Minister środowiska Jan Szyszko tłumaczy się na stronie internetowej resortu z polowania na bażanty. Jednego dnia razem z szefem Polskiego Związku Łowieckiego Lechem Blochem zastrzelili prawie 500 zwierząt. Część myśliwych twierdzi, że takie działanie nie jest etyczne. Materiał programu "Czarno na białym".
W ośrodku hodowli zwierząt pod Toruniem zastrzelono prawie 500 bażantów jednego dnia. Do zwierząt wypuszczonych z klatek strzelał dr hab. nauk leśnych, minister środowiska Jan Szyszko oraz szef wszystkich myśliwych w Polsce dr Lech Bloch.
"Zgodnie z regulaminem"
"Było to prywatne polowanie" - czytamy w stanowisku Polskiego Związku Łowieckiego na ten temat. "Pan Bloch nie będzie udzielał informacji w kwestiach tego, jak spędza wolny czas" - dodano w oświadczeniu. Na stronie ministerstwa środowiska również pojawiło się oświadczenie. Czytamy w nim między innymi, że "organizacja polowania polega na tym, że podmioty zakupujące koguty przewożą je - w specjalnych klatkach, służących do transportu drobiu - do łowisk, w których są wypuszczane". "Tam poluje się na nie zgodnie z regulaminem" - dodano.
300 tysięcy bażantów rocznie
Jak wyjaśniono na stronie ministerstwa, bażant trafił do Polski z Azji w celach łowczych. Dziś występuje dziko i jednocześnie w hodowli. Kupowany jest przez koła łowieckie, które sprzedają bażanty dalej w ramach polowań myśliwym.
Rocznie w sztucznych warunkach wykluwa się 300 tysięcy bażantów. Połowa z nich trafia do środowiska, a połowa jest przeznaczana do polowań. Koszt sprzedaży polowań pokrywa koszt hodowli. - Teraz myśliwi już nie mogą mówić, że oni są takimi dobrymi ludźmi, którzy regulują pogłowie zwierzyny i że bez nich będzie kompletnie zachwiana równowaga w przyrodzie. Okazuje się, że jest to pewien rodzaj sportu i zabawy - wyjaśnia ekolog z Klubu Gaja, Jacek Bożek.
Polowanie a etyka
- To nie jest rzeź. To jest po prostu racjonalne gospodarowanie tymi zwierzętami - mówi o polowaniu ministra Szyszki Grzegorz Michalak, myśliwy z biura polowań Ponowa. - Według etyki polskiej strzelanie po 500, tysiąc, dwa tysiące sztuk bażanta jest nieetyczne - twierdzi Andrzej Zdunek, myśliwy z biura polowań Argali. Wyjaśnia jednak, że taka liczba bażantów zabijanych na kupowanych polowaniach nie jest niczym nietypowym. Według ustawy o prawie łowieckim polowanie jest przede wszystkim tropieniem i strzelaniem z myśliwskiej broni palnej tylko przez ludzi uprawnionych.
Istnieje też etyka łowiecka przyjęta przez Polski Związek Łowiecki, którego szefem jest Lech Bloch. Znajdują się w niej między innymi zalecenia dotyczące tego, że myśliwi powinni postępować z szacunkiem do zwierzyny i nie być zachłanni w czasie polowania. - Ptaki powinny być wypuszczane przed polowaniem i to z takim odstępem czasu, żeby one zdążyły nabrać cech zwierzyny dzikiej, czyli to nie może być kilka godzin przed polowaniem - mówi Klara Siemianowska ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki. - Polowanie zakłada w jakiejś formie rywalizację z tą zwierzyną, danie jej szansy na wyjście cało z tego polowania - mówi Michał Kapelski, adwokat i specjalista w dziedzinie prawa łowieckiego. - W przypadku takim, o jakim mówimy, to było raczej niemożliwe - dodaje.
Autor: mart/tr / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24