Sejmowa komisja regulaminowa zarekomendowała odebranie immunitetu byłemu ministrowi obrony narodowej Mariuszowi Błaszczakowi. Zarzuca mu się ujawnienie planów obrony kraju na wypadek rosyjskiej agresji. Polityk nie pojawił się na zamkniętym posiedzeniu. - Mam inne zajęcia - powiedział dziennikarzom. Po południu ma zostać rozpatrzony wniosek w sprawie posła PiS Dariusza Mateckiego. Chodzi o podejrzenie ustawiania konkursów w ramach Funduszu Sprawiedliwości i fikcyjne zatrudnienie w Lasach Państwowych w czasach rządów PiS.
O godzinie 11 sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych zebrała się, aby rozpatrzyć wniosek dotyczący Błaszczaka. Potem - o godzinie 15 - zajmie się wnioskiem dotyczącym Mateckiego. Około godziny 14 poinformowano, że komisja zarekomendowała odebranie immunitetu Błaszczakowi.
Wniosek w sprawie uchylenia immunitetu byłemu szefowi MON, posłowi PiS Mariuszowi Błaszczakowi, trafił do Sejmu na początku lutego. Prokuratura chce mu postawić zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z tym, że jako szef MON odtajnił w lipcu 2023 r. i publicznie ujawnił we wrześniu 2023 r. fragmenty Planu Użycia Sił Zbrojnych RP WARTA-00101. Plan ten to dokument z 2011 r. dotyczący sposobu obrony przed ewentualnym atakiem Rosji. Powołując się na ten dokument, Błaszczak zarzucał wtedy politykom PO, że za czasów swoich rządów planowali w razie inwazji obronę państwa na linii Wisły i "oddanie napastnikowi połowy kraju".
"Porażające", ale "tajne" argumenty prokuratorów
Przewodniczący komisji regulaminowej Jarosław Urbaniak (KO) mówił po posiedzeniu, że "argumenty przedstawione przez prokuratorów wojskowych przekonały Komisję". - Te argumenty porażające, ale mają jedną wadę - są tajne. Generalnie, co do zasady, to właściwie opinia publiczna już wszystko wie. Mariusz Błaszczak odtajnił jeden z najbardziej tajnych dokumentów, jaki istnieje w każdym państwie, czyli strategię obrony państwa, w pewnym zakresie, który był mu potrzebny do tego, żeby użyć go w kampanii wyborczej. I co gorsza, odtajnienie się zdarza czasami, ale nie tych dokumentów, ale on je upublicznił. Nie tylko, jak to wszyscy podkreślają, dla dobra Polski, Polek i Polaków. Z tych dokumentów przeciętny Polak zrozumiał tylko jakąś linię Wisły. Natomiast służby rosyjskie, białoruskie zrozumiały dużo więcej - mówił.
Komentował też nieobecność samego Błaszczaka na posiedzeniu. - Zarówno w ustawie o wykonywaniu mandatu, jak i w regulaminie Sejmu jest wyraźnie jednoznacznie napisane, jakie są podstawowe obowiązki posła i senatora. To jest udział w posiedzeniu Sejmu i Senatu i udział w komisjach sejmowych i senackich. Też byłem zdziwiony, bo widziałem pana posła Błaszczaka na sali tuż przed rozpoczęciem posiedzenia komisji. Nie zjawił się, przysłał tylko swojego obrońcę - powiedział.
Dodał, że "z tego też powodu wiele pytań, na które absolutnie nie mógł odpowiedzieć obrońca, zawisło w powietrzu w trakcie trwania komisji". - Były pytania i to takie konkretne, na które umie odpowiedzieć tylko Mariusz Błaszczak. Jeśli Sejm przychyli się do opinii komisji, będzie i tak musiał na te pytania odpowiedzieć. Ale już nie przed komisją sejmową, tylko przed prokuratorem i chyba przed sądem - wyjaśnił Urabaniak.
CZYTAJ WIĘCEJ: Błaszczak ujawnił plany wojskowe
Błaszczak: wiem, że ich nie przekonam
Błaszczak nie stawił się na zamkniętym posiedzeniu komisji regulaminowej. W rozmowie z dziennikarzami mówił, że "ma inne zajęcia". Pytany jakie, powiedział, że "zajęcia w klubie parlamentarnym", którego jest przewodniczącym.
Ocenił, że "wyrok już został wydany". - Oni (członkowie komisji - red.) już zdecydowali. Wiem, że ich nie przekonam. Posiedzenie będzie w formule niejawnej, dlatego domagam się jawności - mówił.
