40 posłów PO i 19 posłów PSL zagłosowało przeciwko odrzuceniu projektu ustawy Solidarnej Polski, który zaostrza przepisy dotyczące aborcji. 28 parlamentarzystów PO wstrzymało się od głosu, wśród nich minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. W rezultacie projekt ten trafił do dalszych prac w komisjach sejmowych. Wcześniej Sejm odrzucił projekt ustawy liberalizującej przepisy dot. aborcji autorstwa Ruchu Palikota.
Przeciwko odrzuceniu projektu Solidarnej Polski głosowali w PO m.in. posłowie Andrzej Biernat, Jacek Żalek, Ireneusz Raś, Lidia Staroń, Marek Biernacki, Roman Kosecki, Konstanty Miodowicz oraz John Godson. Wśród 19 posłów PSL, którzy opowiedzieli się za dalszymi pracami nad projektem SP byli m.in. Józef Zych, Marek Sawicki, Janusz Piechociński oraz Eugeniusz Kłopotek. Za odrzuceniem projektu było 5 posłów Stronnictwa, w tym wicepremier Waldemar Pawlak oraz Stanisław Żelichowski. Szef klubu ludowców Jan Bury wstrzymał się od głosu.
"By argumenty w obronie nienarodzonych wybrzmiały mocniej"
Podobnie jak Bury zachował się minister sprawiedliwości. - Jestem zwolennikiem utrzymania obecnego kompromisu i gdy dojdzie do ostatecznego głosowania, będę głosował przeciwko jakimkolwiek zmianom, już nie mówię o liberalizacji, ale także o zaostrzeniu tych przepisów - wyjaśnił Jarosław Gowin. -
Natomist uważam, że warto, by ten projekt znalazł się w komisji, bo to jest szansa na to, by pewne argumenty w obronie dzieci nienarodzonych wybrzmiały mocniej - uzasadniał minister.
Z kolei szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk decyzję Sejmu o skierowaniu do dalszych prac projektu SP nazwał "bardzo ważnym wydarzeniem". - To dobrze, że jest szansa zmiany ustawy. Prędzej czy później projekt trafi pod głosowanie w Sejmie. Parlamentarzyści staną przed dylematem: czy polskie prawo zgadza się na aborcję płodów, co do których istnieje podejrzenie, że mogą być niepełnosprawne. Uważam, że sprawa jest otwarta - powiedział Mularczyk. Dodał jednak, że nie popada w hurraoptymizm. - Trzeba uświadamiać wszystkich parlamentarzystów, w szczególności Platformy. To też duża rola dla organizacji pro-life, a także przedstawicieli Kościoła, aby przekonać tych wszystkich, od których zależy los tej ustawy - mówił.
Zadowolony z wyniku głosowania jest szef PiS Jarosław Kaczyński. - To jest bardzo dobre wydarzenie, ale nie nadawałbym temu interpretacji politycznej. To jest sprawa o charakterze moralnym, ale bardzo się cieszę - powiedział.
"PO po stronie ciemnoty i wstecznictwa"
Swojego rozczarowania wynikiem głosowania nie kryje natomiast szef SLD Leszek Miller. - Nie tylko jestem zdumiony, ale jestem wstrząśnięty. Nie przypuszczałem, że w polskim Sejmie tego rodzaju projekt, który de facto uniemożliwia aborcję z jakichkolwiek powdów, może zostać skierowany do dalszych prac, czyli, że (w przyszłości - red.) może zostać potraktowany poważnie - mówił w rozmowie z TVN24.
Zdaniem byłego premiera, projekt SP jest "niezwykle fundamentalistyczny". - On mi przypomina tę filozofię, która była prezentowana za czasów III Rzeszy, kiedy mówiono, że nie każda kobieta może mieć męża, ale każda może mieć dziecko. I obowiązkiem Niemek było rodzenie dzieci Adolfowi Hitlerowi - porównywał Miller. Zapowiedział też, że Sojusz zapyta premiera w czasie debaty po piątkowym "drugim expose", czy państwo polskie przeznaczy na leczenie dzieci upośledzonych i opiekę nad nimi dodatkowe środki i "kto weźmie ciężar odpowiedzialności za przyszłość tych dzieci". - Zaostrzenie prawa antyaborcyjnego jest łatwiejsze niż późniejsze zajmowanie się ofiarami tych eksperymentów, które tutaj w Sejmie są dokonywane - ocenił Miller
Szef SLD zauważył też, że podczas tego głosowania "padł nimb PO" jako partii "liberalnej i nowoczesnej, która rozumie wyzwania współczesnego świata". - Duża grupa posłanek i posłów PO stanęła po stronie ciemnoty i wstecznictwa - stwierdził. Komentując wstrzymanie się od głosu przez ministra sprawiedliwości, stwierdził, że "Gowin mógł zachować się jeszcze gorzej, tzn. ewidentnie poprzeć projekt ustawy SP". - Starał się zachować kompromisowo, stanąć gdzieś pośrodku - ocenił. O "wstecznictwie" i "nieeuropejskim, niecywilizowanym zachowaniu PO" w związku z poparciem projektu SP mówił też rzecznik klubu Ruchu Palikota, Andrzej Rozenek. - Jestem zszokowany. Platforma wyraźnie skręca na prawo, zatraciła już swoją obywatelskość, "obywatelska" jest tylko w nazwie - stwierdził. Jego zdaniem, posłowie PO zachowują się tak z powodu "lęku przed Kościołem".
Projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży - zgłoszony przez posłów Solidarnej Polski - wprowadza zakaz przerywania ciąży w przypadkach, gdy występuje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Autorzy nazywają to zakazem "aborcji eugenicznej".
Projekt Ruchu Palikota przepadł
We wcześniejszym głosowaniu Sejm odrzucił projekt ustawy liberalizującej przepisy dot. aborcji autorstwa Ruchu Palikota, który dopuszczał przerwanie ciąży w pierwszych 12 tygodniach. Wniosek o odrzucenie projektu poparło 365 posłów, 60 było przeciw, a siedmiu wstrzymało się od głosu.
Za odrzuceniem projektu opowiedziała się większość klubów podczas debaty na poprzednim posiedzeniu Sejmu. Za dalszymi pracami były tylko kluby SLD i RP.
- Jesteśmy już przyzwyczajeni, wszystkie nasze mądre projekty trafiają do kosza - skomentował Rozenek. - Jak widać w PO znajdują się fani SP, którzy są za tym, żeby w ogóle zakazać jakiejkolwiek aborcji - dodał.
W myśl projektu ustawy o świadomym rodzicielstwie, decyzja o przerwaniu ciąży miała należeć wyłącznie do kobiety. Ruch Palikota proponował, by w pierwszym trymestrze ciąży kobieta miała prawo do aborcji bez ograniczeń. Powyżej 12. tygodnia ciąży zabieg można byłoby przeprowadzić, jeżeli ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, występuje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, lub gdy ciąża jest następstwem czynu zabronionego. Projekt przewidywał również wprowadzenie do szkół obowiązkowego przedmiotu "wiedza o seksualności człowieka" w wymiarze nie mniejszym niż jedna godzina tygodniowo. Lekcje miałyby być dostosowane do wieku oraz potrzeb uczniów i obowiązywać od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Autorzy projektu chcieli także, by środki antykoncepcyjne były refundowane (również środki antykoncepcyjne stosowane po stosunku).
Autor: MON/tr / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 | Tomasz Gzell