Mamy 3 lipca Radę Krajową. Mam nadzieję, że Donald Tusk na niej będzie i razem z Borysem Budką przedstawią projekt Platforma Obywatelska - powiedziała w "Kawie na ławę" posłanka PO Izabela Leszczyna. Dopytywana, w jakiej roli Tusk miałby pojawić się na krajowej scenie politycznej, odpowiedziała, że "stanowisko jest tu mniej ważne". W "Kawie na ławę" dyskutowano także na temat utraty sejmowej większości przez Prawo i Sprawiedliwość.
Od pewnego czasu pojawiają się doniesienia o możliwym powrocie Donalda Tuska do polskiej polityki. Nie wiadomo jednak, jakie stanowisko obejmie, jeśli zrealizuje się taki scenariusz. - Mamy Radę Krajową 3 lipca, bardzo się na nią cieszę. Mam nadzieję, że Donald Tusk na niej będzie i razem z Borysem Budką przedstawią projekt Platforma Obywatelska - przekazała w "Kawie na ławę" posłanka PO Izabela Leszczyna.
"Wraca po to, żeby w Polsce skończyły się złe rzeczy"
Pytana, czy scenariusz powrotu obecnego lidera Europejskiej Partii Ludowej jest realny, odarła: - Jeśli premier Tusk i Borys Budka powiedzieli, że wraca, to znaczy, że wraca.
Dodała, że Tusk "wraca po to, żeby w Polsce skończyły się te wszystkie złe rzeczy". - Stanowisko jest tu mniej ważne - oceniła. Jej zdaniem "ważne jest to, że razem z Rafałem Trzaskowskim, Budką, Tuskiem Platforma Obywatelska z partami opozycyjnymi (…) wygra z PiS-em".
Koniec rządów PiS? Kamiński: jestem ostrożny
Leszczyna i pozostali goście "Kawy na ławę" w TVN24 rozmawiali również o zmianach w politycznym układzie sił. Zbigniew Girzyński, Małgorzata Janowska oraz Arkadiusz Czartoryski opuścili w tym tygodniu klub Prawa i Sprawiedliwości i złożyli w Sejmie dokumenty do rejestracji własnego koła poselskiego o nazwie "Wybór Polska". Oznacza to formalną utratę większości sejmowej przez rządzących, bo klub PiS będzie teraz liczył 229 posłów.
Senator Michał Kamiński z Koalicji Polskiej-PSL pytany, jak długo wobec tych wahań może rządzić obecna władza, ocenił, że "technicznie może rządzić długo".
- Proces, który obserwujemy, czyli odchodzenie różnych ludzi do PiS, ale z drugiej strony przychodzenie (...), jest procesem, który wiąże się z pewnym wypaleniem się Prawa i Sprawiedliwości jako partii rządzącej - mówił. Wskazywał, że "niektórzy powiedzą, że to jest proces naturalny po sześciu latach i on po prostu przejdzie jak pewna choroba i wszystko wróci do normy". - Inni będą uznawać, że jest to początek pewnego procesu - dodał.
- Jeszcze nie wiem, czy to oznacza, że bardzo rychło ten proces nastąpi - przyznał. - Jestem w tym względzie ostrożny jako autor książki "Koniec PiS-u", która się do dziś nie sprawdziła - dodał.
"Liczę, że odchodzących będzie zdecydowanie więcej"
Posłanka Izabela Leszczyna przyznała, że "z nadzieją patrzy na to, że coraz więcej posłów uznaje, że po sześciu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości nie da się być posłem PiS-u". - Bo bycie posłem PiS-u to jest popieranie korupcji, nepotyzmu, upartyjniania wszystkich instytucji państwa. Bycie dzisiaj posłem PiS-u to jest przede wszystkim zgoda na niszczenie ludzi w wymiarze indywidulanym, (…) ale też niszczenie całych grup społecznych - mówiła.
- Bycie dzisiaj posłem PiS-u to jest zawieszenie na kołku przyzwoitości. Ja liczę na to, że tych odchodzących będzie zdecydowanie coraz więcej - dodała.
"Wartości, interesy i osobiste urazy"
Profesor Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta mówił, że "w przypadku takich posunięć w grę wchodzą najczęściej trzy typy motywów: wartości, interesy i osobiste psychologiczne urazy". - Prawdopodobnie pewne osoby poczuły się zlekceważone, zaniedbane - ocenił.
Jego zdaniem w sytuacji odejścia trzech posłów "w przypadku przynajmniej jednej interesy były wiodące".
"To nie musi wcale oznaczać, że będzie gorzej"
Europoseł PiS Patryk Jaki z Solidarnej Polski mówił, że "fragmentaryzacja" w Zjednoczonej Prawicy "oczywiście ma miejsce i temu nie ma co zaprzeczać". - Natomiast w mojej ocenie jest tak, że to nie musi wcale oznaczać, że będzie gorzej - powiedział.
- Od lat jest tak, że w dojrzałych, dużych partiach czy konstrukcjach, jak na przykład CDU, CSU (w Niemczech - red.) czy Partia Republikańska w Stanach Zjednoczonych jest bardzo wiele frakcji, które reprezentują różne nurty, różne podejścia (...). To jest często siła tych formacji, a nie słabość - przekonywał.
"Pokazuje pewną słabość obozu władzy"
Posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wskazywała, że zmiana arytmetyki sejmowej "jest ważna w sensie formalnym, symbolicznym, bo pokazuje pewną słabość obozu władzy".
- Ale powiedzmy sobie uczciwie, my nie mamy tutaj do czynienia z polityką. My mamy do czynienia z targowiskiem i handlem. Po prawej scenie politycznej po prostu rozkładane są kolejne kramy i kramiki przez koła, kółeczka, mikropartie, partie koalicyjne, partie, które wchodzą w jakieś porozumienie. Dlaczego to robią? Dlaczego nowi posłowie chcą także otwierać swój kramik? Bo widzą, że to działa - dodała.
"Większość sejmowa jest niezagrożona"
Zdaniem posła Artura Dziambora z Konfederacji "większość sejmowa jest niezagrożona". Ocenił, że ruchy podejmowane przez kolejnych posłów prawicy "nic nie wnoszą". - Poseł, który przeniósł się z PiS-u do Hołowni, to on spowodował jakiś ruch - ocenił.
Według Dziambora, "większość dla każdego głosowania, na którym będzie Jarosławowi Kaczyńskiemu zależało, będzie spokojnie miał".
Dlaczego nie odwołano Dworczyka? Zybertowicz wyjaśnia
Goście "Kawy na ławę" mówili także o aferze mailowej w rządzie PiS, która wybuchła po włamaniu na skrzynkę szefa kancelarii Michała Dworczyka i ujawnieniu jego maili wymienianych z najważniejszymi politykami w państwie.
Czy Dworczyk powinien zostać ukarany i zdymisjonowany? - Niefrasobliwość jest niewątpliwa, ale za każdym razem następuje równoważenie pewnych wartości - ocenił prof. Zybertowicz.
- Z punktu widzenia, tak to rozumiem, obozu rządzącego, wartość dodana, jaką Michał Dworczyk wnosi do rządzenia państwem, jest większa, niż korzyści z wzorcowego ukarania go przez odsunięcie na boczny tor. To jest kwestia oceny politycznej - powiedział.
Na te słowa zareagował senator Kaminski, który zauważył, że "obóz rządowy uważa, że Michał Dworczyk popełnił niefrasobliwość", ale "obóz uważa, że nie ma nikogo lepszego niż Michał Dworczyk na to stanowisko".
"Dworczyk jest projektowany na przyszłego prezydenta"
Posłanka Leszczyna uznała, że sprawa maili ministra, to nie jest "niefrasobliwość". - To jest przestępstwo urzędnicze. Premier, jego doradcy, szef kancelarii premiera rozmawiają o niezwykle ważnych sprawach państwowych na prywatnych skrzynkach. To jest niedopuszczalne - podkreślała.
Dziemianowicz-Bąk zwróciła uwagę, że wszystko działo się w czasie, kiedy zarówno Dworczyk, premier Morawiecki, jak i służby "wiedziały, że obce służby prowadzą działania mające na celu pozyskanie informacji rządowych". - Konsekwencje wobec ministra Dworczyka, ale także innych przedstawicieli rządu, którzy dopuścili się takich nadużyć, powinny być poważne - dodała.
Europoseł Jaki mówił, że "każdy, kto pracował w rządzie, dobrze wie, że życie prywatne praktycznie zanika". - Pamiętajcie państwo, że znajdujemy się w takiej sytuacji, że nawet gdyby założyć, że ci ministrowie korzystaliby ze skrzynek służbowych, to nie ma gwarancji, że jeśli to byli Rosjanie, to by sobie z nimi nie poradzili - powiedział.
Zdaniem posła Dziambora "pan minister Dworczyk jest projektowany przez Prawo i Sprawiedliwość na przyszłego prezydenta Polski". - W związku z tym musi być czysty jak łza, nietykalny i wszystkie przewinienia muszą mu przechodzić - powiedział polityk Konfederacji.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24