Pytany, czy nie ma sobie niczego do zarzucenia, odpowiedział, że "nie ma". - To są dokumenty historyczne, one w 2018 roku trafiły do archiwum wojskowego, a zrobiłem to, odtajniłem, miałem takie prawo, ale też miałem taki obowiązek, dlatego, żeby miliony Polaków mogły czuć się bezpiecznie we wschodniej Polsce - mówił.
Błaszczak odtajnił plany wojskowe w trakcie kampanii wyborczej
- To jest wniosek, który dotyczy przestępstwa nadużycia władzy z tym elementem korzyści, która miała mieć miejsce w postaci wzmocnienia kampanii wyborczej PiS. Drugi zarzut dotyczy ujawnienia dokumentów tajnych, które nie powinny być publicznie dostępne - mówił Prokurator Generalny Adam Bodnar.
Podczas konferencji na początku lutego Błaszczak zapowiedział, że nie zrzeknie się immunitetu poselskiego. Tłumaczył wówczas, że będzie chciał przedstawić w Sejmie stanowisko ws. stawianych mu zarzutów. Przekonywał, że kiedy ujawnił on dokumenty, nie były już objęte tajemnicą i miały charakter historyczny. Dodał, że obowiązywały one w czasie rządów koalicji PO-PSL. Błaszczak przekonywał też, że przekazanie tych informacji "było z korzyścią dla Polaków mieszkających na wschód od Wisły". Zadeklarował, że podjąłby jeszcze raz taką samą decyzję ws. odtajnienia dokumentów.
Odtajnione przez Błaszczaka fragmenty pochodziły z planu użycia Sił Zbrojnych RP - w ramach samodzielnej operacji obronnej - zatwierdzonego w 2011 r. przez byłego szefa MON Bogdana Klicha. - Rząd Tuska, w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski. Plan użycia Sił Zbrojnych, zatwierdzony przez ówczesnego szefa MON Klicha zakładał, że samodzielna obrona kraju potrwa maksymalnie dwa tygodnie, a po siedmiu dniach wróg dotrze do prawego brzegu Wisły - mówił Błaszczak w spocie PiS opublikowanym we wrześniu 2023.
Matecki zamieszany w dwie afery
Wniosek ws. uchylenia immunitetu oraz zgody na zatrzymanie i tymczasowe aresztowania Mateckiego wpłynął do Sejmu pod koniec lutego. Łącznie prokuratura podejrzewa popełnienie przez posła sześciu przestępstw, które zagrożone są karą do 10 lat pozbawienia wolności.
- Będę składał wyjaśnienia na posiedzeniu sejmowej komisji regulaminowej ws. mojego immunitetu - powiedział poseł PiS Dariusz Matecki. Przekazał, że jeszcze nie zrzekł się immunitetu. Wcześniej zapowiadał, że decyzję w tej sprawie podejmie, gdy dokładnie zapozna się z pismem.
Prokuratura planuje przedstawić Mateckiemu zarzuty dotyczące m.in. podjęcia działań w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i osobistej polegających na: konsultowaniu z urzędnikami resortu sprawiedliwości warunków ofert stowarzyszeń Fidei Defensor oraz Przyjaciół Zdrowia przed formalnym złożeniem tych ofert w konkursie na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości, a także podejmowaniu działań zmierzających do wskazania - wbrew zasadom konkursu - określonych organizacji jako tych, które mają otrzymać dotację celową. Matecki już wcześniej twierdził, że zarzuty prokuratury wobec niego są "skrajnie absurdalne i nieprawdziwe". Zapewniał też, że nie zamierza unikać odpowiedzialności poprzez wyjazd z Polski.
Zarzuty, które prokuratura chce postawić posłowi Mateckiemu, dotyczą także podejmowania czynności w celu "udaremnienia stwierdzenia przestępnego pochodzenia środków płatniczych w kwocie nie mniejszej niż 447 500 zł", zawarcia dwóch pozornych umów o pracę z Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych i z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach potwierdzających wykonanie pracy, która w rzeczywistości nie została wykonana.
W zeszłym tygodniu CBA zatrzymało trzech byłych dyrektorów Lasów Państwowych, którym następnie prokurator postawił zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w związku ze sprawą fikcyjnego zatrudnienia w LP posła Mateckiego. Nie przyznali się oni do popełnienia zarzucanych im przestępstw, złożyli wyjaśnienia i następnie zostali zwolnieni.
CZYTAJ TEŻ: Zjednoczona Prawica wydawała setki milionów z Lasów Państwowych na wiele rzeczy, ale nie na lasy
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Obara/PAP/EPA