Mimo że do komercyjnego wydobycia gazu łupkowego droga daleka, kilku urzędników miało, zdaniem prokuratury, uczestniczyć w korupcyjnym procederze przy wydawaniu koncesji. W styczniu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali siedem podejrzanych o korupcję osób. Sprawie przyjrzeli się reporterzy "Czarno na Białym".
Duże pieniądze, pozasłużbowe znajomości i państwowe koncesje załatwiane właściwie od ręki - według prokuratury, taką moc miała Irena R., osoba związana z prywatnymi firmami poszukującymi gazu łupkowego w Polsce. Według wstępnych ustaleń to ona miała wręczać łapówki pracownikom Ministerstwa Środowiska.
Pracownicy departamentu geologii opracowywali te projekty wnioski a następnie wnioski przesyłane były do departamentu gdzie oni byli zatrudnieni. I oni już jako pracownicy dokonywali ich oceny. Waldemar Tyl
W 2011 roku funkcjonariusze ABW podsłuchiwali i nagrywali niemal każdy ruch szefowej departamentu odpowiedzialnego za ministerialne koncesje na poszukiwanie gazu. Okazało się, że wnioski o koncesję pisali sami urzędnicy, a następnie wysyłali je do siebie i oceniali. Na początku stycznia ABW zatrzymała siedem podejrzanych osób.
- Pracownicy departamentu geologii opracowywali te wnioski a następnie przesyłane były one do departamentu, gdzie oni byli zatrudnieni. I oni już jako pracownicy dokonywali ich oceny - wyjaśnił Waldemar Tyl z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
"Jedna wielka patologia"
Łapówki miały być wręczane osobiście, ale także przelewane na konta. Prokuratura już dawno nie spotkała się z tak oczywistym materiałem dowodowym. - W świetle kamer, w świetle słońca, jawnie. Pracownicy i pani dyrektor brała łapówki wprost na konta i nikt na to nie zwracał uwagi. Więc nie wiem, czy można mówić o bezczelności, na pewno można mówić o dużym poczuciu bezpieczeństwa tych osób, które zamiast pracować dla państwa polskiego pracowały dla firm - wyjaśnił Maciej Duda, dziennikarz portalu tvn24.pl.
Trudno jeszcze określić jak długo trwał ten proceder i jak duże pieniądze mogli zarobić na koncesjach urzędnicy. Na razie najwięcej wiadomo o okresie kiedy ministrem środowiska był Andrzej Kraszewski czyli w latach 2010-2011.
Korumpująca i korumpowana
Ewa Z., szefowa departamentu, która miała przyjmować łapówki w dniu zatrzymania, straciła swoje stanowisko, ale oficjalnie została przyjęta znowu i to do tego samego departamentu. Według nieoficjalnych ustaleń wynika, że Z. i korumpująca ją Irena R. świetnie się znały. Miały wyjeżdżać razem na wakacje i spotykać się towarzysko. Według Tyla, z zebranych materiałów dowodowych jednoznacznie wynika, że obie panie łączyła jakaś nić towarzyska.
Problemy ma też pracownik państwowego instytutu geologii, który za duże pieniądze przygotowywał mapy, które trzeba było dołączyć do wniosków o koncesje. - Pracownik ten poniósł konsekwencje służbowe przewidziane w kodeksie pracy. Pracuje na niższym stanowisku - poinformował Mirosław Rutkowski, rzecznik Państwowego Instytutu Geologicznego.
Wszystkie zatrzymane przez ABW osoby tłumaczyły się w podobny sposób. Twierdziły, że prace dla prywatnych firm wykonywały po godzinach i nie wiedziały, że tak nie wolno. Zatrzymani usłyszeli korupcyjne zarzuty. Grozi im do ośmiu lat więzienia.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24