W szpitalu zmarła 25-letnia Białorusinka zaatakowana na ulicy Żurawiej. Do ataku na kobietę doszło w ostatnią niedzielę. Brutalna napaść wstrząsnęła warszawiakami, po informacji o śmierci 25-latki przed kamienicę, w której została zgwałcona, ludzie przynoszą kwiaty i znicze.
- Zmarła dzisiaj przed południem - przekazała nam Barbara Mietkowska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Informację tę potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej prok. Szymon Banna.
- Prokurator w najbliższych dniach planuje przeprowadzenie sekcji zwłok. Ona wykaże, czy obrażenia, które odniosła w wyniku całego zajścia, skutkowały jej zgonem. Wiele na to wskazuje, natomiast formalnie musimy się opierać na opinii biegłych - powiedział TVN24 Banna.
O sprawie pisaliśmy w niedzielę. Jak ustaliliśmy, naga, nieprzytomna kobieta, bez funkcji życiowych, została znaleziona na schodach budynku przy ulicy Żurawiej 47. Była reanimowana i została przewieziona do szpitala.
Na miejscu przez wiele godzin pracowali policjanci, w tym technicy kryminalistyki. Kilkanaście godzin później śródmiejscy funkcjonariusze zatrzymali 23-letniego mężczyznę w związku z atakiem.
Po doprowadzeniu do prokuratury usłyszał on wówczas zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa kobiety na tle rabunkowym i seksualnym. Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, przekazywał nam, że 23-latek jest podejrzany również o brutalny gwałt oraz napaść.
Mężczyzna został przesłuchany i złożył wyjaśnienia. Prokuratura wystąpiła o jego tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy.
Zaatakowana kobieta wracała ze spotkania towarzyskiego, miała być przypadkową ofiarą. Przed kamienicą, gdzie agresor napadł na 25-latkę, palą się znicze, ludzie przynoszą kwiaty.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl