Ponad 25 tysięcy ludzi ginie w ciągu roku na drogach Unii Europejskiej. Żeby temu zapobiec, brukselscy urzędnicy chcą wprowadzić przymus montowania w nowych samochodach ograniczników prędkości, które nie pozwolą przekroczyć 150 km/h. Eksperci wskazują jednak, że nie w samej prędkości leży problem, a żaden czujnik nie zastąpi zdrowego rozsądku. Materiał programu "Polska i Świat".
Każdego roku na palcach jednej ręki można policzyć dni, kiedy nikt nie zginął na polskich drogach. W całej Unii Europejskiej w ciągu roku życie w wypadkach traci ponad 25 tysięcy ludzi. Bruksela wpadła więc na pomysł, jak poprawić bezpieczeństwo na drogach i rozważa go teraz Komisja Europejska. Zasada ma być prosta: kto kupi nowe auto, nie rozpędzi się do wyższej prędkości niż 150 km/h, bo obroty silnika zablokuje czujnik.
Pomysł budzi kontrowersje. Niektórzy kierowcy nie są przekonani, że na autostradach wolniej znaczy bezpieczniej. - Jeśli ktoś ma umiejętności i potrafi jeździć, może osiągnąć prędkość 220 km/h i jest to bezpieczne, to powinien korzystać z możliwości swojego auta - ocenia jeden z kierowców. - Myślę, że to by wpłynęło na płynność jazdy - uważa jednak inny kierowca.
Wątpliwości ma też minister infrastruktury Andrzej Adamczyk: - Nie wiem, czy akurat te rozwiązania przyczynią się do zwiększenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, bo czym różni się prędkość 145 km/h od 155 km/h?
W ocenie Macieja Wrońskiego z organizacji Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego, to "kolejna biurokratyczna idea, która tak naprawdę niewiele w bezpieczeństwie ruchu drogowego nie zmieni".
"Żaden czujnik nie zastąpi zdrowego rozsądku"
Główna przyczyna wypadków na naszych autostradach to niedostosowanie prędkości do warunków na drodze i niezachowanie odpowiedniej odległości między autami.
- Kierowcy po prostu poruszają się po autostradzie z prędkością dopuszczalną, ale niestety nie zachowują wystarczającej odległości przy wyprzedzaniu samochodów - mówi podkomisarz Sławomir Prokocki z komisariatu autostradowego policji w Krakowie.
Eksperci zwracają uwagę, że czasem wyższa - nawet niedozwolona - prędkość, może pozwolić wyjść z trudnej sytuacji. - Nie sądzę, że jakiekolwiek blokady czy czujniki mogą zastąpić zdrowe podejście do tematu. Człowiek musi myśleć. Żaden czujnik nie zastąpi zdrowego rozsądku i naszej życiowej mądrości - podkreśla Iwona Ilioska-Staszałek, instruktorka jazdy ze szkoły Mobil-Auto.
Autor: ads\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock