Andrzej Duda mówi coś o "terrorze praworządności", jak zauważyłem machając przy tym palcem i w charakterystyczny dla siebie sposób przyjmując maskę takiego bardzo groźnego nauczyciela. To jest tragikomiczne, ale jednocześnie bezczelne - mówił w "Faktach po Faktach" profesor Wojciech Sadurski, konstytucjonalista, Uniwersytet w Sydney, Uniwersytet Warszawski.
- Spotykamy się w okolicznościach bardzo specyficznych - mówił prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości z okazji 150. rocznicy urodzin Wincentego Witosa. - To jest również pytanie, jakie Wincenty Witos pewnie by zadał, gdyby fizycznie mógł być między nami, o dzisiejszą Polskę. O to, co się w tej Polsce dzieje dzisiaj - powiedział Duda, nawiązując do sprawy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. - Oto posłowie zostają zamknięci do więzienia - oświadczył prezydent.
Czytaj więcej: Na uroczystości z okazji urodzin Witosa prezydent o Wąsiku i Kamińskim oraz "terrorze tak zwanej praworządności"
- Dzisiaj mamy do czynienia proszę państwa z terrorem tak zwanej praworządności - stwierdził Duda.
Sadurski: tragikomiczne, ale jednocześnie bezczelne
Słowa prezydenta komentował w "Faktach po Faktach" profesor Wojciech Sadurski, konstytucjonalista, Uniwersytet w Sydney, Uniwersytet Warszawski. - Andrzej Duda mówi coś o "terrorze praworządności", jak zauważyłem machając przy tym palcem i w charakterystyczny dla siebie sposób przyjmując maskę takiego bardzo groźnego nauczyciela. To jest tragikomiczne, ale jednocześnie bezczelne - mówił. - To przecież właśnie Andrzej Duda współdziałając jako przykładny uczestnik owego układu, mającego charakter zorganizowanej grupy przestępczej, doprowadził do tej sytuacji i w tej chwili mamy do czynienia z sytuacją bardzo groźną, w której imperium kontratakuje, imperium bezprawia - kontynuował.
Jak dodał, "z tym, że to nie jest tak, że mamy jakąś dwuwładzę, jak niektórzy mówią". - Mamy władzę demokratycznie wybraną i z demokratyczną wiarygodnością. A z drugiej strony mamy do czynienia z puczystami, którzy chcą na ulicy odwrócić wynik demokratycznych wyborów - stwierdził.
- To nie jest coś nowego, to nie jest coś bezprecedensowego. To się stało w Waszyngtonie w styczniu 2020 roku, kiedy przegrał (Donald - red.) Trump. To się stało w Brazylii również w styczniu 2022 roku, kiedy przegrał (Jair - red.) Bolsonaro i to się dzieje obecnie w Polsce. To jest niezwykle, niezwykle groźne i te komiczne, farsowe obrazki machającego palcem, czy wygrażającego palcem prezydenta Dudy nie powinny nam tego obrazu zakłócić - powiedział.
Sadurski: poprzednia władza rozmontowywała wszelkie bezpieczniki praworządności
Jak ocenił gość "Faktów po Faktach", "przez osiem lat poprzednia władza rozmontowywała wszelkie bezpieczniki praworządności z Trybunałem Konstytucyjnym na czele i wprowadzała ustawowe bezprawie sprzeczne z konstytucją przez rozmaite instytucje, które zostały całkowicie spolitycyzowane i upartyjnione, takie jak Sąd Najwyższy w dużej mierze, takie jak neo-KRS, takie jak Rada Mediów Narodowych, takie jak prokuratura".
- I jedną z form owego bezprawia ustawowego było wstawienie tam swoich ludzi, a następnie zabetonowanie ich kadencji właśnie po to, by zrobić to, co widzimy dzisiaj, dosłownie dzisiaj na polskich ulicach. To znaczy, ażeby te rozmaite agentury pisowskie mogły nadal tam działać i przeciwstawiać się demokratycznie wybranej władzy, jak to widzimy choćby w prokuraturze, dosłownie barykadować się przed demokratyczną władzą. Państwo nie może temu ulec - powiedział konstytucjonalista.
Sadurski: spór między "gołębiami" a "jastrzębiami" w obozie władzy rozwiązał PiS
Jak stwierdził Sadurski, "ten jakby dawny spór między tak zwanymi 'gołębiami', czyli zwolennikami łagodnego przejścia do przywrócenia demokracji, a 'jastrzębiami', którzy uważają, że należy działać twardo i kategorycznie, został właściwie rozstrzygnięty, rozstrzygnięty przez PiS, bo już teraz widzimy, że działanie normalnymi ustawowymi metodami, jak w każdym normalnym demokratycznym państwie, no mamy złą ustawę, to ją zmieniamy, nie jest możliwe".
- Oznaczałoby to odtwarzanie demokracji na zasadach zapisanych przez PiS, a to jest sprzecznością samą w sobie. Chodziło przecież o to, by władza demokratyczna, która przyjdzie po PiS-ie była bezsilna i przyjęcie w związku z tym ich rozumienia praworządności, czyli takiego, że wszystkie niekonstytucyjne nawet ustawy trzeba bezwzględnie realizować oznacza, że nic z tego co, obecna władza zapowiadała, nie zostanie zrealizowane, czyli ona rzeczywiście będzie bezsilna, w związku z tym PiS grzecznie i łagodnie wróci do władzy - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Przemysław Keler/KPRP