Poszukiwania polskiego nurka zostaną wznowione w poniedziałek - mówi w TVN24 Jarosław Orłow, z Morskiej Służby Poszukiwań. Polski nurek - wbrew zakazom - wpłynął do wnętrza wraku "Jan Heweliusz" i do tej pory nie został odnaleziony. Razem z nim w sobotę zeszło pod wodę sześciu innych nurków. Sprawę badają niemieckie służby.
Jeden z nurków, wbrew zakazom, wpłynął do wnętrza - prawdopodobnie - siłowni jednostki. Mężczyzny do dziś nie odnaleziono. Poszukiwano go do wyczerpania zapasów powietrza. Cała grupa polskich nurków została już przesłuchana. Według informacji radia, wyjazd zorganizowała grupa nurków ze Stargardu Szczecińskiego.
Policja: Wiedzieli o zakazie
Przemysław Kimon ze szczecińskiej policji potwierdza tę informację. I jak mówi, przed zejściem pod wodę płetwonurkowie otrzymali szczegółowy instruktaż, mówiący o zakazie penetrowania statku.
- Jednakże w pewnym momencie jeden z tych nurków oddalił się - mówi policjant. - Stracono z nim kontakt wzrokowy i od razu podjęto akcję poszukiwawczą, ale nie przyniosła ona rezultatów - mówi Kimon. Wrak statku znajduje się po stronie niemieckiej i tam są prowadzone poszukiwania mężczyzny.
Jarosław Orłow, z Morskiej Służby Poszukiwań mówi natomiast TVN24, że sytuacja nadal się nie zmieniła i nie znaleziono płetwonurka. - Służby niemieckie rozpoczną poszukiwania dopiero jutro - dodał Orłow.
Największa katastrofa w historii żeglugi
O piątej dwanaście 15 lat temu, na Morzu Bałtyckim polski prom "Jan Heweliusz" wywrócił się stępką do góry. O godzinie jedenastej zniknął pod wodą. W tej największej w czasie pokoju katastrofie morskiej w historii polskiej żeglugi, zginęło 55 osób, w tym dwoje dzieci: załoga, pasażerowie i kierowcy samochodów ciężarowych.
Obywatele Polski, Niemiec, Czech, Węgier i Szwecji. Płynęło nim 35 pasażerów. Uratowano tylko dziewięciu członków załogi wśród nich był Edward Kurpiel. Do dziś nie odnaleziono 10 ciał.
Niebezpieczny wrak
14 stycznia 1993 roku na Bałtyku szalał niespotykany sztorm: siła wiatru przekraczała 180 km na godzinę, przez pokład przewalały się sześciometrowe fale. Prom wyszedł w morze ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad pół godziny przed północą. O 3.30 nadszedł orkan, prom był wówczas w okolicach niemieckiej wyspy Rugia.
Wrak promu "Jan Heweliusz" znajduje się na głębokości około 30 metrów i jest często odwiedzany przez nurków. To jeden z najbardziej niebezpiecznych dla żeglugi wraków leżących na dnie Bałtyku.
tk/kdj
Źródło: RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24