W Platformie Obywatelskiej niektórym puszczają nerwy, gdy pada pytanie o przyczyny prestiżowej przegranej w wyborach prezydenckich. Ale jasnej odpowiedzi nikt w partii nie daje. Także ten, który kierował kampanią. Kolejną zresztą w jego wykonaniu nieskuteczną. Mimo to szefowa partii, premier Ewa Kopacz, nie wini Roberta Tyszkiewicza, choć w ramach szukania winnych chętnie robią to jego partyjni koledzy. Materiał magazynu "Czarno na białym".
- Platforma nie przegrała, dlaczego mamy jakieś konsekwencje wyciągać? Platforma nie startowała w tych wyborach. Sztab był pana Bronisława Komorowskiego, a nie Platformy. Był nasz kandydat, ale sztab nie był nasz - mówił w poniedziałek Andrzej Biernat, sekretarz generalny PO, wchodząc na posiedzenie zarządu partii.
W ten sposób mówił o sztabie, w którym pracowali wolontariusze i działacze Platformy Obywatelskiej, najważniejsze decyzje podejmowali posłowie PO, a kierował nim członek zarządu Platformy i szef podlaskich struktur partii - Robert Tyszkiewicz.
Andrzej Biernat zrozumiał to najwyraźniej dopiero dzień później.
- Moja wczorajsza wypowiedź w jakichś emocjach była wypowiedziana i jedno zdanie za dużo powiedziałem, czy jedno słowo. Tak naprawdę w trakcie zarządu mówiliśmy o tym, że kampania nie spełniła naszych oczekiwań, mimo tych 8 milionów głosów. Posypaliśmy głowy popiołem - tłumaczył we wtorek Biernat.
"Pierwsza rzecz, na której się Komorowski wyłożył, to strategia"
Szef kampanii Bronisława Komorowskiego, Robert Tyszkiewicz, miał zapewnić prezydentowi reelekcję. I w kuluarowych rozmowach opowiadał, że jest to projekt jego życia. Ale już po pierwszej, przegranej turze wyborów widać było, że projekt jest bardzo słaby, a jego szef coraz bardziej się gubi.
- Pierwsza rzecz, na której się Komorowski wyłożył, to była strategia - ocenia dr hab. Jacek Wasilewski z Uniwersytetu Warszawskiego.
- U całej grupy ludzi, którzy pięć lat temu grali w piłkę i mieli po 13 lat, to co się działo za rządów PiS nie było ważne. Straszenie tej grupy teraz partią Jarosława Kaczyńskiego nie było efektywne, w porównaniu z realnym problemem czy oni mają tu zostawać, czy szukać sobie miejsca w Londynie - dodaje Wasilewski.
Wpadki w internecie
A do tego doszła nieporadna kampania w internecie, której symbolem były wpadki na twitterowym koncie prezydenta. W lutym pojawił się tam między innymi taki wpis: "Wysłanie sił rozjemczych ma sens jeżeli jest rozejm, bo jak jest wojna to trudno tam wysyłać żołnierzy" (pisownia oryginalna - red.).
A później kolejny: "Wszyscy jesteśmy pod ogromnym wrażeniem katastrofy w Nepalu. Trzeba pomocy całego świata dla nepalczyków". Pomijając stylistykę, słowo "Nepalczyków" napisano z małej litery. A każda wpadka prezydenta w sieci natychmiast żyła własnym życiem.
- Media, zwłaszcza te internetowe, nasyciły się przekonaniem, taką powszechną opinią, że Komorowski nie umie się zachować, że ma problemy z pisaniem, że jest w różnych miejscach niewiarygodny jako symbol Polski - tłumaczy Wasilewski.
Efekt? Wśród najmłodszych wyborców, będących dotąd naturalnym elektoratem PO, prezydent poniósł klęskę, a kandydat PiS zdobył ponad 60 procent głosów.
"Robert Tyszkiewicz starał się"
- Naprawdę Robert Tyszkiewicz jako przedstawiciel Platformy Obywatelskiej w tym sztabie starał się i pracował 24 godziny na dobę. Nie było wczoraj podczas naszej rozmowy na zarządzie krajowym jakichś szczególnych zarzutów, czy wskazywania pana Tyszkiewicza jako winnego za ten wynik wyborów - broniła we wtorek szefa sztabu prezydenta premier Ewa Kopacz.
Sam Robert Tyszkiewicz, który od wieczoru wyborczego stał się mało rozmowny, może więc być spokojny o swoją pozycję w Platformie. Mimo że wybory samorządowe, w których też kierował sztabem, trudno uznać za wygrane przez PO.
Co prawda Platforma w wyborach do sejmików zdobyła o osiem mandatów więcej niż PiS (179 do 171), ale w porównaniu z 2010 rokiem straciła 43 radnych. PiS zyskało 30. W Warszawie, czyli bastionie PO, Hanna Gronkiewicz Waltz dopiero w drugiej turze pokonała Jacka Sasina, który nawet nie jest w stolicy zameldowany, a w swoim mieście Tyszkiewicz poniósł klęskę. Z 16 radnych w Białymstoku Platformie zostało jedynie 6.
"Ludzie PO robili tu kampanię Kukiza"
I co ciekawe, w jego mieście nietrudno znaleźć osoby bardzo zdziwione silną pozycja Roberta Tyszkiewicza w Warszawie.
- Poprzez jego działania zostały rozwalone struktury Platformy w Białymstoku i województwie. Ludzie PO robili tu kampanię Kukiza, przeszli do PiS i byli w sztabie Andrzeja Dudy, poparli partię KORWiN, niektórzy znaleźli się w SLD. To jest wszystko wynik działań posła Tyszkiewicza - mówi Agnieszka Siewiereniuk–Maciorowska, działaczka PO i autorka serwisu dziendobry.bialystok.pl.
Faktem jest jednak, że na Podlasiu, za które były szef sztabu prezydenta odpowiada, PO mocno traci w ostatnich miesiącach. Bronisław Komorowski przegrał tu w niedzielę bardzo wyraźnie. A jeszcze pięć lat temu różnica między nim a Jarosławem Kaczyńskim była niewielka.
Autor: eos//plw / Źródło: tvn24