Polska sprawa była jednym z 12 tematów omawianych wczoraj przez Komisję Europejską - mówiła w "Jeden na jeden" premier Beata Szydło. Według szefowej rządu, procedura wszczęta w środę przez KE jest "normalna", a Polsce nie grożą żadne sankcje.
W środę wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans poinformował, że w związku z ostatnimi zmianami w polskim Trybunale Konstytucyjnym wobec naszego kraju wszczęto procedurę monitorowania praworządności. Szydło tłumaczyła w TVN24, że Polska nie jest pierwszym w historii krajem UE, wobec którego podjęto podobne działania.
- Wcześniej takie oceny funkcjonowania państw europejskich również były czynione przez Komisję Europejską, tylko nie sformalizowano tego w taki sposób - powiedziała Szydło, która przypomniała, że procedura wszczęta wobec Polski została wcielona w życie dopiero w 2014 r.
Premier zapewniała, że decyzja KE jest dokładnie tym, o czym rozmawiała dzień wcześniej z jej przewodniczącym, Jean-Claude'em Junckerem.
- (To jest) normalna procedura, którą Komisja Europejska w różnych sprawach podejmuje, czyli rozmowy, sprawdzanie dokumentów. Oni chcą to przeprowadzić, chcą rzeczywiście zapoznać się z tymi wyjaśnieniami, które dla wielu komisarzy nie są zbyt jasne - tłumaczyła Szydło.
Przypomniała, że zaprosiła już do Polski zarówno przewodniczącego Junckera, jak również innych unijnych komisarzy, tak by mogli się oni na miejscu przekonać o tym, że "wszystko jest w porządku".
Szefowa rządu zapewniała jednocześnie, że w jej ocenie nie ma dziś ryzyka sankcji wobec Polski w związku z podjętą procedurą. - Po pierwsze, Komisja Europejska nie może nikogo karać - tłumaczyła Szydło. - KE wskazuje ewentualnie, jakie środki trzeba podjąć, jeżeli uzna, że pewne działania nie są wystarczające - dodała.
"Timmermans został odznaczony przez Komorowskiego"
Premier przekonywała, że "nie dzieje się nic nadzwyczajnego", a polski rząd jest gotowy do dialogu z KE oraz przekazania dokumentów, z którymi będą się chcieli zapoznać komisarze.
- Udam się też do Parlamentu Europejskiego, jeżeli debata (o Polsce - red.) będzie przeprowadzona - zadeklarowała Szydło. Dodała, że po programie jest umówiona na rozmowę telefoniczną z szefem europarlamentu, Martinem Schulzem.
Jak mówiła, ma wrażenie, że Komisja - zaniepokojona zmianami wokół Trybunału Konstytucyjnego - nie wzięła pod uwagę ostatnich wydarzeń w Polsce w związku z tą instytucją. Przypomniała, że TK umorzył postępowanie w sprawie uchwał, na podstawie których Sejm tej kadencji wybrał pięciu nowych sędziów Trybunału. Prezes TK zdecydował także o włączeniu do orzekania dwójki wybranych w grudniu sędziów.
- Mam wrażenie, że pan komisarz Timmermans rzeczywiście nie miał do końca precyzyjnej wiedzy - powiedziała Szydło. Jednocześnie podała w wątpliwość jego obiektywizm. - Przypomnijmy sobie, że pan komisarz Timmermans został przez poprzedniego prezydenta, Bronisława Komorowskiego, odznaczony wysokim odznaczeniem państwowym. Myślę, że on też może kierować się w swoich ocenach troszeczkę takimi sympatiami, które nie są do końca z nami związane - tłumaczyła Szydło.
Dodała, że w Holandii, skąd pochodzi Timmermans, nie ma sądu, który stwierdzałby zgodność przepisów z konstytucją, a Luksemburg, skąd z kolei pochodzi szef KE Jean-Claude Junkcer, "prowadzi prace nad tym, żeby zlikwidować w ogóle Trybunał Konstytucyjny".
