Od 20 grudnia w siedzibach mediów publicznych przebywają politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie zgadzają się ze zmianami wprowadzanymi przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza. Dyżurujący politycy twierdzą, że przeprowadzają interwencje poselskie, ale prawnicy i politycy rządu mówią o przekroczeniu uprawnień. - W moim przekonaniu mamy do czynienia z naruszeniem miru domowego, nietykalności cielesnej konkretnych osób. (...) W takim przypadku, w moim przekonaniu, pełne prawo ma policja, a potem prokuratura - komentował wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek.
W środę 20 grudnia po godzinie 11 przestał nadawać kanał TVP Info. Nie działa też portal internetowy stacji. Telewizje regionalne również nie nadają swojej ramówki, zamiast tego jest antena TVP2.
Wcześniej Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało, że szef tego resortu Bartłomiej Sienkiewicz odwołał prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej oraz rady nadzorcze tych spółek. Od tamtej pory w siedzibach mediów publicznych i PAP "dyżury" pełnią politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie uznają zmian, jakie wprowadził minister kultury.
Zmiany w telewizji publicznej skomentowała w oświadczeniu Helsińska Fundacja Praw Człowieka. "Dotychczasowy sposób funkcjonowania Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej w jaskrawy sposób przeczył temu, czym powinny być media publiczne w demokratycznym państwie prawnym" - stwierdziła w wydanym stanowisku instytucja. Dodała też jednak, że "sposób rozpoczęcia zmian w mediach publicznych budzi poważne wątpliwości prawne".
Politycy większości sejmowej i prawnicy mają jednak wątpliwości, czy podczas interwencji poselskich nie dochodzi do łamania prawa. Na nagraniach widać między innymi przepychanie czy podawanie się za policję, aby wejść do pomieszczenia mediów publicznych.
Śmiszek: mamy do czynienia z naruszeniem miru domowego, nietykalności cielesnej
- W moim przekonaniu mamy do czynienia z naruszeniem miru domowego, naruszeniem nietykalności cielesnej konkretnych osób. W takich sytuacjach bez względu na to, czy ma mandat poselski, senatorski czy zwykłym obywatelem, musi liczyć się z odpowiedzialnością prawną. W takim przypadku, w moim przekonaniu, pełne prawo ma policja, a potem prokuratura, do sprawdzenia, czy nie doszło do przekroczenia przepisów ustawy - mówił wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek.
- Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ja, jako poseł, funkcjonariusz publiczny, pozwalam sobie na podawanie się za policjanta, szarpania jakiejś konkretnej osoby, popychania czy przewracania, tylko dlatego, że myślę, że chroni mnie immunitet poselski - powiedział Śmiszek.
Wójcik: takie interwencje były, są i będą podejmowane
Inne zdanie na temat dyżurów w siedzibach mediów publicznych ma Michał Wójcik, polityk Suwerennej Polski. - Wszystko jest zgodne z prawem. Nikt nikogo nie zatrzymuje. Takie interwencje były, są i będą podejmowane, ponieważ daje prawo do tego ustawa, na podstawie której między innymi działamy. Mamy prawo do tego, żeby w instytucjach publicznych się pojawiać i prowadzić interwencje tego rodzaju. One są zgodne z przepisami - mówił Wójcik.
Dyżury polityków PiS w mediach publicznych
.Jak "dyżurowanie" wyglądało w wykonaniu Antoniego Macierewicza? W siedzibie PAP-u doszło do przepychanek, w roli głównej poseł PiS-u, nie pozwalający wejść do środka pracownikowi Polskiej Agencji Prasowej - to wszystko, jak twierdzą parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości w ramach interwencji poselskich, do których posłowie i senatorowie mają prawo.
- Uważam, że jeśli mamy podejrzenie, że do siedzib mediów publicznych wchodzą nieuprawnione osoby, to mamy prawo podjąć działania, zorientować się w sytuacji - przekonuje Paweł Jabłoński z PiS.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zapowiadają, że nie zamierzają opuszczać budynków TVP i PAP-u. Twierdzą, że nie utrudniają nikomu pracy, a swoje dyżury mają rozpisane na kilka dni do przodu. - Ustawa nie precyzuje, ile my tam możemy być, czy to jest godzina czy dwie czy dzień - mówi Jan Mosiński z PiS.
Prawnicy o zachowaniu polityków PiS w siedzibach TVP i PAP
Prawnicy, z którym rozmawiała redakcja "Polska i Świat" radzą parlamentarzystom, aby dokładnie przeczytali, jakie możliwości daje, a jakich nie, ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. O zatrzymywaniu kogokolwiek nie ma tam ani słowa.
Czytaj też: Politycy i eksperci pytają o granice interwencji poselskich. Premier zapowiada uchylenie immunitetów
- To jest przekroczenie uprawnień. Interwencja poselska to nie jest legitymacja na dowolne zachowanie, tak to nie działa - wskazuje adwokatka Sylwia Gregorczyk-Abram.
- Interwencja poselska to nie jest okupacja poselska – podkreśla prof. Maciej Gutowski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Poseł nie może przebywać w budynku, ile mu się żywnie podoba. Ma prawo żądać wyjaśnienia sprawy, a instytucja ma 14 dni, aby mu odpowiedzieć - dodaje.
Premier zapowiada odbieranie immunitetów
Premier Donald Tusk na pytanie o konsekwencje wobec posłów, którzy interweniują niezgodnie z prawem odpowiada stanowczo. - Każdy odpowie indywidualnie za to, co robił. Nie ważne, czy jest parlamentarzystką czy parlamentarzystą PiS-u. To bez znaczenia. Będziemy też głosowali nad uchyleniem immunitetów tym wszystkim, którzy decydowali się na łamanie i naruszanie prawa. Nie będzie świętych krów - zapowiada premier.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24