom S., jak mówił Nowak trwają też przeszukania w innych miejscach.
"Przekazanie prywatne niekoniecznie jest przestępstwem"
Poinformował, że "są pewne dowody, które wskazują, czyja to była fotokopia". - Wiemy, że krąg osób miał dostęp do tych akt - zaznaczył. Podkreślił, że istotne będzie ustalenie okoliczności, w jakich Zbigniew S. uzyskał materiał. - Przekazanie prywatne niekoniecznie jest przestępstwem. Rozpatrzone musi zostać to, w jakim zamiarze ktoś to zrobił. Będziemy to badać indywidualnie - powiedział.
We wtorek Nowak informował dziennikarzy, że w związku z tym, iż kilkanaście osób miało zgodę na dostęp do akt i ich fotokopiowanie, śledczy nie będą zajmować się wyciekiem informacji ze śledztwa, a jedynie ich upublicznieniem na portalu społecznościowym. Prokuratorowi prowadzącemu śledztwo w sprawie ujawnienia tych materiałów przekazano pełną listę osób, które miały do nich dostęp w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga.
Za publiczne rozpowszechnianie bez zezwolenia materiałów ze śledztwa grozi grzywna, ograniczenie wolności lub kara do lat dwóch pozbawienia wolności. O wszczęcie śledztwa wystąpiła praska prokuratura. Śledztwo to prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Autor: eos//rzw / Źródło: tvn24