Prezydent Nowej Soli usłyszał zarzuty związane z organizacją amatorskiego meczu piłkarskiego. Wystarczyły dwa anonimy, by wróciła zamknięta sprawa sprzed pięciu lat, a jeden z najpopularniejszych samorządowców w kraju usłyszał zarzuty. Wadim Tyszkiewicz jest pewien, że to szukanie na niego haków, bo jest niewygodny dla PiS. Materiał programu "Czarno na białym".
Prezydentowi Nowej Soli grozi nawet 8 lat więzienia. Za organizację meczu Arki Nowa Sól ze Stilonem Gorzów Wielkopolski z listopada 2012 roku już jedna osoba została prawomocnie skazana - w listopadzie 2014 roku. To były prezes Arki, Józef Śnieżko.
Chodziło o przekroczenie limitu kibiców. Sąd uznał winę i wymierzył karę. Prezes Śnieżko musiał zapłacić kilka tysięcy złotych grzywny.
Zapytany przez reportera TVN24 Dariusza Kubika, ile sprzedano biletów na ten mecz, odpowiedział: - W sumie 158, 168, coś koło tego.
Ale na trybunach pojawiło się ponad 200 osób - tak ustalił sąd. To oznaczało, że mecz był imprezą masową podwyższonego ryzyka i rozegrano go niezgodnie z prawem, wbrew opiniom policji. Po wyroku wydawało się jednak, że sprawa jest zakończona.
Wpłynęły dwa anonimy
- Nie wiem z jakiego powodu teraz ktoś obudził się z tymi anonimami, ale teraz wpłynęły - wyjaśniał Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. To właśnie dwa anonimy obudziły prokuraturę i kazały jej wrócić do meczu sprzed 5 lat.
Tym razem na celowniku znalazł się prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz. W styczniu tego roku prokuratura wszczęła postępowanie, a już 5 miesięcy później prokurator postawił Tyszkiewiczowi zarzuty.
- Wolałbym, żeby takie sprawy się nie pojawiały, a przynajmniej takie z opóźnionym zapłonem. Działanie z takim pięcioletnim opóźnieniem może sugerować, że komuś teraz szczególnie na czymś zależy - podkreślił Fąfera.
"Bomba z opóźnionym zapłonem"
Pytany, czy jest to taka bomba z opóźnionym zapłonem, odparł: - No jest to taka bomba.
Teraz ta bomba może wysadzić z prezydenckiego fotela Wadima Tyszkiewicza, który rządzi Nową Solą od 15 lat. Prokuratura zarzuca mu, że przekroczył swoje uprawnienia i nakłonił prezesa Arki do zorganizowania meczu podwyższonego ryzyka bez odpowiednich pozwoleń, które między innymi jako prezydent miasta sam musiałby wydać.
- Ja prezesowi klubu w rozmowie prywatnej powiedziałem, że po to samorządy budują stadiony, żeby grać na nich w piłkę. Po to sportowcy i młodzież trenują, żeby rozgrywać mecze ligowe. A po to jest policja, żeby chronić obywateli naszego kraju przed pseudokibicami, kibolami - wyjaśniał Tyszkiewicz.
Dopytywany, czy kazał rozegrać ten mecz, odparł, że to "kompletna bzdura". - Ja nie moglem kazać, bo to zarząd klubu podejmuje decyzje o rozegraniu takiego meczu. Ja moglem wypowiedzieć tylko i wyłącznie swoją opinie i taką opinię wypowiedziałem. Ja się nie wypieram tego - dodawał.
Reporter TVN24 zapytał byłego prezesa Arki Nowa Sól, czy decyzję o organizacji meczu podjął po namowach Wadima Tyszkiewicza. - Nie, absolutnie. My żeśmy podjęli decyzję o rozgrywaniu meczu wspólnie z zarządem, a pan prezydent mi tylko przytaknął, żeby rozgrywać mecz, jak zabezpieczę sobie stadion i nie będzie przekroczona liczba kibiców - wyjaśnił Józef Śnieżko.
Dopytywany, czy prezydent nakłonił go do tego, lub czy kazał mu zorganizować ten mecz, zapewnił, że nie.
