Klasyczny przykład tego, co powoduje brak edukacji seksualnej. Mamy kwiecień, a już właściwie możemy poznać zwycięzcę plebiscytu na biologiczną bzdurę roku - tak Aleksandra Gajewska, wiceministra ds. rodziny, pracy i polityki społecznej, skomentowała słowa prezydenta Andrzeja Dudy o "bombie hormonalnej", która według niego znajduje się w tabletce "dzień po".
Prezydent Andrzej Duda nie podpisał nowelizacji ustawy, zakładającej dostęp do tabletki "dzień po" bez recepty dla osób powyżej 15. roku życia. Uchwalona przez Sejm 22 lutego nowelizacja ustawy w sprawie antykoncepcji awaryjnej zakładała dostęp do tabletek zawierających octan uliprystalu (EllaOne) dla osób powyżej 15. roku życia bez konieczności okazania recepty.
Jeszcze zanim projekt znalazł się na biurku Andrzeja Dudy, prezydent został zapytany na antenie Polsatu o swój pogląd na ten temat. - Przypomnę, że ja, na prośbę, na żądanie, na wnioski składane tutaj przez specjalistów z zakresu dermatologii zgłaszałem i jako projekt prezydencki została uchwalona ustawa, która ogranicza dostęp do solariów osobom poniżej 18. roku życia. Do solariów, nie do bomby hormonalnej, jaką jest ta pigułka - powiedział wówczas. Dopytywany, czy rzeczywiście ten środek antykoncepcyjny to jego zdaniem "bomba hormonalna", prezydent odparł: - No, jest.
Utrzymanej w podobnym tonie odpowiedzi Andrzej Duda udzielił podczas rozmowy z korespondentem "Faktów" TVN Marcinem Wroną. Mówił wówczas, że "nie ma nic przeciwko temu, żeby ta pigułka była", ale zupełnie swobodny dostęp do niej dla niepełnoletnich określił mianem "daleko idącej przesady". Dodał, że "nie ma nic przeciwko temu", by w razie potrzeby osoba poniżej 18. roku życia sięgnęła po antykoncepcję awaryjną, "jeśli taka będzie decyzja rodziny czy rodzica". - Niech to się dzieje za zgodą matki, ojca, a nie żeby dziewczynka kupiła sobie pigułkę i na wszelki wypadek na przykład zażyła pięć naraz - powiedział.
"Mamy kwiecień, a możemy poznać zwycięzcę plebiscytu na biologiczną bzdurę roku"
- Klasyczny przykład tego, co powoduje brak edukacji seksualnej. Mamy kwiecień, a już właściwie możemy poznać zwycięzcę plebiscytu na biologiczną bzdurę roku. Po prostu to, co opowiada pan prezydent, na temat tak zwanej pigułki "dzień po", to się po prostu nie mieści w głowie - mówiła Aleksandra Gajewska, wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej.
- Pan prezydent uważa, że szesnastolatka może zajmować się noworodkiem, dawkować mu leki, ale nie może sięgnąć po pigułkę "dzień po". To ja chciałam pana prezydenta uświadomić, że ta szesnastolatka współżyje i dlatego ma dziecko. (...) Mamy sytuację, w której ograniczamy prawa młodych osób i jeszcze wmawiamy ludziom, że to jest jakaś bomba hormonalna, co nie jest prawdą - powiedziała.
Dodała, że złożyła interpelację poselską w sprawie ilości niepożądanych skutków po przyjęciu tabletki "dzień po". Dokumenty wykazały siedem przypadków w ciągu roku. - To były ból głowy czy ból brzucha. To, co opowiada pan prezydent, to jest po prostu takie klasyczne zakłamywanie rzeczywistości - twierdzi Gajewska.
Na pytanie, co sądzi o rozwiązaniu zaproponowanym przez ministrę zdrowia Izabelę Leszczynę, odpowiedziała, że "nie jest to rozwiązanie, którego docelowo oczekujemy". - W Polsce jest najtrudniejszy dostęp do antykoncepcji na terenie całej Europy. W połowie gmin nie ma dostępu do ginekologów. Dlatego po wecie prezydenta rozwiązanie, które zaproponowała ministra Leszczyna, jest rozwiązaniem, które pozwoli części nastolatek otrzymać realny dostęp do tej tabletki - powiedziała.
- Jestem zwolenniczką tego, że ta pigułka powinna być dostępna bez recepty i bezpłatnie. Powinniśmy też popularyzować dostęp do antykoncepcji - dodała.
Mucha: w szkołach powinna być dobra edukacja seksualna
- W szkołach powinna być dobra edukacja seksualna, której jeszcze w tej chwili nie mamy. Rolą państwa jest przede wszystkim zapobieganie temu, żeby te niechciane ciąże powstawały. To jest dzisiaj odpowiedzialnością pana prezydenta Dudy, że te nastolatki będą zachodziły w ciążę i przez niego będą dokonywały aborcji. To trzeba powiedzieć w sposób jednoznaczny - mówiła z kolei Joanna Mucha, wiceministra edukacji.
Poruszyła także kwestię dostępu do antykoncepcji hormonalnej. - W większości krajów europejskich antykoncepcja hormonalna jest bez recepty. Można pójść do apteki, kupić sobie antykoncepcję hormonalną i zapłacić za to stosunkowo nieduże pieniądze - powiedziała.
Źródło: TVN24