Platforma Obywatelska stosuje w samorządach PRL-owskie metody i zastrasza lokalnych działaczy: jeśli nie wejdą w koalicję z PO, stracą pracę - alarmuje Krzysztof Putra z PiS. - To niedopuszczalny szantaż - dodaje.
Według Prawa i Sprawiedliwości, PO wywiera naciski na samorządowców m.in. w sejmikach wojewódzkich na Podlasiu i Podkarpaciu, próbując "przeciągnąć" ich na swoją stronę.
- Pod płaszczykiem mowy o miłości, szczęśliwości i cudach, w samorządach język Platformy ocieka brudem - grzmiał z kolei sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński. Zaapelował jednocześnie do samorządowców, by nie ulegali naciskom PO. - To nie jest tak, że jest walec PO, który wszystko rozjeżdża - ocenił.
Natomiast Krzysztof Putra zaapelował, by Platforma zaniechała swoich praktyk "jak nie jesteś z nami - nie masz szans awansu". - Tak postępować nie wolno, szczególnie jeśli dotyczy to osób, które sprawują funkcje publiczne - podkreślił Putra.
Na konferencji prasowej jako przykład podawano Koszalin, gdzie bezpartyjny prezydent i funkcjonująca koalicja PiS-PO sprawnie działała. - Aż tu nagle dowiadujemy się, że nasz wiceprezydent zostaje odwołany. Nastąpiło to w wyniku działań lokalnego lidera PO - mówił Czesław Hoc z PiS.
Z kolei senator PiS Andrzej Mazurkiewicz powiedział, że w sejmiku województwa podkarpackiego Platforma zachowuje się jak "pies ogrodnika", gdyż uniemożliwia powołanie samorządowej koalicji. - Ich szczytne deklaracje o działaniach na rzecz województwa to tylko czcza gadanina - ocenił.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 (PAP/Leszek Szymański)