Żubry z Puszczy Białowieskiej miały trafić do strefy wokół Czarnobyla, największego nieoficjalnego rezerwatu przyrody na świecie. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik, ale najpierw działania wstrzymała pandemia, a potem na Ukrainie wybuchła wojna. Ale polscy naukowcy i eksperci nie rezygnują. - Czekamy, aż warunki wojenne pozwolą go zrealizować - mówi pomysłodawca akcji.
Pierwsze pomysły ulokowania żubrów w Czarnobylu pojawiły się już w 2004 roku. Wówczas Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody przygotowała plan działań ochronnych dla żubra, w którym znalazł się Czarnobyl, jako potencjalnie bardzo dobre miejsce dla tego gatunku. Kilka lat temu Tomasz Pezold Kneževć, ekspert Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN), zaproponował wcielenie pomysłu w życie.
- Tereny strefy wykluczenia wokół Czarnobyla można by nazwać największym ścisłym rezerwatem ochrony przyrody o niepowtarzalnej powierzchni - około pół miliona hektarów (po ok. 250 tys. hektarów po stronie ukraińskiej i białoruskie - dop. red.). Dla porównania - teren Puszczy Białowieskiej to niecałe 142 tysiące hektarów po polskiej i białoruskiej stronie - mówi Tomasz Pezold Kneževć, który przez lata uczestniczył w pracach różnych organizacji ochrony przyrody i wielokrotnie odwiedzał Czarnobyl.
Chcą przywrócić naturalny ekosystem na terenie Czarnobyla
Jak podkreśla, na terenie czarnobylskiej strefy wykluczenia po katastrofie w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, przyroda odradza się tam zaskakująco dobrze. - Na obszar, który przed katastrofą w elektrowni był dosyć intensywnie użytkowany przez ludzi, wróciły wilki, rysie i inne kopytne. Nawet niedźwiedzie świetnie się tam mają. Zrobił się tam raj dla przyrody - mówi Pezold Kneževć.
Zwierzętom nie przeszkadza promieniowanie, które występuje tam - jak mówi Pezold Kneževć - już tylko "plamowo". - Długofalowa wizja jest taka, by przywrócić naturalny ekosystem na terenie Czarnobyla, który funkcjonował setki, a nawet tysiące lat temu. Takiego miejsca, o takiej skali, już nigdzie nie ma - podkreśla Pezold Kneževć.
Polskie żubry miały trafić do miejsca, gdzie promieniowanie nie występuje. A w zasadzie mają, bo projekt cały czas nie został zarzucony.
Na żubry czeka już zagroda. "Rosjanie jej nie zniszczyli"
Przygotowania do niego były już zaawansowane. Specjalne pozwolenia wydały na niego polskie organy, m.in. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Przygotowania do przewozu pierwszych 8-9 żubrów z Puszczy Białowieskiej zakończyły się w sezonie zimowym 2020-2021. Wyłapane zostały osobniki w bardzo dobrej kondycji zdrowotnej. Na jednego samca przypadały dwie samice. Zadbano również o proporcjonalną reprezentację wieku osobników. - Entuzjazm był ogromny - zarówno po polskiej, jak i ukraińskiej stronie - mówi Pezold Kneževć.
Niestety, pandemia wstrzymała wszystkie działania. Udało się je wznowić kolejnej zimy. Plan zakładał, że żubry zostaną przewiezione do Czarnobyla pod koniec lutego. Tam wybudowano dla nich zagrodę aklimatyzacyjną, w której żubry miały spędzić kilka tygodni po przewiezieniu.
Wtedy jednak wybuchła wojna.
Pomysłodawca akcji przyznaje, że cały zespół zaangażowany w projekt wyczekuje teraz na dogodny moment, by dokończyć plany relokacji żubra. - Czekamy, aż warunki wojenne pozwolą go zrealizować. Wstępnie szacujemy, że moglibyśmy wznowić działania najbliższej zimy - mówi Pezold Kneževć.
