Gdy zobaczyłam zdjęcia europosłów na szubienicach, poczułam się dość dziwnie i pomyślałam, że granice są przekraczane nieustannie - podkreśliła w "Piaskiem po oczach" w TVN24 europosłanka Platformy Obywatelskiej Julia Pitera, której zdjęcie wraz z fotografiami innych eurodeputowanych PO zawieszono na atrapie szubienicy w czasie demonstracji narodowców w Katowicach. Jak dodała, w Parlamencie Europejskim potraktowano tę sprawę "szalenie poważnie". - Dostaliśmy pismo w sprawie pomocy przy ochronie naszych biur i rodzin - mówiła.
Zdjęcia eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej, którzy głosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie naruszania przez Polskę fundamentalnych wartości Unii Europejskiej, zawisły na atrapach szubienic podczas sobotniej demonstracji narodowców w centrum Katowic.
Według szacunków policji w 20-minutowym sobotnim zgromadzeniu, zgłoszonym pod nazwą "Stop współczesnej Targowicy", wzięło udział około 70 osób. Uczestnicy demonstracji przynieśli ze sobą zdjęcia eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej: Julii Pitery, Danuty Huebner, Róży Thun, Barbary Kudryckiej, Michała Boniego i Janusza Lewandowskiego, które następnie powiesili na drewnianych szubienicach.
"Myślałam, że to jest jakiś kolejny mem"
Do tych wydarzeń odniosła się w "Piaskiem po oczach" w TVN24 europosłanka Platformy Obywatelskiej Julia Pitera, której zdjęcie zawisło na atrapie szubienicy.
- Jak dostałam kopię tego obrazka, to myślałam, że to jest jakiś kolejny mem, a memy bywają różnej jakości. Natomiast, jak się dowiedziałam, że to nie jest mem, poczułam się dość dziwnie i pomyślałam, że jednak granice są przekraczane nieustannie - skomentowała Pitera.
Jak stwierdziła, "trzeba być bardzo złym człowiekiem", żeby stosować tego typu metody.
"Potraktowano to szalenie poważnie"
W środę przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani wysłał list do premier Beaty Szydło w sprawie powieszenia zdjęć europosłów PO na szubienicach.
- W Parlamencie Europejskim potraktowano to szalenie poważnie - oświadczyła Pitera. - Wszyscy dostaliśmy pismo z dyrekcji, która ochrania parlament i buduje bezpieczeństwo wokół posłów, żeby nam zaoferować pomoc przy ochronie naszych biur - zaznaczyła europosłanka.
Jak dodała, było to "wystąpienie do polskich władz o ochronę biur, asystentów, rodzin" tych europosłów.
"To jest przemoc"
Jej zdaniem, "w Polsce lekceważona jest tego typu przemoc". - Bo to jest przemoc - podkreśliła.
Europosłowie ani krajowi parlamentarzyści nie są objęci ochroną, ale zgodnie z ustawą o Biurze Ochrony Rządu minister spraw wewnętrznych może podjąć decyzję o zabezpieczeniu kogoś "ze względu na interes państwa". Do zadań BOR należy ochrona prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, marszałka Sejmu, marszałka Senatu, prezesa Rady Ministrów, wiceprezesa Rady Ministrów oraz ministra spraw wewnętrznych i ministra spraw zagranicznych.
"Asystent jednego z ministrów nawoływał do przemocy"
Jak powiedziała Pitera, asystent jednego z ministrów jest autorem wpisów z groźbami na jej temat. - Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa zostało złożone do pana ministra Ziobro. W tej chwili nie powiem nazwiska tego człowieka, bo sprawa jest w prokuraturze - mówiła. - W przeciwieństwie do PiS-u nie nawykłam budować wokół siebie sensacyjnej atmosfery - dodała.
Pytana, czy to były groźby fizyczne, odpowiedziała, że "tak, jak najbardziej". - To było nawoływanie do przemocy - tłumaczyła. Zapewniła, że jest to osoba rozpoznawalna.
"Absolutnie nie żałuję tego głosowania"
W przyjętej rezolucji, Parlament Europejski wezwał polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności i praw podstawowych zapisanych w traktatach. Parlament Europejski zainicjował też własną procedurę zmierzającą do uruchomienia art. 7 traktatu wobec Polski.
Przeciwko rezolucji głosowali europosłowie PiS. PO podzieliła się w tej sprawie (większość wstrzymała się od głosu, sześciu zagłosowało za przyjęciem), SLD wstrzymało się od głosu, a eurodeputowani PSL nie wzięli udziału w głosowaniu.
Julia Pitera pytana, czy nie żałuje swojego głosowania, odparła, że "absolutnie nie żałuje". - Powiem więcej, ja w przeciwieństwie do różnych krzykaczy, pyskaczy i nakręcaczy, tę rezolucję znakomicie znam - mówiła.
- Mnie nadzwyczajnie interesuje przyszłość mojej ojczyzny. I nie mam zamiaru przechodzić do porządku dziennego nad tym, co się dzisiaj w Polsce dzieje - podkreśliła.
Zdaniem europosłanki PO, "opis stanu rzeczy w Polsce w tej rezolucji jest adekwatny do tego, co się dzieje". - Głosowanie w jakikolwiek inny sposób - wedle mojej oceny - nie byłoby zgodne ze stanem faktycznym. Ja głosowałam naprawdę w zgodzie z własnym sumieniem - zaznaczyła.
- Ocena tej rezolucji wszystkich nas [europosłów PO - red.] była jak najbardziej pozytywna - powiedziała. Dopytywana, dlaczego nie wszyscy zagłosowali za, odpowiedziała, że "było takie zalecenie, żeby wstrzymać się od głosu".
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24