Referendum jest po prostu jedyną opcją, jedyną możliwością, dlatego że mamy świadomość, że prezydent Duda zawetuje ustawę - powiedziała w "Kropce nad i" w TVN24 wiceministra edukacji Joanna Mucha. Ministra ds. równości Katarzyna Kotula wskazywała, że "referendum będzie kosztowało około 70-75 milionów", a ponadto "kończy się ustawą, która musi być głosowana w Sejmie".
Wiceministra edukacji Joanna Mucha (Polska 2050) oraz ministra ds. równości Katarzyna Kotula (Lewica) rozmawiały w "Kropce nad i" w TVN24 na temat możliwych sposobów legalizacji prawa aborcyjnego w Polsce.
Kotula przypominała, że Lewica złożyła do Sejmu dwie ustawy w tej sprawie. - Ustawę o dekryminalizacji pomocnictwa w aborcji i ustawę o liberalizacji aborcji do 12. tygodnia, która też zawiera przepisy dekryminalizujące pomocnictwo w aborcji - mówiła.
Mucha oceniła zaś, że "referendum jest lepsze". - Bo nie rozumiem, z jakiego powodu mój głos jest ważniejszy niż głos stu tysięcy Polek i Polaków - wyjaśniała. - Natomiast to nie jest tak, że my sobie chcemy tego referendum. To referendum jest po prostu jedyną opcją, jest jedyną możliwością, dlatego że mamy świadomość, że pan prezydent (Andrzej) Duda zawetuje ustawę, jeśli ona wyjdzie z naszego Sejmu, z naszego parlamentu - przekonywała.
Mucha: ustawy nie przejdą przez pana prezydenta. Kotula: referendum jest wymówką
Ministra ds. równości oznajmiła, że nie zgadza się ze słowami swojej współrozmówczyni. Zauważyła, że "referendum będzie nas kosztowało około 70-75 milionów" złotych. Według niej "moglibyśmy te pieniądze przeznaczyć na ochronę zdrowia dla kobiet".
- Mamy dzisiaj w Sejmie gotowe ustawy. Wyślijmy je do specjalnej komisji. Rozmawiajmy merytorycznie w komisji, bo referendum kończy się ustawą, która musi być głosowana w Sejmie i musi ją podpisać prezydent - kontynuowała Kotula.
Wiceministra Mucha odniosła się do słów współrozmówczyni. - Jestem krok dalej za tym, o czym mówi w tej chwili pani minister Kotula. Dlatego, że ja już widzę to, że one po prostu nie przejdą przez pana prezydenta, a referendum jest wiążące.
Kotula oceniła, że "jak ktoś chce zmienić prawo aborcyjne, to szuka skutecznego sposobu, żeby to zrobić". - Jak ktoś nie chce zmienić prawa aborcyjnego, to szuka po prostu wymówek. W mojej ocenie propozycja referendum jest wymówką - powiedziała.
Jak walczyć ze znieczulicą. Kotula: warto postawić na edukację
Gościnie TVN24 były też pytane, jak przeciwdziałać ludzkiej znieczulicy wobec przemocy. Pytanie padło w nawiązaniu do tego, że w piątek w jednym z warszawskich szpitali zmarła 25-letnia Liza, ofiara bestialskiego gwałtu, do którego doszło w ubiegłą niedzielę. Naga, nieprzytomna kobieta, bez "funkcji życiowych", została znaleziona na schodach budynku przy ulicy Żurawiej.
Kotula przekazała, że będzie "osobą, która będzie odpowiedzialna za rządowy program przeciwdziałania przemocy". Wyraziła nadzieję, że "będziemy rozmawiać ponad partyjnymi, politycznymi podziałami o tym, jak przeciwdziałać przemocy". - Ale tu, w tym konkretnym przypadku, tej absolutnie drastycznej, dramatycznej historii, najbardziej razi znieczulica. I myślę, że wszyscy zgodzimy się co do tego, że warto postawić na edukację i warto jak najczęściej, jak najwięcej o tym rozmawiać - powiedziała ministra.
Dodała, że "mamy rządowe statystyki dotyczące przemocy, które w mojej ocenie też są zafałszowane". - Wiemy na przykład, że przecież gwałty nie są zgłaszane. Pomiędzy 2021 a 2022 rokiem w tym rządowym raporcie widać zmianę. To znaczy coraz więcej przypadków jest zgłaszanych, ale musimy wprowadzić jeszcze w życie zmiany, których wymaga od nas konwencja stambulska- podkreślała, przyznając, że "dzisiaj nie mamy wiarygodnych danych dotyczących przemocy, a także gwałtów".
Mucha: widzę przemoc, muszę wiedzieć, co mam zrobić
Mucha wspominała natomiast o pewnym pilotażu, który został przeprowadzony w szkołach. - Pilotaż dotyczył zdrowia psychicznego dzieci, sytuacji drastycznych, sytuacji zagrożenia samobójstwem. Polegał na tym, że opracowano procedurę, którą trzeba było krok po kroku wypełniać po to, żeby nie doszło do tragedii. W ramach tej procedury jednym z elementów był telefon do szpitala psychiatrycznego - przekazała.
Jak poinformowała, "przynajmniej dwójce dzieci uratowało to życie". - Nauczyciele, którzy wykonali ten telefon, mówili później: gdyby nie to procedura, nie zrobilibyśmy tego. Mielibyśmy zbyt duże obawy, po prostu nie odważylibyśmy się na to, żeby to zrobić- kontynuowała wiceministra.
Jej zdaniem "my jako społeczeństwo musimy się takiej procedury nauczyć: widzę przemoc, widzę jakąś sytuację, muszę wiedzieć, co mam zrobić".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24