Prezydent Starachowic (Świętokrzyskie) Wojciech B. przyznał się w sądzie rejonowym do korupcji. Nie przyznał się jednak do zarzutu nakłaniania świadka do składania fałszywych zeznań. W poniedziałek rozpoczął się proces.
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie oskarżyła Wojciecha B. o to, że od 2008 do 2011 roku, gdy pełnił funkcję publiczną prezydenta Starachowic, przyjął korzyści majątkowe od przedstawicieli starachowickich spółek komunalnych w łącznej kwocie blisko 96 tys. zł. Kolejny zarzut to nakłanianie świadka do składania fałszywych zeznań.
Wojciech B. oznajmił, że przyznaje się do wszystkich zarzutów - oprócz zarzutu nakłaniania świadka do składania fałszywych zeznań. Odmówił składania wyjaśnień.
Z jego wyjaśnień złożonych w śledztwie wynika, że kilkakrotnie łapówki wręczali mu prezes Zakładu Energetyki Cieplnej Szymon Sz. i jego zastępca Norbert G. Pieniądze te pochodziły z nagród przyznawanych prezesom, a służyć miały m.in. dofinansowaniu imprez kulturalnych i sportowych organizowanych przez urząd miasta, m.in. "pikników z prezydentem". Za te pieniądze kupowano kiełbaski i drobne prezenty: ołówki i piórniki.
Chce dobrowolnie poddać się karze
B. przyznał się także do przyjęcia 30 tys. zł na kampanię wyborczą od prywatnego przedsiębiorcy Mariana S., którego firma dostarcza miał węglowy Zakładowi Energetyki Cieplnej.
Oskarżony nie przyznał się do zarzutu nakłaniania Norberta G. do składania fałszywych zeznań. Tłumaczył w śledztwie, że G., który po zwolnieniu Sz. był prezesem Zakładu Energetyki Cieplnej, po wyjściu B. z aresztu błagał go o spotkanie. Według prezydenta G. bał się zwolnienia z pracy. Samorządowiec otrzymywał informacje, że G. chce się wycofać z obciążających Wojciecha B. zeznań. Dlatego prezydent w tej sprawie pojechał do prawnika z Warszawy, który miał mu poradzić, że może się spotkać z G. przy świadkach i uzyskać od niego oświadczenie o wycofaniu się z zeznań. Prezydent spotkał się z prezesem przy świadkach, a spotkanie nagrywał.
Prezydent złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze w zawieszeniu. Prokurator nie przychyliła się do wniosku i sąd go nie uwzględnił.
Wśród oskarżonych urzędniczka i jej dziadek
Na ławie oskarżonych obok prezydenta Starachowic zasiada miejska urzędniczka Justyna Z. oraz jej dziadek - przedsiębiorca dostarczający miał węglowy do komunalnej spółki Marian S.
Justyna Z., oskarżona o pomoc w przekazaniu prezydentowi jednej z łapówek oraz o nakłanianie świadka do fałszywych zeznań, nie przyznała się do winy. Nie zrobił też tego Marian S. W śledztwie zmieniał zeznania; najpierw mówił, że nie dawał łapówek, potem, że dawał kilkakrotnie pieniądze Sz., m.in. 30 tys. zł na kampanię Wojciecha B.
Obrońcy Wojciecha B. i Justyny Z. wnieśli o zwolnienie ich z aresztu, ale sąd odrzucił te wnioski. Marian S. odpowiada z wolnej stopy. Następna rozprawa odbędzie się 26 marca. Sąd rozpocznie przesłuchanie świadków.
Wojciechowi B. grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności, Justynie Z. i Marianowi S. - do 8 lat. Wobec osób, które wręczały łapówki i ujawniły ten proceder, prokuratura zastosowała klauzulę bezkarności.
Prezydent był aresztowany w sierpniu
Prezydent Starachowic został zatrzymany przez CBA pod koniec sierpnia ub.r. Trafił do aresztu. Odzyskał wolność 10 listopada po przyznaniu się do zarzutów korupcji. Prokuratura zastosowała wtedy wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 90 tys. zł oraz zakaz opuszczania kraju. Zatrzymana w tym samym czasie Justyna Z. nie przyznała się do pomocnictwa w korupcji. Prokuratura zastosowała wtedy wobec niej dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju oraz poręczenie majątkowe w wysokości 9 tys. zł.
Wojciech B. i Justyna Z. zostali ponownie zatrzymani 2 grudnia. Usłyszeli zarzut nakłaniania świadka do składania fałszywych zeznań, do czego się nie przyznali. Zostali aresztowani z obawy o matactwo; sąd orzekł przepadek wpłaconych przez nich kaucji.
W związku z tą sprawą w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach toczy się postępowanie dotyczące oszustw i działania na szkodę Zakładu Energetyki Cieplnej w Starachowicach.
Od czasu zatrzymania prezydenta radni PiS w radzie miasta Starachowice chcieli przeforsować wniosek w sprawie referendum dotyczącego jego odwołania, ale nie znalazł on poparcia większości rajców. Radni przegłosowali natomiast obniżenie prezydentowi B. wynagrodzenia o połowę. Jak poinformowała PAP rzeczniczka urzędu Iwona Ogrodowska-Ogórek, wiceprezydent Sylwester Kwiecień skierował do wojewody świętokrzyskiego wniosek o stwierdzenie nieważności uchwały, która - jak napisano w skardze - "została podjęta z rażącym naruszeniem prawa materialnego". Wojewoda na początku marca unieważniła uchwałę.
Dostanie połowę wynagrodzenia
Rzeczniczka starachowickiego magistratu poinformowała, że zgodnie z ustawą o pracownikach samorządowych, prezydent od momentu zatrzymania otrzymuje 50 proc. przysługującej pensji, czyli ponad 6 tys. zł brutto.
Rada Miasta w Starachowicach 24 lutego przyjęła rezolucję do wojewody świętokrzyskiego ws. ustanowienia w mieście komisarza rządowego. Według radnych komisarz ma usprawnić zarządzanie samorządem po aresztowaniu oskarżonego m.in. o korupcję prezydenta Wojciecha B.
Według rzeczniczki wojewody świętokrzyskiego Agaty Wojdy nie ma jednak podstaw, by ustanowić komisarza - osobę pełniącą obowiązki prezydenta w mieście. Jak tłumaczyła, umożliwia to dopiero prawomocny skazujący wyrok sądu w sprawie osoby stojącej na czele samorządu. Dodała, że w Starachowicach obowiązki prezydenta sprawuje wiceprezydent.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24