Szefowa rządu była też pytana o list, jaki we wtorek wystosował do Timmermansa minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Poprosił on w nim Holendra "o zachowanie większej powściągliwości w pouczaniu i upominaniu parlamentu oraz rządu suwerennego, demokratycznego państwa. Nawet jeśli Pan – jako przedstawiciel lewicy – różni się z nami ideowo".
- Ja pewnie ten list napisałabym inaczej, ale to jest decyzja i odpowiedzialność oczywiście pana ministra - powiedziała Szydło. Stwierdziła przy tym, że najważniejsze w nim były jednak nie "emocje", a odpowiedzi na pytania, których udzielił Ziobro.
"Musieliśmy naprawić Trybunał"
Jak mówiła, środowa decyzja Komisji nie była przypadkiem.
- Cała rzecz została zainspirowana, co mówię z przykrością, przez polityków Platformy Obywatelskiej, którzy w ubiegłym roku namówili swoich kolegów z EPP (Europejska Partia Ludowa, europejska frakcja, do której należy PO - red.), żeby Polskę obłożyć taką nadzwyczajną procedurą i zastosować artykuł 7 Traktatu. W tej chwili ta decyzja Komisji dotycząca oceny sytuacji w Polsce absolutnie nie ma nic wspólnego z nadzorem - powiedziała premier Beata Szydło.
Szydło dodała, że nie twierdzi, że rządzący nie popełniają błędów. - Nas w tej chwili próbuje się oskarżać o to, że wprowadzamy program, do którego zobowiązaliśmy się w wyborach - stwierdziła.
Na sugestię, że w programie PiS nie było mowy o zmianach w Trybunale Konstytucyjnym odpowiedziała, że TK "musieliśmy naprawić, bo PO dokonała takich zmian w Trybunale, które były niezgodne z Konstytucją i sam Trybunał to orzekł". - Trzeba było te rozstrzygnięcia robić na gruncie polskim - dodała.
"W PO trwa walka o przywództwo, więc pobiegli do Brukseli"
- Ponieważ w Platformie toczy się walka o przywództwo, to politycy Platformy pobiegli do Brukseli. Sytuacja wymknęła się im spod kontroli. Dlatego dzisiaj potrzebny jest konsensus i dialog - zaznaczyła Szydło. - Jestem zdziwiona postawą polityków opozycji, którzy byli na spotkaniu i na spotkaniu w KPRM mówili zupełnie co innego - stwierdziła.
Szydło wyjaśniła, że Sławomir Neumann, szef klubu PO, poprosił o to, aby w Sejmie została wygłoszona informacja. - Wyraził wolę, że również im zależy na tym, żeby te sprawy polskie załatwiać tutaj w Polsce - powiedziała premier.
- Pan poseł Trzaskowski był tym uczestnikiem spotkania, który powiedział, że jeżeli zostanie zapytany czy w Polsce jest łamana demokracja, to powie, że nie, a jeżeli zostanie zapytany o to, czy zgadza się z tym, co robi rząd, to powie że się nie zgadza. I ma do tego prawo, bo jest w opozycji. Natomiast potem wychodzi i mówi coś zupełnie innego. Szkoda, bo dzisiaj musimy stanąć wszyscy razem i tak trzeba robić zawsze - dodała premier.
Na pytanie, czy uważa, że politycy opozycji to donosiciele odpowiedziała, że woli pozostawiać w tej chwili "kwestie emocji, czy wstydu, czy kwestii, które nie dotyczą merytorycznie faktów".
- Moim obowiązkiem jest w tej chwili skoncentrowanie się przede wszystkim na tym, żeby KE uzyskała jak najrzetelniejsze informacje dotyczące sytuacji w Polsce i zrobię to, bo to jest dla nas wszystkich konieczne. Mam nadzieję i głębokie przekonanie, że jednak szefowie klubów parlamentarnych dotrzymają słowa, które dali na spotkaniu w KPRM i zrobimy to wspólnie - stwierdziła Szydło.
Zobacz całą rozmowę z premier Beatą Szydło w "Jeden na jeden":
Autor: ts,mart/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24