Z powodu braku pomocy prawnej z Kanady gliwicka prokuratura umorzyła po 4 latach śledztwo ws. śmierci Roberta Dziekańskiego, który w październiku 2007 r. zmarł na lotnisku w Vancouver. Polak stracił życie po tym, gdy policjanci użyli wobec niego paralizatora.
Gliwiccy prokuratorzy wystąpili o pomoc prawną do Kanady krótko po wszczęciu polskiego śledztwa. Rok później postępowanie zawieszono w oczekiwaniu na realizację polskiego wniosku. Jesienią tego roku Kanada odmówiła przekazania Polsce wnioskowanych materiałów. W grudniu, po przetłumaczeniu kanadyjskiej odpowiedzi, śledztwo zostało umorzone.
- Strona kanadyjska odmówiła wykonania pomocy prawnej, powołując się na artykuł trzeci dwustronnej umowy z 1994 r. o pomocy w sprawach karnych. Przewiduje on możliwość odmowy m.in. w sytuacji, gdy wykonanie pomocy naruszyłoby ważny interes którejś ze stron - wyjaśnił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, prok. Michał Szułczyński.
Pomocy się nie doczekali
Polscy śledczy wnioskowali m.in. o przekazanie protokołów przesłuchań świadków w kanadyjskim śledztwie oraz innych materiałów dowodowych. Spodziewali się, że materiały zostaną im udostępnione, tym bardziej, że w 2008 r. gliwiccy prokuratorzy pomagali, właśnie w ramach pomocy prawnej, Kanadyjczykom, wykonując pewne czynności w Polsce.
Szułczyński powiedział, że wprawdzie raport komisji sędziego Thomasa Braidwooda, która badała tę sprawę na zlecenie rządu Kolumbii Brytyjskiej, jednej z prowincji Kanady, (określono w nim użycie paralizatora wobec Dziekańskiego jako nieuzasadnione), jest dostępny w internecie, jednak takie materiały nie mogą być dowodem w polskim śledztwie.
Przysługuje zażalenie
Na decyzję o umorzeniu polskiego śledztwa przysługuje zażalenie. Może złożyć je np. matka zmarłego lub jej pełnomocnik w ciągu siedmiu dni od otrzymania postanowienia o umorzeniu. Według rzecznika prokuratury dalsze prowadzenie śledztwa, w sytuacji braku pomocy ze strony kanadyjskiej, byłoby bezprzedmiotowe.
Matka chce śledztwa
Wiosną tego roku matka Dziekańskiego, Zofia Cisowski, wystąpiła z wnioskiem o wznowienie zawieszonego polskiego śledztwa w sprawie jej syna. Wyrażała też rozczarowanie, że kanadyjscy policjanci nie są podejrzani o spowodowanie jego śmierci. Kanadyjska prokuratura zarzuciła czterem policjantom składanie fałszywych zeznań.
14 października 2007 roku Robert Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver policjanci użyli paralizatora, żeby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania, które jeden ze świadków wydarzenia zrobił na lotnisku, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt go nie skierował do właściwej dalszej części lotniska, jednak w niczym nie zagrażał policjantom.
Przeprosili
W kwietniu 2010 r. policja federalna przeprosiła publicznie matkę Roberta Dziekańskiego za śmierć syna. Policja zdecydowała się też na wypłatę odszkodowania. Proces policjantów, którzy użyli paralizatorów do obezwładnienia Polaka, zacznie się w przyszłym roku. Każdy z policjantów będzie miał odrębny proces. Najwcześniejszy rozpocznie się w kwietniu 2012 roku, dwa wyznaczono na październik przyszłego roku, daty czwartego jeszcze nie podano.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24