Wiadomo, że zagroda dla żubrów w Czarnobylu ocalała. - Okazało się, że Rosjanie nie tylko jej nie zniszczyli, ale - według informacji, które udało nam się pozyskać - również nie zaminowali tego terenu. Drogi dojazdowe też zachowały się w dobrym stanie - mówi Pezold Kneževć.
Co czwarty żubr to Polak
Dlaczego polskie żubry chcemy wywieźć za granicę? Wszystko dlatego, że w naszym kraju jest ich najwięcej na świecie. Żyje tu co czwarty żubr. To właśnie za sprawą Polaków ten gatunek ocalał.
- Kiedyś żubry żyły w większości Europy, ale działalność człowieka doprowadziła do tego, że w XIX wieku występowały już jedynie w Puszczy Białowieskiej i na Kaukazie. Udało się je utrzymać do początku XX wieku - mówił w 2019 roku Stefan Jakimiuk z WWF Polska.
Ostatni żubr żyjący na wolności został zabity 9 lutego 1919 r. Zostały jedynie te w ogrodach zoologicznych i prywatnych hodowlach. W sumie ledwie 60 sztuk.
Wtedy o przywrócenie gatunku zaczęli zabiegać przyrodnicy. Z inicjatywy polskiego delegata na kongresie ochrony przyrody w Paryżu Jana Sztolcmana powstało w 1923 roku Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubra.
Do 1924 roku w Polsce nie było już ani jednego żubra. Ich powrót do kraju zawdzięczamy Sylwestrowi Urbańskiemu, dyrektorowi poznańskiego zoo, który do Poznania sprowadził z Niemiec 15-letnią krowę Gatczynę (czystej krwi białowieskiej) i 13-letniego byka Hagena (mieszańca). W ogrodzie na świat przyszły ich dwa maluchy. Niestety ani Szarlatan ani Szatulla nie dożyły wieku rozrodczego. W 1931 roku para żubrów z Poznania została przekazana do zagrody w Białowieży. Jednak nie doczekała się tam potomstwa.
Młodych dorobiły się za to inne żubry. Dzisiejsze stado w Puszczy Białowieskiej wywodzi się od byka Borusse oraz krów Biserta i Biskaya, które w 1929 roku i w 1930 roku przywieziono z Niemiec i Sztokholmu.
Na wolność pierwsze wypuszczono dopiero w 1952 roku.
Aktualnie w Polsce mamy ponad dwa tysiące żubrów w stadach wolnościowych i ponad 200 w zamkniętych hodowlach.
Tomasz Pezold Kneževć przyznaje, że choć żubry są ciągle na liście gatunków zagrożonych, ich zagęszczenie w Polsce jest już bardzo duże i eksperci martwią się, że może je zaatakować choroba, która zniweczy wysiłek włożony w ich reintrodukcję. Naukowcy starają się regularnie przewozić polskie żubry do innych krajów, m.in.. Rumunii, Serbii i Hiszpanii. - Populacje żubrów w Polsce wywodzą sią od kilkunastu osobników, więc jest ryzyko, że pojawią się choroby, w wyniku których zwierzęta zaczną masowo wymierać. Rozproszenie osobników jest dobrym sposobem, by temu zapobiec. Ponadto w naszym kraju zaczyna już brakować dogodnych miejsc dla nowych populacji żubrów - tłumaczy Pezold Kneževć. Za koordynację projektu odpowiada WWF Polska, WWF Ukraina i administracja Rezerwatu Czarnobylskiego, która będzie odpowiedzialna za monitoring żubrów. Analizy eksperckiej udzielają naukowcy z SGGW oraz Instytutu Zoologii im. Schmalhausena Narodowej Akademii Nauk Ukrainy. W projekt relokacji żubrów zaangażowani są również polscy naukowcy z SGGW - reprezentanci Stowarzyszenia Miłośników Żubrów - organizacji, która przeprowadziła już wiele podobnych projektów. Organizatorzy na bieżąco śledzą działania wojenne w Ukrainie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24