- Cywilów w Afganistanie zabił przypadkowy pocisk - informuje RMF FM, powołując się na wyjaśnienia jednego z żołnierzy, oskarżonych o zbrodnię wojenną. - Polacy ostrzelali afgańską wioskę, w której odbywały się uroczystości weselne - przyznaje w rozmowie z dziennikarzami dowódca.
Kapitan twierdzi, że nie było go na miejscu akcji w chwili, gdy padły strzały, a sześciu aresztowanych żołnierzy specjalnie go oskarża, by oczyścić się z zarzutów. O tragicznym zdarzeniu miał dowiedzieć się później - relacjonuje zeznania RMF FM.
Z jego opowieści wynika, że tak wioska Nangar Khel, to zaledwie trzy domy. Cywilów miał zabić przypadkowy pocisk - jeden z dwudziestu wystrzelonych przez polski moździerz: - On wydał polecenie przerwania ognia i ogień został przerwany - powiedział radiu o oskarżonym kapitanie mecenas Antoni Franczyk.
Obrońcy żołnierzy na razie nie komentują tych informacji. Zasłaniają się tym, że rozmawiali ze swoimi klientami dopiero raz. Kończą prace nad zażaleniem na ich aresztowanie: - Nie sprawdzą, że oni mataczyli, ponieważ wyjaśnienie tej sprawy w Afganistanie toczyło się prawie trzy miesiące. Z tego postępowania wynika, że to zdarzenie nie miało charakteru przestępczego - tak zażalenie uzasadnia jeden z adwokatów.
Inny obrońca przyznał, że nie wierzy w uchylenie aresztu, bo materiał dowodowy jest bardzo duży, skomplikowany, w dużej części utajniony i ma występować w nim świadek incognito. Wszyscy adwokaci mówią zgodnie – ich klienci są zszokowani aresztowaniem.
W związku z feralną akcją Sąd Garnizonowy w Poznaniu aresztował siedmiu żołnierzy. Sześciu mężczyznom prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Jednemu postawiono zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny, co z kolei zagrożone jest karą do 25 lat więzienia. Decyzję o zastosowaniu aresztu sąd uzasadnił obawą matactwa i wysokim wyrokiem, grożącym podejrzanym.
Źródło: RMF FM, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24