"Wersję już bardzo złagodził"
Prokuratura przesłuchiwała w tej sprawie byłego prezesa Arki. - Zeznał konkretnie, że otrzymał polecenie od prezydenta. Natomiast prawda jest też taka, że drugi raz był też przesłuchany i tę wersję już bardzo złagodził - stwierdził rzecznik rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Tyszkiewicz nie ma wątpliwości, że na celowniku znalazł się z powodów politycznych. Na portalu społecznościowym zamieścił taki wpis: "Ja przyjmę każdy werdykt, wychodząc z założenia: prokurator PiS strzela, ale to Pan Bóg kule nosi".
- To są takie powiedziałbym infantylne, niegodne trochę poważnego człowieka uwagi (...). Prokuratura w Zielonej Górze nie działa na polityczne zlecenie, a prokurator prowadzący postępowanie przeciwko prezydentowi Nowej Soli prowadzi je na podstawie własnych ustaleń - skomentował Fąfera.
"Znaczący awans" prokuratora
Postępowanie przeciwko Wadimowi Tyszkiewiczowi prowadzi prokurator Marcin Chrzanowski. Przez 16 lat pracował jako szeregowy śledczy na najniższym prokuratorskim szczeblu. Przed rokiem awansował na zastępcę szefa Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Decyzję osobiście podjął Zbigniew Ziobro.
- To jest awans znaczący, to jest awans duży. To tak jakby funkcjonariusz pracujący w komendzie rejonowej policji, prowadząc jakieś postępowanie, został zastępcą komendanta stołecznego - ocenił Jarosław Onyszczuk ze stowarzyszenia Lex Super Omnia, były wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, zdegradowany przez Zbigniewa Ziobrę o kilka prokuratorskich szczebli właśnie do tego najniższego - Prokuratury Rejonowej.
Prokurator Chrzanowski w tym samym czasie przebył odwrotną drogę. Prokurator Onyszczuk pytany, o czym może świadczyć tak duży awans prokuratora Chrzanowskiego, odpowiedział: - Wydaje mi się, że na pewno o jakimś zaufaniu.
Kierownictwo prokuratury zaangażowane w sprawę
Reporter TVN24 zapytał rzecznika Prokuratury Okręgowej w Zielone Górze, ile spraw prowadzi w tej chwili pan prokurator Chrzanowski. - Pan prokurator Chrzanowski jest zastępca prokuratora okręgowego i z racji funkcji nie może dużo prowadzić, ponieważ kieruje jednostką, dużą jednostką całego okręgu zielonogórskiego - tłumaczył.
Zapytany więc, dlaczego kierownictwo zaangażowało się w prowadzenie tej sprawy, Fąfara wyjaśnił, że dlatego, ponieważ jest to "zbyt błaha sprawa, żeby przekazać ją do wydziału śledczego".
- Zbyt błaha, żeby przekazać ją do wydziału śledczego, gdzie prowadzi się sprawy o bardzo ciężkim gatunku - dodawał.
- Ale prowadzi ją sam zastępca prokuratora - wskazywał reporter. - A jakie to ma znaczenie, że prowadzi ją sam zastępca prokuratora okręgowego? - pytał Fąfera.
"Niewygodny dla ludzi, którzy rządzą tym krajem"
- Skoro po 5 latach ktoś podejmuje działania w tak błahej sprawie, to dla mnie to zakrawa na szukanie haków na samorządowca, który jest niewygodny dla ludzi, którzy dzisiaj rządzą tym krajem - mówił z kolei Wadim Tyszkiewicz.
- Każda sprawa prowadzona przez osobę funkcyjną, czy przejęcie jej przez osobę funkcyjną świadczy o tym, że jednak ta sprawa ma troszkę inny wymiar - podkreślił Jarosław Onyszczuk. - Jest to jednak sprawa, za którą kierownictwo prokuratury bierze pełną odpowiedzialność, prowadząc ją bezpośrednio. Tak to chyba należy rozumieć i tak mi się wydawało, pracując kiedyś na różnych szczeblach jednostek prokuratury - dodał Onyszczuk.
