Grzegorz Braun nie nawoływał do zbrodni - uznała stołeczna prokuratura i umorzyła śledztwo w sprawie jego słów o "wyprawieniu na tamten świat" dziennikarzy "Gazety Wyborczej" i TVN. Według prokuratury słowa te wyrwano z szerszego kontekstu.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ badała słowa autora filmów dokumentalnych Grzegorza Brauna wypowiedziane podczas debaty w prawicowym klubie. Prokuratura uzyskała nagranie debaty, a organizatora dyskusji i jej uczestników przesłuchano jako świadków.
Umorzenie śledztwa
Jak poinformował we wtorek prok. Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, śledztwo umorzono 11 kwietnia wobec "braku znamion czynu zabronionego". Dodał, że przestępstwo z art. 255 par. 2 kodeksu karnego, przewidującego do 3 lat więzienia za "publicznie nawoływanie do popełnienia zbrodni", można popełnić tylko umyślnie. - Tu nie było zamiaru - dodał prokurator.
Według Ślepokury po analizie materiałów sprawy prokurator uznał, że inkryminowana wypowiedź odnosiła się do "stanu fikcyjnego, a nie rzeczywistości" i była wyrwana z szerszego kontekstu.
Prokuratura podkreśliła, że sam Braun podkreślał, że nie nawołuje do przemocy, a tylko przedstawiał swe monarchistyczne poglądy nt. modelu państwa, krytykując system demokratyczny i "odwołując się do nieskonkretyzowanych przykładów i fikcyjnych stanów rzeczy".
Zdaniem Ślepokury z zeznań świadków wynika, że nikt nie odebrał tych słów poważnie, a nawet reagowano na nie śmiechem. - Biorąc pod uwagę całość materiału, nie można uznać, by te słowa były nawoływaniem do zbrodni - oświadczył Ślepokura.
Decyzja o umorzeniu jest prawomocna; nikomu nie przysługiwało odwołanie.
Dokumentalista z zarzutami
W marcu 2013 r. Braun został oskarżony przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Wola w związku z wdarciem się na Cmentarz Powązkowski i uderzeniem policjanta podczas ekshumacji w 2012 r. jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej. Grozi mu do 3 lat więzienia.
Przed wejściem na zamknięty wtedy cmentarz demonstrowało kilkadziesiąt osób, w tym posłowie PiS.
Kilka osób usiłowało dostać się na cmentarz przez mur, w tym Braun, który chciał "dokumentować ekshumację". Prokuratura oskarżyła go o to, że "zastosował przemoc w postaci uderzenia ręką w lewe przedramię funkcjonariusza policji", w celu zmuszenia go do zaniechania czynności służbowej.
Drugi zarzut dotyczy "wdarcia się" na teren cmentarza ogrodzonego murem i zabezpieczonego przez funkcjonariuszy policji oraz Żandarmerii Wojskowej i nieopuszczenia go, wbrew żądaniom osoby uprawnionej. Podejrzany nie przyznał się i odmówił wyjaśnień.
Kontrowersje wokół filmowca
Braun jest autorem kontrowersyjnych filmów dokumentalnych, m.in. o związkach Lecha Wałęsy z SB i o gen. Wojciechu Jaruzelskim.
W 2008 r. przegrał proces cywilny, wytoczony mu przed wrocławskim sądem przez znanego językoznawcę prof. Jana Miodka, któremu zarzucił współpracę z SB. Z kolei w 2008 r. warszawski sąd uznał, że nie musi przepraszać Wałęsy za film pt. "Plusy dodatnie, plusy ujemne", a Wałęsa jego - za określenia, że film - według którego był on TW "Bolkiem" - to "gniot", a autor to "usłużny dziennikarz".
W 2011 r. Braun mówił na KUL o nieżyjącym już arcybiskupie lubelskim: "Józef Życiński, jako uczestnik życia publicznego w Polsce, był kłamcą i łajdakiem".
Prezydium Konferencji Episkopatu Polski oświadczyło wtedy, że atak na śp. arcybiskupa Józefa Życińskiego na KUL, noszącym imię Jana Pawła II, jest radykalnym przekroczeniem zasad kultury i prawdy.
Autor: zś//tka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24