Sąd umorzył w środę proces byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego trzech podwładnych, oskarżonych o nadużycia prawa przy prowadzeniu przez Biuro działań ws. tzw. "afery gruntowej" w 2007 r. Decyzja jest nieprawomocna. Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi nie wykluczają zażalenia.
Za zamkniętymi drzwiami specjalnie zabezpieczonej sali w Sądzie Najwyższym, Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście badał wniosek obrony o umorzenie sprawy Kamińskiego (dziś posła PiS), b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika (dziś stołecznego radnego PiS) oraz b. dyrektorów zarządu operacyjno-śledczego CBA Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela.
Decyzja sądu była niejednogłośna.
Obrona chciała umorzenia, bo jej zdaniem nie doszło do przestępstwa, a CBA działało zgodnie z prawem. Prokuratura była przeciwna umorzeniu.
Wielka klęska
Mariusz Kamiński powiedział, odnosząc się do umorzenia, że ma wielką satysfakcję. Dodał, że sąd w każdym z zarzutów stwierdził brak znamion przestępstwa. - Nie ma cienia wątpliwości, że wszystkie nasze decyzje były legalne - dodał. Podkreślił, że jest to "klęska prokuratury, która wymaga analizy". - Jeśli ktoś szuka śladów używania prokuratorów do zwalczania osób niewygodnych w państwie, to ta sprawa jest doskonałym przykładem na tego typu działania - dodał b. szef CBA, dzisiejszy poseł PiS. Podkreślił, że po uprawomocnieniu się tej decyzji zastanowi się nad "dalszymi krokami prawnymi", bo m.in. z powodu tego oskarżenia jego kadencja szefa CBA "została przerwana". Prok. Bogusław Olewiński powiedział, że prawdopodobnie złoży zażalenie. Podobnie mówili pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych. - Myślę, że pan prokurator powinien się zapaść pod ziemię - replikował Kamiński. Jeden z trojga sędziów złożył zdanie odrębne; jego uzasadnienie nie zostało przedstawione.
Akt oskarżenia
We wrześniu 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła Kamińskiego i innych o przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA (w tym podsłuchy) oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Zdaniem prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o zamiarze przestępstwa - a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej" wobec podejrzewanych. CBA zakończyło operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. (nie zgadza się na podawanie swych danych) łapówki za "odrolnienie" w ministerstwie gruntów na Mazurach. Na potrzeby operacji CBA sfabrykowało - zdaniem prokuratury bezprawnie - dokumenty (opatrując je pieczęciami gminy Mrągowo), które przedłożono Rybie i K. do "przepchnięcia" przez ministerstwo.
Czekali na Leppera
Prasa pisała, że łapówka miała być przeznaczona dla Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji i nie doszło do wręczenia mu pieniędzy (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego potem umorzono). Ryba i K. zostali zatrzymani i oskarżeni o płatną protekcję. "Afera gruntowa" doprowadziła w 2007 r. do dymisji z rządu Andrzeja Leppera - ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa; rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, a także do oskarżenia o płatną protekcję Ryby i K. osób, których proces jest do dziś w toku.
Autor: mn//bgr/k / Źródło: PAP