|

"Prawko" do nauki bez ocen i prac domowych. Ksiądz dyrektor: chodzi o to, żeby uczyć, nie straszyć

Uczniowie wolni od stresu
Uczniowie wolni od stresu
Źródło: Shutterstock

Naukę w szkole porównuje do tej na kursie jazdy. Bo - jak mówi - nie liczy się to, co umiesz na początku, a to, jak jeździsz na egzaminie. Dlatego w liceum, które prowadzi, nie ma już ocen – zastępują je procenty. Rewolucję w szkole uzgodnił ze wszystkimi zainteresowanymi, a skonsultował z twórcą gier wideo. Wprowadził ją pomimo pandemii. Bo jak na księdza dyrektora przystało, wiarę, że się uda, miał niezłomną.

Artykuł dostępny w subskrypcji

CZYTAJ WIĘCEJ: #BEZPRZERWY. ROK SZKOLNY Z TVN24

Środek pandemii. Nauczanie zdalne. Czy to był dobry czas na rewolucję?

Ksiądz Michał Kiersnowski, pallotyn jeszcze przed wprowadzaniem zmian w szkole, którą prowadzi, odpowiadał bez chwili zastanowienia: - Od września rzucamy się na głęboką wodę i wdrażamy zmianę. Wszyscy - nauczyciele, uczniowie i rodzice - będziemy się uczyć nowego systemu oceniania. Jestem przekonany, że wszystko się uda i że inne szkoły pójdą naszą drogą.

- Udało się? – pytam po roku.

- Wprowadzenie zmian w czasie pandemii było strzałem w dziesiątkę – zapewnia.

Stary jak szkoła

Ksiądz Michał Kiersnowski poleca mi odwiedzić Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Skansen znajduje się niedaleko katolickiego Liceum Ogólnokształcącego imienia Biskupa Leona Wetmańskiego - szkoły, której od ośmiu lat jest dyrektorem.

- Ludzie zwiedzają skansen, oglądają sprzęty rolnicze, zastanawiają się, co to jest, do czego to służyło. Aż wejdą do izby szkolnej i mówią: O, to jest szkoła! Bo są ławki, tablica, miejsce dla nauczyciela. Teraz zamiast tablicy jest monitor albo ekran, a ławki są wygodniejsze. Ale system przez sto czy dwieście lat się nie zmienił. Jest przestarzały i anachroniczny, wymaga gruntownej zmiany. Bo świat się zmienia - ocenia pallotyn. 

I choć minister edukacji Przemysław Czarnek ostatnio w "Naszym Dzienniku" mówił: "Chcemy odbudować etos nauczyciela, wzmacniając jego autorytet i pozycję w szkole. Stawiam opór pomysłom odejścia od oceniania uczniów, rezygnacji z zadawania prac domowych i coraz większej ewaluacji", ksiądz chce świecić dla innych przykładem. I tak w szkole od roku zniknęły jedynki, dwójki, trójki, czwórki, piątki i szóstki. W ich miejsce pojawiły się procenty.

Bo "się da"

O pomyśle na nową szkołę dyrektor poinformował pedagogów i uczniów już 14 października 2019 roku w Dniu Nauczyciela. Opowiada, jak ich uspokajał, mówił: zawsze można się wycofać. Choć wiarę, że się uda, miał niezłomną. I wszystko sprawdził, przestudiował prawo oświatowe, a najuważniej - rozporządzenie o ocenianiu. 

- Tam mowa jest o tym, że ocena bieżąca ma być informacją dla ucznia o tym, ile uczeń już potrafi, czego jeszcze nie wie i jak ma się dalej uczyć. Uznałem, że dotychczasowy system stawiania stopni odbiega od tego, jak powinno być – twierdzi ksiądz.

I wszystkich do pomysłu zmiany systemu oceniania przekonał. Na wprowadzenie zmian musiał jednak poczekać. Przez procedury. Wprowadził je ostatecznie we wrześniu 2020 roku. W środku pandemii.

