Do końca września każdy policjant, który pracuje za biurkiem i ma nową broń, musi ją oddać koledze, który w terenie ściga bandytów - podaje dzisiejsze "Życie Warszawy". Pierwszy przykład dał sam szef policji Tadeusz Budzik.
Tadeusz Budzik zdał swój pistolet Glock. Miał go na wyposażeniu, kiedy jeszcze pracował w CBŚ. W zamian dostał wysłużony P-64. To samo zrobili już dyrektorzy biur z Komendy Głównej Policji.
- O zamianie broni zadecydował komendant główny – tłumaczy podinspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP. Rozkaz komendanta trafił właśnie do jednostek w całym kraju. W Warszawie funkcjonariusze już wymieniają się pistoletami - informuje gazeta.
- Broń mają zdać wszyscy policjanci pracujący za biurkiem. Dotyczy to przede wszystkim pracowników pionu logistyki, ale także szefów jednostek i ich zastępców. Następnie pistolety trafią do policjantów z pionów prewencji czy kryminalnych, czyli do tych, którzy ich najbardziej potrzebują w codziennej służbie – mówi kom. Marcin Szyndler, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. W październiku przeprowadzona zostanie kontrola, która wykaże, czy wszyscy zastosowali się do rozkazu.
Policjanci, którzy pracują w terenie, z pomysłu komendanta są zadowoleni. Jak przyznają, do tej pory pistolety trafiały do nich przypadkowo. Wielu policjantów, którzy przestępców widzieli tylko w filmach, dostawało dobrą broń, a ci, którzy są najbardziej zagrożeni, mieli złom – mówią funkcjonariusze.
Według "Życia Warszawy", zamiana broni na pewno przyda się 10-tysięcznej armii stołecznych mundurowych. Obecnie aż 60 proc. z nich ma archaiczne P-64. Z kolei 12 proc. korzysta także z przestarzałego P-84. Ostatni przetarg na broń dla policji wygrał austriacki Glock. Firma wyprodukuje 4,8 tys. nowych pistoletów dla funkcjonariuszy w całym kraju, trafią do nich w październiku.
Źródło: Życie Warszawy, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24