Reporter TVN24 zapytał Wadima Tyszkiewicza, o co zatem tak naprawdę chodzi. - Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze albo politykę - powiedział, dodając, że w tym przypadku raczej o politykę.
Kolizyjny kurs z PiS-em
Od momentu kampanii wyborczej w 2015 roku i wizyty Beaty Szydło w upadłej nowosolskiej fabryce nici, Wadim Tyszkiewicz - wtedy już w Nowoczesnej - wszedł na ostry kolizyjny kurs z PiS-em.
- Powinien ten teren przynosić zyski i do budżetu Nowej Soli i do budżetu państwa. Powinien dawać ludziom prace i bezpieczną przyszłość. Jak to wygląda? Państwo widzicie - mówiła Szydło w 2015 roku.
Tę konferencję przyszłej premier, Wadim Tyszkiewicz nazwał żałosnym spektaklem.
- Miało być tragicznie. Przed wyborami pokazywano nam Polskę w ruinie. Polskę, która jest synonimem upadku i dramatu. Nagle po wyborach okazało się, że są pieniądze, choćby na 500 plus i inne wydatki, dzięki którym PiS ma tak ogromne poparcie, bo to jest korupcja polityczna. To jest kupowanie głosów za pieniądze nasze, wspólne, publiczne, wypracowane ciężką pracą przez nas - ocenił Tyszkiewicz.
Zapytany, czy nie uważa, że właśnie takimi sformułowaniami znalazł się na celowniku władzy, nie wykluczył tego. - Ale ja nie jestem tchórzem. Ja jestem po to, żeby bronic interesów moich mieszkańców i interesów Polaków przed zagrożeniem, jakim jest tak naprawdę powrót do socjalizmu, bo to, co się dzisiaj w kraju dzieje, to ja się z tym nie godzę - tłumaczył.
"Jak niepodległości będę bronić samorządu"
Przez 15 lat swoich rządów Wadim Tyszkiewicz stworzył w Nowej Soli dwie strefy przemysłowe, w sumie 25 nowych fabryk, a wciąż powstają kolejne. Prezydent chwali się, że stworzył ponad trzy tysiące nowych miejsc pracy. A bezrobocie w Nowej Soli spadło z 42 do około 7 procent.
- Fakt, który ma miejsce dzisiaj w Polsce, tego dynamicznego rozwoju gospodarczego, Polacy zawdzięczają przede wszystkim samorządowcom, dlatego jak niepodległości będę bronić samorządu i będę krytykował wszystkie działania zmierzające do niszczenia tego, co ciężką pracą wypracowaliśmy - mówił Tyszkiewicz.
Ale praca Wadima Tyszkiewicza dla Nowej Soli może wkrótce się skończyć.
Grzywna wymierzona przez sąd nie była jedyną karą, jaką za niezgodną z przepisami organizację meczu poniósł Józef Śnieżko. Stracił też stanowisko prezesa klubu. Osoba skazana nie może pełnić takiej funkcji. Podobny los może czekać Wadima Tyszkiewicza.
- Do więzienia prawdopodobnie nie pójdę. Wystarczy, że dostanę 1000 złotych mandatu czy kary za przestępstwo umyślne i zostanę wyeliminowany z życia publicznego, czyli nie będę mógł kontynuować swojej misji jako prezydent miasta. Nie będę mógł brać udziału w wyborach do Sejmu czy Senatu, czyli nie będę mógł wykorzystywać swoich dotychczasowych umiejętności i wiedzy, którą nabyłem w trakcie sprawowania funkcji jako prezydent miasta. A to wystarczy - wyliczał Wadim Tyszkiewicz.
- Wybory są niedługo, a jak znam życie i pewne formy przewidziane w kodeksie postępowania karnego, to jest wyrok, potem jest odwołanie. To, co mogłoby przeszkodzić prezydentowi, to jest prawomocny wyrok, a obawiam się, że czas do uprawomocnienia wyroku byłby bardzo długi - stwierdził Fąfara.
- Życzę panu prezydentowi długich lat sprawowania swojej funkcji. Jest chwalony przez nowosolan, a nie ma nic lepszego jak dobry gospodarz, uczciwy - podsumował rzecznik prokuratury.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24