Liczyć się będą rosnące procenty i… 

Oglądam nowy dziennik. 

Język angielski: tam, zamiast rzędu ocen, widzę: czytanie, słuchanie, pisanie i obok słupki, które będą się zmieniać w procenty. 

- Stopień zdobycia tej sprawności jest wyrażany w skali od zera do stu, czyli na początku semestru wszyscy uczniowie są w takiej samej sytuacji - opisuje Michał Kiersnowski. 

Bez zmian pozostały formy sprawdzania wiedzy w szkole – są punkty za sprawdziany, odpowiedzi ustne, prace w grupach czy projekty. Ale punkty te nie zamieniają się w oceny, a w procenty. 

Tak wygląda dziennik
Tak wygląda dziennik
Źródło: Collegium Leonium

…zaangażowanie 

Na ocenę końcową składa się jeszcze jeden słupek - zaangażowanie. 

- To jedyny słupek, który może maleć. W punkcie wyjścia uczniowie otrzymują pięćdziesiąt procent. Jeżeli uczeń jest zaangażowany, to punktacja może wzrosnąć, jeżeli zlekceważy przedmiot, może spaść nawet do zera, co ma znaczenie przy wystawianiu oceny końcowej – wyjaśnia dyrektor. 

Ta jest sumą trzech elementów: poziomu zdobytej wiedzy, poziomu zaangażowania i obowiązkowej rozmowy nauczyciela z uczniem na temat jego postępów w nauce. 

Kiersnowski: - Idealna jest sytuacja, kiedy w czasie takiej rozmowy nauczyciel i uczeń odkrywają, co uczeń umie, czego mu jeszcze brakuje, a na pytanie, jaka ocena będzie na świadectwie, odpowiadają: to nieważne.

Bye, bye prace domowe  

A prace domowe? Też są "oprocentowane"? 

- W nowym systemie prace domowe przestają być obowiązkowe. Do tej pory nauczyciel mógł ukarać jedynką za jej brak. Teraz uczeń, jeżeli nie zrobi zadania domowego, to po prostu nie przybywa mu procentów. Jeżeli mu zależy na ich zdobywaniu, to będzie miał motywację - tłumaczy dyrektor Michał Kiersnowski.

I dodaje: - Choć przyznam, że w naszej szkole, nie z każdego przedmiotu, ale uczniowie już od dawna nie mieli zadawanych prac domowych. Nauczyciele już wcześniej doszli do wniosku, że nie jest właściwą drogą, żeby dodatkowo obciążać uczniów.

"Prawko" do nauki

Czy nie bał się ksiądz, że takie zmiany w szkole w Sierpcu nie zdadzą egzaminu?

- Trzeba było próbować, bo obecna skala ocen nie była sprawiedliwa – odpowiada duchowny.

- Choćby fakt, że uczeń umie już połowę działu i dostaje dwa albo dwa plus, bo tak jest w niektórych szkołach, a przecież umie już połowę. Nie jest to motywujące. W systemie, który zaproponowałem, nie jest ważne to, co umie się na początku semestru, a to, czego się nauczy. Używam porównania do egzaminu na prawo jazdy. Egzaminator nie sprawdza, co ja umiałem na początku kursu, a to, jak jeżdżę teraz – mówi Kiersnowski. 

Szkoła bez ocen w Sierpcu
Szkoła bez ocen w Sierpcu
Źródło: Collegium Leonium

Nauka jest nagrodą

Iwona Jurkowska, wiceprzewodnicząca Rady Pedagogicznej: - Myślę, że była to odważna decyzja ze strony dyrekcji. Ale przecież do odważnych świat należy. Dla mnie najważniejsze jest dobro mojego dziecka, a córka jest zachwycona.

Jak ich ksiądz przekonał? - Były rozmowy, dużo rozmów – odpowiada dyrektor. Najpierw indywidualne z każdym z nauczycieli. Później z rodzicami. Na końcu z uczniami. I konsultacje - choćby ze specjalistą od gier komputerowych.  

- Ten zwrócił moją uwagę na tak zwaną "pozytywną motywację". Tak właśnie są skonstruowane gry komputerowe, które nagradzają graczy nawet za niewielkie sukcesy po to, żeby dalej chciało im się grać, żeby mieli motywację do osiągania kolejnych poziomów – opowiada pallotyn. 

Ale były też obawy. Kiersnowski: - Rodzice na przykład obawiali się, czy będą mieli jasną informację na temat postępów dziecka, mówili: jedynka to jedynka, piątka to piątka, ja wiem, o co chodzi. Tutaj zastanawiali się, czy to będzie jasne. 

- Byłam przyzwyczajona do ocen, może dlatego, że sama byłam tak oceniana. Nie wiedziałam, czy procenty będą dla mnie klarowne, czy będę mogła śledzić postępy córki. Ale dyrektor przekonał mnie i innych rodziców, że w takim systemie oceniania będzie widoczne to, co uczeń już opanował, a nad czym musi jeszcze popracować. A to w perspektywie egzaminu maturalnego jest najważniejsze – mówi Iwona Jurkowska.

Rodzice mówili: jedynka to zawsze kara. I zastanawiali się, czy jeżeli kar nie będzie, to czy uczniowie będą chcieli się uczyć.  

Ale dyrektor przekonywał ich: tu nie chodzi o to, żeby straszyć, tylko żeby nauczyć. 

- Jestem dyrektorem szkoły ósmy rok. Na początku mojej drogi, gdyby mnie ktoś zapytał, co to znaczy dobra szkoła, odpowiedziałbym: taka, która osiąga świetne wyniki, jest wysoko w rankingach. Teraz odpowiadam: to taka szkoła, w której uczniowie dobrze się czują, mają radość ze zdobywania wiedzy, z poznawania czegoś nowego, a dotychczasowy system oceniana raczej tej radości nie przynosi. Uczniowie skupiają się na zdobywaniu stopni, a kiedy stopnie są słabe, tracą motywację – tłumaczył.

Przekonał. Z jakim efektem? – pytam po roku.

Mniej stresu, a stresowali się "najlepsi"

Dyrektor: - Mamy kilka wniosków po wprowadzeniu nowego systemu. Po pierwsze, nauczyciele zmniejszyli liczbę form sprawdzania: kartkówek czy właśnie sprawdzianów. Bo w starym systemie zakorzenione było, że nauczyciel musi postawić jak najwięcej ocen, żeby ostatecznie miał z czego wystawić końcową ocenę. Tutaj tych form było mniej, ponieważ tak naprawdę uczeń może wszystko poprawić. Nauczyciele w efekcie robili podsumowania pewnych działów, a nie częste kartkówki.

Po drugie, jak przekonuje ksiądz, w szkole jest "mniej stresu".

- Uczniowie podkreślają, że teraz bez strachu można przyjść do szkoły, nawet jeżeli jest się nieprzygotowanym. Można spróbować napisać sprawdzian bez lęku, bo przecież można go będzie poprawić. Zaskakujące jest jednak, że o braku stresu mówią częściej najlepsi uczniowie. To oni żyli w lęku, że "zawsze muszę być przygotowany" - opowiada Kiersnowski.

Ksiądz przekonuje, że w związku z pandemią i nauczaniem zdalnym wprowadzone zmiany okazały się "strzałem w dziesiątkę".

Dlaczego? – Przy nauce zdalnej wprowadzenie systemu zadaniowego było rozwiązaniem najlepszym z możliwych. Przykład? Założenie jest takie, że na początku roku nauczyciel podaje konkretne działy czy umiejętności do opanowania, a później je ocenia. Sami uczniowie przyznali, że z niektórych przedmiotów dopiero teraz się zorientowali, czego tak naprawdę się uczą. Wcześniej mówili: jutro klasówka jest z czwartego rozdziału podręcznika.

Jak być uczniem w szkole bez ocen?

A co na to sami uczniowie?

Szymon: - To bardzo dobra odmiana. Nowy system sprawia, ze nauka nie jest nagrodą ani karą, a informacją, co umiemy, czego nie umiemy, co musimy poprawić, a co nam dobrze poszło.

Natalia: - Ten, kto chciał się uczyć, będzie się uczył. Nowy sposób oceniania tylko to ułatwia, nikomu nie robi pod górkę, a wręcz przeciwnie, motywuje nas.

Jakub: - Na pewno wpłynęło to na sposób, w jaki się uczę, jak zdobywam wiedzę. Teraz musimy sami kontrolować oceny, punkty, co uczy odpowiedzialności za siebie.

Choć uczniowie zgodnie przyznają - czasem procenty jeszcze na oceny przeliczamy.

Jakub: - Radykalna zmiana nie może nastąpić z roku na rok. Od początku edukacji mamy "wciśnięty" tradycyjny model nauczania, oceny. Teraz przeliczaniu procentów na ocenę staram się przeciwdziałać. Stawiam sobie cel: z danego działu chcę zdobyć określoną liczbę punktów.

Natalia: - Ale po czasie nabiera się do punktów dystansu. Nieważne jest, czy to byłaby czwórka czy piątka.

Sami przypominają: procentów zdobytych na egzaminach maturalnych przecież nikt nie przelicza na punkty. Zaznaczają też: nie ma przeskoku: miałem 50 procent, dostaje trójkę, a 55 procent - już czwórkę.

Jakub: - Zmiana pozwoliła na mniej stresową naukę. Wiemy, że możemy się poprawić. Jest spokój. Wiemy, że jak nie odrobimy pracy domowej, to będziemy musieli ją uzupełnić, a nie dostaniemy jedynki i będzie to skutkowało obniżeniem całego poziomu nauki.

Szymon: - Mamy świadomość, że jeżeli mamy zły dzień i coś pójdzie nie tak, możemy się poprawić. Nasze sprawy prywatne nie mają wpływu na to, czy dostaniemy lepszą, czy gorszą ocenę.

Natalia przekonuje: - Od najmłodszych lat powinniśmy uczyć się, że oceny nie są żadnym wyznacznikiem. W społeczeństwie należy zmienić utwierdzenie, że ocena mówi o naszej wiedzy, bo nie jest to prawdą.

Collegium Leonium, sierpeckie liceum
Collegium Leonium, sierpeckie liceum
Źródło: Collegium Leonium

Ksiądz chce iść za ciosem

Czy to koniec zmian w liceum prowadzonym przez księdza? Nie. Nauczyciele rozważają wprowadzenie nowego systemu sprawdzania wiedzy. Uczniów mieliby odpytywać… uczniowie.

Dyrektor: - Rozważamy wprowadzenie wzajemnego oceniania. Mogliby to robić koledzy z klasy czy ze starszych roczników, dzięki czemu utrwalaliby materiał.  

Jednak zdania o nowym pomyśle są jak na razie podzielone.

Igor nie jest przekonany: - To mogłoby nie zdać egzaminu przez sympatie jednych uczniów do drugich. Można mieć przecież znajomych w innych klasach. Mogłoby być to niesprawiedliwe.

Szymon jest zainteresowany: - Chciałbym się przekonać, jak by to wyglądało w praktyce.

A Natalia widzi już plusy: - Tak jak wiemy, w naszej szkole lubimy nowości, dobrze byłby to przetestować. To mogłaby być alternatywa dla starszych uczniów, którzy, sprawdzając młodszych kolegów, sami musieli powtórzyć materiał.

Szkoła jak gra strategiczna. To źle czy dobrze?

O zmiany w sierpeckim liceum zapytałam Igę Kazimierczyk, szefową fundacji Przestrzeń dla Edukacji.

- Powiedziałabym, że są to zmiany blisko ucznia. Zmiany, które są dla uczniów czytelne, zrozumiałe i bardzo przyjazne, aczkolwiek niepobłażliwe. Dyrektor, który je wprowadza, uczciwie mówi: będę sprawdzał wiedzę, zaangażowanie, ale też będzie chciał porozmawiać z uczniami o tym, dlaczego te wyniki wyglądają, jak wyglądają – mówi Kazimierczyk.

I dodaje: - To jest szalenie ważne, dlatego że czasem zdarza się tak, że ktoś inwestuje swoją energię w inne obszary pracy szkolnej, a inne sobie konsekwentnie, świadomie odpuszcza. Bardzo uczciwe ze strony dorosłych jest to, że jest taka furtka, że dyrektor dopuszcza możliwość, że ktoś może w pewne sprawy się mniej zaangażować.

Bo Iga Kazimierczyk, podobnie jak dyrektor, twierdzi, że sześciostopniowy system oceniania nie do końca są sprawiedliwy.

- Ocena sprawdza tylko efekt końcowy. Bardzo trudno uchwycić w niej taki element, jak zaangażowanie, wysiłek czy praca. W proponowanej zmianie kładzie się bardzo duży nacisk na to, żeby uchwycić zaangażowanie. Można bardzo dużo pracy poświęcić materiałowi, który jest dla nas trudny, i osiągnąć niewiele. W systemie, który jest tutaj przyjęty, będzie to uwzględniane – mówi ekspertka.

Za nowatorskie i partnerskie Kazimierczyk uważa też podejście do prac domowych.

– Mamy teraz bardzo dużo dyskusji, czy zadawać prace domowe, czy nie. Dlaczego nie oddać tej decyzji uczniom? W tym wypadku będą one dodatkowo oceniane, te punkty będą się łączyły do sumy, ale to od ucznia będzie zależało, czy podejmie się rozwiązania pracy domowej, czy nie.

Pomysł konsultacji inicjatywy z twórcą gier specjalistka komentuje: - O szkole mówimy czasem, że jest to gra strategiczna i mówiąc w ten sposób, można myśleć o tym środowisku źle. Że to jest gra o przetrwanie, że musimy nauczyć się pewne rzeczy zdobywać, pewne trudności omijać, tutaj ta sytuacja jest innym rozwiązaniem. Przyjmujemy do wiadomości, że ludzie mają potrzebę sukcesu, doświadczenia tego, że mają jakiś etap już za sobą, że w czymś okazali się już skuteczni, że mogą już pójść krok dalej.

Andrzej Kulmatycki, rzecznik kuratorium oświaty, informuje, że dyrektor szkoły nie musi zgłaszać do kuratorium takich zmian, jak te planowane w LO w Sierpcu. Wystarczy zmiana statutu szkoły. A tak ksiądz zrobił.

#bezprzerwy

BEZPRZERWY BANER 32X9
Dowiedz się więcej:

BEZPRZERWY BANER 32X9

W tvn24.pl będziemy przyglądać się pomysłom ministra Przemysława Czarnka i jego doradców w nadchodzącym roku szkolnym. Urzędniczy język ustaw i rozporządzeń przełożymy dla Was na język szkolnej praktyki. Z ekspertami ocenimy, czy to, co się za tymi pomysłami i postulowanymi rozwiązaniami kryje, będzie korzystne dla uczniów i nauczycieli. Sprawdzimy, czy autonomia szkół jest zagrożona. I czy rodzice rzeczywiście będą mieli wpływ na edukację i wychowanie swoich dzieci. Wszystko to - artykuły, wywiady, materiały wideo, interaktywne infografiki, omówienia badań - będziecie mogli znaleźć w naszym serwisie pod hasłem #bezprzerwy.

Czytaj także: